Coraz głośniej zaczyna mówić się o podwyżkach stóp procentowych na świecie. I choć w USA czy Europie to jeszcze odległa przyszłość, inwestorzy już teraz chcieliby zdyskontować takie informacje.
Wczorajsza sesja upłynęła pod znakiem spadku wartości wspólnej waluty. Zawiodły dane z Wysp: tamtejsza gospodarka ledwo co wyszła z recesji, PKB w IV kw. wzrósł o zaledwie 0,1 proc., podczas gdy spodziewano się odczytu na poziomie 0,4 procent.
Dobrze sprzedały się greckie obligacje, jednak tylko dlatego, że tamtejszy rząd zaproponował bardzo korzystne warunki w porównaniu do średniej europejskiej. Chińskie banki tymczasem zaczęły wdrażać nową politykę władz i zacieśniają politykę kredytową – Bank of China zaprzestał podobno udzielania nowych kredytów dla firm w rejonie Szanghaju. Z kolei agencja S&P obniżyła krótkoterminowy rating japońskiego długu do oceny negatywnej.
Coraz więcej mówi się o przyszłych podwyżkach stóp procentowych, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że wczoraj rozpoczęło się dwudniowe posiedzenie amerykańskiej FOMC w tej sprawie. Euro miało więc powody do spadku, a dolar do wzrostów – kurs EUR/USD spadł więc wczoraj znów do okolic 1,40 – 1,41.
Złoty radził sobie dzielnie, szczególe po dobrych danych o sprzedaży detalicznej, która w grudniu wzrosła o 7,2 proc. w skali roku. Niestety wzrosło także bezrobocie, do 11,9 proc. w ostatnim miesiącu ubiegłego roku. USD/PLN był notowany nawet powyżej poziomu 2,91 zł, jednak kursowi udało się zejść poniżej tej granicy. EUR/PLN oscyluje tymczasem wokół 4,08.
Rynek walutowy ewidentnie czeka na komunikat po dzisiejszym posiedzeniu władz monetarnych USA oraz na piątkowe dane o amerykańskim PKB za IV kwartał. Póki co wydaje się, że dolar nadal może zyskiwać na wartości, ze względu na swoją renomę bezpiecznej waluty, a także w perspektywie przyszłych stóp procentowych.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo