– Panie pośle, jako jedyny przedstawiciel opozycji zdecydował się pan uczestniczyć w pracach komisji śledczej. Jakie były przyczyny tej decyzji?
– Od początku przemian w Rzeczpospolitej Polskie Stronnictwo Ludowe zwracało uwagę na błędy prywatyzacyjne. Przypomnę, że kiedy Waldemar Pawlak tworzył rząd, to prywatyzacja, którą powszechnie uznawano za złodziejską, złą i niesprawiedliwą, jak na przykład BŚ, została przez nowego premiera bardzo źle oceniona. Jej autorzy, czyli ministrowie Stefan Kawalec i Marek Borowski zostali odwołani. Cała sprawa miała być wyjaśniana etapami przez instytucje finansowe, nadzór bankowy oraz przez odpowiednie organy państwa. Mam tu na myśli prokuraturę i sądy. Niestety, mimo powołania specjalnej podkomisji w ramach sejmowej Komisji Przekształceń Własnościowych te sprawy nie zostały wyjaśnione.
W Sejmie obecnej kadencji pojawiła się możliwość wznowienia działań zmierzających do wyjaśnienia okoliczności wielkich prywatyzacji bankowych. Uważałem, że w takiej komisji nie może zabraknąć przedstawiciela PSL. Jednocześnie jestem zdumiony, że duże opozycyjne partie polityczne, takie jak Platforma Obywatelska czy Sojusz Lewicy Demokratycznej, bojkotują pracę komisji. Wszystkim siłom politycznym powinno zależeć na ujawnieniu tej skrywanej przeszłości. Można jeszcze zrozumieć postawę SLD, który rozpoczynał te prywatyzacje, jednak dziwię się PO, która przecież niesie na sztandarach hasła wolności gospodarczej i przejrzystości życia publicznego. Tej partii powinno zależeć na odkryciu prawdy, wyjaśnieniu tego, co jest przedmiotem złych ocen społecznych.
– Wydaje się, że dotychczasowe zeznania świadków wskazują na to, że nie było większych nieprawidłowości przy prywatyzacji Banku Śląskiego.
– Myli się pan, panie redaktorze. Z dotychczasowych przesłuchań wyłania się dosyć jasny obraz sytuacji. Większość osób przesłuchiwanych przez komisję potwierdza, że wybrano zły moment debiutu BŚ na giełdzie, ponieważ rynek był w fazie tzw. bańki spekulacyjnej. Dyskusyjny był także sposób wyceny akcji. Przyjęto formułę opartą na teorii naukowej, która niestety rozminęła się z praktyką. Minister Borowski nie skorzystał z doradztwa Paribas i osobiście dokonał wyceny BŚ. Po drugie, ustalona cena akcji daleko odbiegała od poziomu, który wyznaczyła później giełda. Po trzecie, zarząd i pracownicy BŚ wycenili ten bank najlepiej, bo w pierwszych dniach obrotu sprzedali dużą część swoich akcji po cenie 13,5-krotnie wyższej od ceny określonej przez ministra Marka Borowskiego. A zatem to nieprawda, że tego banku nie można było odpowiednio wycenić. A może celowo akcje skierowano do obrotu właśnie w tym okresie? A może specjalnie zablokowano proces potwierdzania świadectw depozytowych? Przypominam, że tuż po debiucie ponad 50 proc. akcji będących własnością pracowników miało potwierdzenie rejestracyjne biura maklerskiego, a tylko 0,16 proc. akcji drobnych ciułaczy również zostało potwierdzonych. Te kwestie nie są jeszcze do końca wyjaśnione. O to będziemy pytać kolejnych świadków. Jeżeli nawet nie uda się rozwikłać tej zagadki, to jestem przekonany, że w stosunku do kilku osób czy w kwestii kilku wątków warto będzie jeszcze raz skierować wnioski do prokuratury. Tryb umarzania trzech dotychczasowych postępowań budzi wątpliwości. Organy ścigania niezbyt starannie zajmowały się badaniem okoliczności prywatyzacji BŚ. Można mieć także zastrzeżenia do raportu Najwyższej Izby Kontroli w tej sprawie. Kiedy się przegląda wyniki kontroli NIK, wyraźnie widać, że zajmowali się tym ludzie, którzy nie mieli żadnego doświadczenia w sektorze bankowo-finansowym. Warto wyjaśnić czy celowo dokonano takiego wyboru, czy też w NIK brakowało osób, które były przygotowane do badania tego typu procesów.
Nie ulega wątpliwości, że trzej kolejni ministrowie finansów nie wykazali należytej dbałości o interesy państwa oraz o rzetelność procesu prywatyzacji. W związku z tym nie wiadomo czy nie zostaną skierowane wnioski do Trybunału Stanu.
– A jednak, jeśli pojawiały się jakieś zastrzeżenia do sposobu prywatyzacji Banku Śląskiego, to właśnie w raporcie Najwyższej Izby Kontroli.
– Świadczy to tylko o tym, że prokuratorzy byli jeszcze gorzej przygotowani do badania tej sprawy niż przedstawiciele NIK. Pracownicy NIK próbowali przynajmniej przygotować dla Sejmu rzetelny raport pokontrolny. Dzisiaj istotne jest wyjaśnienie czy pewne działania były zbiegiem okoliczności, czy też był to zaplanowany ciąg zdarzeń. Jeszcze raz podkreślam, że dom maklerski był zupełnie nieprzygotowany do tak dużej operacji. Pomiędzy momentem wyceny akcji a dniem debiutu, do Komisji Papierów Wartościowych, do Ministerstwa Finansów oraz do prezesa NBP napływało wiele sygnałów świadczących o tym, że tempo potwierdzania świadectw depozytowych jest daleko niezadowalające. Wszyscy musieli sobie zdawać sprawę z tego, jak niewiele akcji zostanie wystawionych do sprzedaży w dniu debiutu spółki na giełdzie. Liczba dostępnych akcji miała przecież istotny wpływ na cenę. Te sygnały zostały zlekceważone. Powstaje pytanie, czy to wynikało z niewiedzy decydentów, czy było raczej elementem zaplanowanego ciągu zdarzeń.
Potem, na wniosek Komisji Papierów Wartościowych, minister finansów studzi giełdę, codziennie wpuszczając na rynek pulę akcji odpowiadającą mniej więcej liczbie akcji będących w obrocie w dniu rozpoczęcia notowań spółki. Ci, którzy podjęli tę decyzję twierdzą teraz, że to nie miało żadnego wpływu na cenę akcji. Jednak już wtedy wokół BŚ narastała atmosfera afery. W Sejmie toczyła się debata na ten temat i złożono wniosek o powołanie specjalnej podkomisji. Przyjęto już rezygnację ministra finansów i odwołano jego zastępcę. W tej sytuacji kolejny szef resortu finansów postanawia studzić giełdę, kierując do obrotu następne pule akcji. Obniża cenę tych aktywów, tak jakby chciał udowodnić, że poziom cenowy z pierwszych dni był przypadkowy. Podporządkowuje się sugestii KPW. Śmiem twierdzić, że w ten sposób minister finansów uczestniczył w działaniach spekulacyjnych.
A zatem, w pierwszych dniach obrotu właściciele akcji zarobili fortuny. Ci, którzy kupowali akcje później, licząc na godziwy zysk, zostali nabici w butelkę. Wyraźnie widać, że minister finansów reprezentujący Skarb Państwa uczestniczył w spekulacji, która wąskiej grupie akcjonariuszy – głównie pracowników BŚ – pozwoliła zarobić krocie. W ten sposób wyciągnięto znaczne środki z kieszeni drobnych ciułaczy. To nie było uczciwe. Nie dotrzymano zasad, które powinny obowiązywać uczestników wolnego rynku.
– Rozumiem, że pana zdaniem należało wstrzymać debiut spółki na giełdzie do momentu potwierdzenia większości świadectw depozytowych.
– Gdyby w obrocie znalazła się co najmniej połowa akcji, gdyby zaczekano przynajmniej dwa miesiące do czasu opadnięcia balonu spekulacyjnego, to być może wszystko przebiegłoby w bardziej cywilizowany sposób. Wtedy cena nie wzrosłaby 13,5-krotnie, a być może 5-krotnie, bo takie były prognozy analityków. Wydaje się, że byłoby to uczciwsze. Oczywiście po latach łatwiej dostrzec te zagrożenia, a udowodnienie zmowy czy naruszenia prawa po tak długim czasie nie będzie proste.
– Kolejna runda przesłuchań wyczerpie listę świadków wzywanych w związku z badaniem okoliczności prywatyzacji Banku Śląskiego. Czy ten etap prac komisji zakończy się jakimś podsumowaniem?
– Tak, dyskutowaliśmy o tym na posiedzeniu prezydium. Eksperci zostali poinformowani, że należy przygotować sprawozdanie z tej części prac komisji. Sformułujemy końcowe wnioski. Chodzi o to, aby nie pozostawiać tej sprawy otwartej przez następne dwa lata. Zresztą wydaje mi się, że taka powinna być zasada pracy komisji – jeśli zajmujemy się omawianiem jakiegoś wątku, to po zakończeniu przesłuchań powinniśmy podsumować wyniki naszej pracy przygotowując sprawozdanie. Dopiero wtedy możemy się zajmować kolejnymi sprawami.
– Czy przed przygotowaniem tego wstępnego podsumowania zamierzają państwo przesłuchać Wiesława Michalskiego, Aleksandra Kwaśniewskiego, Bogdana Pęka i Hannę Gronkiewicz-Waltz?
– Tak, jest wola przesłuchania tych osób, chociaż nie wydaje mi się, aby ci świadkowie wnieśli wiele nowych faktów do sprawy prywatyzacji BŚ. Natomiast, być może wskażą jakieś nieformalne mechanizmy, które wtedy funkcjonowały.
– Pani Hanna Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała, że nie będzie zeznawać przed komisją.
– Hanna Gronkiewicz-Waltz prawdopodobnie gra na zwłokę, podobnie jak prof. Leszek Balcerowicz, czekając na kolejne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie uchwały o powołaniu komisji. Moim zdaniem, to nie jest dobra linia obrony. Uważam, że jeśli pani Gronkiewicz-Waltz działała w ramach prawa, to nie ma się czego obawiać. Może stanąć przed komisją i udzielić odpowiedzi na pytania posłów. Przypominam, że przed komisją zeznawali premierzy Oleksy oraz Pawlak i korona im z głowy nie spadła. Jeżeli jednak była prezes NBP będzie się upierała, to sprawę przejmą prawnicy, a decyzję podejmą uprawnione instytucje wymiaru sprawiedliwości. Komisja zrobiła to, co do niej należało – skierowaliśmy do sądu wniosek o zastosowanie kary pieniężnej. Zobaczymy, co postanowi sąd. Niepotrzebny opór, niepotrzebna niechęć, niepotrzebna atmosfera podejrzliwości, która może się tworzyć w związku z decyzją Hanny Gronkiewicz-Waltz.
– Czy zmieniła się sytuacja prawna od czasu poprzedniego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 28 czerwca 2000 r.?
– Nie zmieniła się, ale komisja dysponuje ekspertyzami kilku kancelarii prawnych, z których jednoznacznie wynika, że Hanna Gronkiewicz-Waltz jako była prezes NBP nie ma immunitetu, który pozwalałby jej nie stawić się przed sejmową komisją. Powoływanie się na to orzeczenie jest bezpodstawne.
– Jaki związek z prywatyzacją Banku Śląskiego ma Wiesław Michalski?
– To pytanie trzeba by zadać posłom, którzy złożyli wniosek o przesłuchanie tego pana. Myślę, że tu chodzi o doniesienia prasowe oraz o usytuowanie tego, bądź co bądź przestępcy, w systemie bankowo-finansowym państwa. Prasa informowała o kontaktach polityków z panem Wiesławem Michalskim. Wnioskodawcy prawdopodobnie liczą na potwierdzenie tych doniesień podczas zeznań składanych pod przysięgą.
– Jaki będzie kolejny cel komisji?
– Posłowie koalicji chcą się zająć sprawami związanymi z Bankiem Turystyki. Uważam, że powinniśmy omówić kwestie dotyczące dużych prywatyzacji z lat 1998-2001. To wtedy nastąpiło przewłaszczenie sektora bankowego na rzecz kapitału zagranicznego. Warto zobaczyć, jak te procesy przebiegały. Wiadomo, że jeśli jest nadpodaż, to wtedy nie można uzyskać dobrej ceny za akcje, a przy tak pośpiesznej prywatyzacji o tym zapomniano.
– Czy komisja będzie pracować w czasie wakacji parlamentarnych?
– Uważam, że my także powinniśmy odpocząć, chociaż przez dwa tygodnie lipca. Jeśli to się uda, to wznowimy obrady już na początku sierpnia.