W poniedziałek Główny Urząd Statystyczny podał, że w styczniu produkcja przemysłowej w ujęciu rocznym wzrosła o 15,6 proc., a w skali miesiąca poszła w górę o 0,4 proc. W grudniu, po korekcie było to odpowiednio: +5,9 proc., -6,7 proc. GUS poinformował też, że w tym samym miesiącu ceny produkcji sprzedanej przemysłu wzrosły r/r o 2,9 proc., a w skali miesiąca poszły w górę o 0,5 proc. W grudniu, po rewizji było to odpowiednio: +2,6 proc. i -0,5 proc. Na rynku oczekiwano, że w styczniu w ujęciu rocznym, produkcja przemysłowa wzrosła o 11,8-11,9 proc., a wskaźnik PPI zwyżkował o 2,9 proc.
Dane o cenach produkcji sprzedanej przemysłu, podobnie zresztą jak te zeszłotygodniowe o inflacji, są w 100 proc. zgodne z oczekiwaniami i pozostają neutralne z punktu widzenia najbliższej decyzji RPP. Z drugiej strony wyższa niż prognozowano dynamika wzrostu produkcji przemysłowej, nie tylko pokazuje to, że w I kwartale nasza gospodarka rozwija się w bardzo szybkim tempie (najprawdopodobniej ok. 7 proc. wobec ok. 6,5 proc. w IV kwartale), ale też zniwelowała nieco na rynku obawy o pojawienie się impulsu inflacyjnego ze strony płac, bo pokazała nadal szybki wzrost wydajności pracy. W takich warunkach, wzmocnione nieco w zeszłym tygodniu, danymi o silnym wzroście wynagrodzeń, argumenty „jastrzębi” w Radzie nieco osłabły.
Wbrew poglądowi wielu analityków i ekonomistów, nieprawdą jest jednak to, że dane o produkcji przemysłowej wyraźnie oddaliły w czasie termin podwyżki stóp procentowych przez RPP. W zeszłym tygodniu, w raporcie specjalnym po danych o płacach pisałem, że nie jest wykluczone, że do zaostrzenia polityki monetarnej w Polsce dojdzie już na koniec tego kwartału, a najpóźniej w kwietniu. Choć po tak silnym wzroście produkcji przemysłowej prawdopodobieństwo podwyżki już w marcu lub kwietniu spadło praktycznie do zera i tym samym zmuszony jestem do weryfikacji terminu, to nie wydaje mi się, aby przesunięcie tej daty było znaczne. Podwyżki spodziewam się w II kwartale, a konkretnie w maju. Dlaczego? Liczenie przez większość rynku na to, że polska gospodarka będzie się coraz szybciej rozwijała, przy niskiej inflacji jest nielogiczne. Już teraz wyraźnie widać, że grono jastrzębi w Radzie wyraźnie się powiększa. O ile jeszcze w końcówce zeszłego roku za podwyżką głosowali tylko trzej członkowie z jej obecnego składu (Filar, Noga, Wasilewska-Trenkner), to ostatnie wypowiedzi: Andrzeja Sławińskiego (dziś w Radiu Pin) i Andrzeja Wojtyny (12 lutego dla Rzeczpospolitej) sugerują, że także oni już na niedługo mogą opowiedzieć się za wyprzedzającym podniesieniem kosztu pieniądza w naszym kraju.
Rynek międzynarodowy:
Na początku wtorkowej sesji notowania europejskiej waluty względem dolara znalazły się na najwyższym poziomie od 3 stycznia. Kurs EUR/USD wzrósł do 1,3189. Inwestorzy mając w pamięci zeszłotygodniowe: słabe dane makro ze Stanów Zjednoczonych (sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa i nowe inwestycje budowlane oraz pozwolenia na nie) oraz wypowiedzi szefa Fed, a także oczekując na środowe informacje zza oceanu o inflacji za styczeń, po raz kolejny zmniejszyli swoje zaangażowanie w zielonym. Nie ma się co jednak dziwić. W ostatnim okresie prawdopodobieństwo obniżenia stóp procentowych przez Fed, w czerwcu wzrosło do ok. 25 proc.
Do dalszej aprecjacji euro jednak nie doszło. Co więcej, w kolejnych godzinach handlu, kurs EUR/USD spadł do poziomu 1,3133, a o 12:10 (CET) był równy 1,3140. Walucie Eurolandu zaszkodziły, bowiem poranne doniesienia z Niemiec dotyczące jedynie 3,2 proc., najsłabszej od grudnia 2004 r., dynamiki rocznego wzrostu cen produkcji sprzedanej przemysłu, która była niższa od prognoz (3,3 proc.) i wyraźnie mniejsza niż w grudniu (4,4 proc.). Choć „figura” ta raczej nie wpłynie na najbliższą decyzję ECB, który jak wszystko na to wskazuje w marcu zdecyduje się na kolejne zacieśnienie polityki monetarnej w strefie euro, to stała się ona zapłonem do lekkiej realizacji przez inwestorów zysków z krótkich pozycji w dolarze.
Przed rozstrzygnięciem rozpoczętego we wtorek dwudniowego posiedzenia Banku Japonii, dużo się także dzieje na rynku waluty tego kraju. Na przestrzeni ostatnich trzech dni (także dziś) jen wyraźnie traci zarówno do euro, jak i do dolara. Choć kontrakty wskazują na 60 proc. szansę na 25 pkt podwyżkę stóp procentowych, to rynek wcale nie jest o tym przekonany. Rząd Japonii oficjalnie zostawił wolną rękę w tej sprawie Bankowi, ale wypowiedzi jego przedstawicieli, nie pozostawiają złudzeń, co do tego, że wolałby, aby do podwyżki, w tym momencie nie doszło. Co więcej zdaniem większości analityków, nawet w przypadku podniesienia kosztu pieniądza, oprocentowanie waluty Nipponu pozostanie ekstremalnie niskie, a o zakończeniu „carry trading’u” jak na razie nie ma mowy.