Po dwóch dobrych miesiącach maj przyniósł spodziewane wyhamowanie tendencji wzrostowej na warszawskiej giełdzie. Rosną obawy o kontynuację ruchu zapoczątkowanego w lutym, ale równolegle z nimi rosną także nadzieję na ożywienie w realnej gospodarce.
Główny indeks giełdy WIG20 wzrósł co prawda do najwyższego poziomu od 6 stycznia, ale ostatecznie maj zakończył się zwyżką tego indeksu zaledwie o 0,2 proc. Nieco lepiej radził sobie indeks szerokiego rynku WIG, gdzie miesięczna stopa zwrotu wyniosła 1 proc. Na tle innych rynków wypadliśmy jednak trochę blado. Gdzie nie spojrzeć, wzrosty były dość wyraźne i nie licząc Pragi (PX-50 stracił 1,8 proc.) dotyczyły także naszego regionu. Głównie za sprawą Rosji (RTS +30,6 proc.) i Budapesztu (BUX +16 proc.) indeks MSCI EM Eastern Europe (EUR) poszedł w górę o 16,6 proc. Rynek nie zachwycał tak jak w kwietniu także pod względem szerokości. Słabo zachował się przede wszystkim sektor bankowy. Indeks WIG-Banki stracił na wartości 6,1 proc., ale po kwietniowym wzroście o 34,2 proc. taki spadek nie był niczym nadzwyczajnym. Drugi raz z rzędu najmocniejszym indeksem sektorowym był WIG-Spożywczy. Do wzrostu o 26,1 proc. po kwietniowym +32,7 proc. przyczyniły się przede wszystkim walory Kernela (wzrost o 125,8 proc. od 31 marca). Udział tej spółki w indeksie WIG-Spożywczy wynosi obecnie 48,2 proc. Bardzo duże wzrosty były także udziałem spółek z branży chemicznej. Indeks WIG-Chemia zyskał 15,1 proc. po wzroście o 16,8 proc. w kwietniu.
Choć w maju nasza giełda praktycznie stała w miejscu po 19 proc. wzroście WIG20 w kwietniu, to generalnie na rynkach akcji wciąż panowała dobra atmosfera. Nastroje inwestorów w dalszym ciągu poprawiała cała fala lepszych odczytów indeksów nastroju zarówno ze Stanów Zjednoczonych jak również ze strefy euro. Jednym z największych pozytywnych zaskoczeń był odczyt wskaźnika zaufania konsumentów USA (Consumer Confidence Index), który wzrósł gwałtownie do poziomu 54,9 pkt. z 40,8 pkt. w kwietniu. Ten największy wzrost wskaźnika od początku kryzysu z rekordowo niskich poziomów może zapowiadać jego dłuższy zwrot i z pewnością potwierdza także okres lepszej koniunktury na giełdach. W bieżącej dekadzie trzy główne punkty zwrotne wskaźnika w latach 2000, 2003 i 2007 pokrywały się z głównymi punktami zwrotnymi indeksów giełdowych. W obraz poprawy wskaźników wyprzedzających dobrze wpisały się także odczyty amerykańskich indeksów ISM zarówno dla usług jak też dla sektora przemysłowego oraz jego europejskie odpowiedniki PMI, a także niemiecki wskaźnik Ifo. Wszystkie te wskaźniki znajdują się jeszcze w strefach wartości recesyjnych, ale ich wzrost jest zapowiedzią analogicznego zachowania wskaźników z realnej gospodarki w perspektywie kilku najbliższych miesięcy. Lepsze perspektywy pojawiły się zresztą także dla polskiej gospodarki. Publikowany przez BIEC Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury (WKK), który informuje z wyprzedzeniem o przyszłych tendencjach w gospodarce, wzrósł w maju o ponad 2,5 pkt. Jak napisano w komunikacie do tego raportu, jeśli nie pojawią się nadzwyczajne okoliczności, to w drugiej połowie tego roku polska gospodarka powinna odnotować pierwsze symptomy wzrostu rozpoczynające fazę ożywienia. Niewątpliwie te rosnące oczekiwania co do poprawy gospodarczej były głównym czynnikiem lepszej atmosfery na globalnym rynku akcji. Ten fakt powoduje jednak, że w kolejnych miesiącach sygnały płynące z tzw. „twardych danych” będą pod niezwykle silną presją wynikającą z obecnych oczekiwań. Jeśli dane te nie będą w stanie zaspokoić obecnych oczekiwań, które zresztą rosną trochę za szybko, to wśród inwestorów pojawi się rozczarowanie, które równie szybko powinno zostać zauważone na wykresach indeksów giełdowych.
Drugim czynnikiem dającym podstawy do optymizmu w nieco dłuższym terminie jest ewidentny koniec hossy na amerykańskim rynku długu. Maj był bowiem kolejnym miesiącem dynamicznego wzrostu rentowności papierów skarbowych do poziomów najwyższych od sześciu miesięcy. Wyprzedaż obligacji w Stanach Zjednoczonych, Europie i Japonii choć związana m.in. z rekordową podażą papierów skarbowych, które rządy emitują na sfinansowanie gigantycznych programów stymulacyjnych, świadczy o wzroście apetytu na ryzyko i powinna skutkować przesuwaniem kapitałów z rynku obligacji na rynek akcji, który dyskontuje coraz bardziej prawdopodobną poprawę w realnej gospodarce w perspektywie najbliższych miesięcy. Potwierdza to również wyraźny trend wzrostowy na rynkach surowców.
Pozytywny wpływ na rynek akcji ma również widoczne ożywienie wśród klientów funduszy inwestycyjnych. Kilka towarzystw poinformowało o dodatnim saldzie przepływów, m.in. Pioneer Pekao TFI, gdzie nadwyżka wpłat nad umorzeniami wyniosła w maju 135 mln zł. Według szacunków Zbigniewa Jagiełło, prezesa towarzystwa, majowe saldo wpłat i umorzeń na całym rynku powinno dać wynik dodatni w przedziale 600-700 mln zł. W ciągu ostatnich 18 miesięcy (do kwietnia) sumarycznie klienci wycofali ok. 34,5 mld zł z funduszy. Jeśli powyższa prognoza potwierdzi się, a wszystko na to wskazuje, to maj byłby pierwszym w tym roku miesiącem z dodatnim saldem przepływów. Jest też duża szansa, że wyraźna poprawa na giełdach odwróci niekorzystną tendencją przepływów w funduszach na dłużej, bowiem klienci TFI z reguły reagują na zmiany rynkowe z kilkumiesięcznym opóźnieniem. W tej sytuacji fundusze powinny na dłuższy czas znaleźć się po stronie popytu.
Majowa konsolidacja indeksu WIG20 w strefie zbliżonej do poziomów 1800-1900 punktów była niczym innym jak odpoczynkiem rynku po bardzo dynamicznym wiosennym podejściu. Wskazywany w licznych komentarzach i analizach poziom 1920 punktów jako docelowy poziom pierwszej fali odreagowania rozpoczętej w drugiej połowie lutego faktycznie okazał się na tyle silnym oporem, że pomimo kilku prób wyłamania rynek nie był w stanie pójść wyżej. Z drugiej jednak strony pomimo dość powszechnego oczekiwania głębszej korekty, rynek nie chciał także spadać, co oznaczało jego siłę. Porównanie majowej konsolidacji jako potencjalnego punktu zwrotnego ze historycznymi faktycznymi zwrotami rynku po podobnych falach odreagowania sugerowało, że im dłużej ceny stoją w miejscu, tym większa będzie szansa na kontynuację wcześniejszego ruchu wzrostowego. Scenariusz taki potwierdził początek czerwca. Indeks WIG20 bez wcześniejszego sygnału sprzedaży przełamał nie tylko opór na poziomie lokalnego szczytu w początku roku, ale także długoterminową linię trendu spadkowego oraz opadającą średnią 200 okresową. To pierwszy warunek konieczny potrzebny do identyfikacji zmiany trendu, a zarazem sygnał, że poziom docelowy trwającego ożywienia prawdopodobnie znajduje się powyżej 2000 punktów, bliżej okolic 2100 punktów. Gdyby obecna fala wzrostowa miała znieść cały zasięg bessy w zakresie analogicznym do sytuacji z 2001 roku (blisko 1/3 zasięgu punktowego), to należałoby oczekiwać końca zwyżki w okolicach 2144 pkt. To jednak tylko niekoniecznie uprawnione porównanie mające na celu wskazanie możliwości rynku podczas silnego odreagowania bessy. Prognozowanie docelowego poziomu obecnej zwyżki jest trudne.
Jacek Rzeźniczek
Źródło: Secus Asset Management SA