Obniżka stóp przez Europejski Bank Centralny i lepsze dane z amerykańskiego rynku pracy nie wyrwały inwestorów z letargu. Dopiero pod koniec handlu zrobiło się bardziej nerwowo.
Jak można było się spodziewać, czwartkowa sesja nie przyniosła zasadniczych rozstrzygnięć. Handel toczył się przez większą część dnia leniwie w oczekiwaniu na to, co stanie się na szczycie państw Unii Europejskiej. Zamarły nie tylko rynki, ale i giełda plotek i domysłów. Nawet agencje ratingowe zrobiły sobie przerwę. Jedynie Fitch potwierdziła stabilność ocen kredytowych Polski, ale na to nikt nie zwrócił najmniejszej uwagi.
Reakcji nie było widać na rynkach po zgodnej z oczekiwaniami decyzji Europejskiego Banku Centralnego o obniżeniu stóp procentowych z 1,25 do 1 proc. Po jej ogłoszeniu indeksy na głównych giełdach europejskich spadły na chwilę pod kreskę. Krótkotrwały ruch w górę można było obserwować po informacji, że liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych za oceanem wyniosła 381 tys. i była 14 tys. niższa niż się spodziewano.
Bardziej nerwowo zrobiło się dopiero po konferencji prasowej EBC. Potwierdziły się wcześniejsze doniesienia o tym, że bank będzie nadal zwiększał płynność w systemie finansowym, nie tylko poprzez złagodzenie wymogów dotyczących zabezpieczeń związanych z refinansowaniem zadłużenia, ale obniży też z 2 do 1 proc. stopę rezerw obowiązkowych. Nieznacznie obniżona została prognoza wzrostu gospodarczego w strefie euro na 2011 r. Znacznie większa była korekta prognoz na 2012 r. Zdaniem EBC, dynamika gospodarki może oscylować między minus 0,4 a 1,1 proc., a w 2013 r.. sięgać 0,3-2,3 proc. Prawdopodobnie te właśnie dane rozczarowały inwestorów. Brak też było jasnej deklaracji o wsparciu w walce z kryzysem. Indeksy w Paryżu, Frankfurcie i Londynie po publikacji zniżkowały po około 1 proc. Po południu prezydent Francji Nicolas Sarkozy postraszył też rynki stwierdzeniem, że groźba rozpadu Unii Europejskiej nigdy jeszcze nie była tak duża, jak obecnie.
Handel na giełdach przebiegał według scenariusza podobnego, jak dzień wcześniej. W pierwszej godzinie notowań utrzymywał się umiarkowany optymizm. Wskaźniki na głównych europejskich parkietach zyskiwały po około 1 proc. Około południa testowały już poziom środowego zamknięcia, a około godziny 15.00 traciły po ponad 1 proc., a atmosfera wyraźnie się pogarszała.
W Warszawie na otwarciu główne indeksy szły w górę po 0,5-0,7 proc. WIG20 zdołał dotrzeć do 2273 punktów, zyskując 0,9 proc. Przed spadkiem pod kreskę bronił się znacznie dłużej niż wskaźniki w Paryżu, czy Frankfurcie. Byki dały jednak za wygraną wczesnym popołudniem, choć i wówczas skala spadku naszego indeksu największych spółek była o połowę mniejsza niż w przypadku CAC40 i DAX-a. Stawka spółek wchodzących w jego skład była wyjątkowo wyrównana. W trakcie pierwszej godziny handlu kursy większości z nich zwyżkowały po 0,7-1 proc. W drugiej, spadkowej fazie sesji, skala zmian była podobna, zmienił się jedynie ich kierunek. Pozytywnie wyróżniały się jedynie akcje KGHM, które rosły o około 1 proc. Na przeciwległym biegunie znalazły się walory Pekao, PKO, PZU spadające po 2 proc.
Mimo rosnącej pod koniec handlu nerwowości, sesja nie przyniosła rozstrzygnięć. Przyjdzie na nie czas po zakończeniu obrad europejskich przywódców.
Źródło: Open Finance