W środę rynki amerykańskie pokazały, jak niebezpieczne nadal są aktywa giełdowe. Po wtorkowej zwyżce o 2 procent przeważały komentarze, że gracze po trzydniowym odpoczynku w końcu poczuli wiatr w żagle i indeksy będą atakowały opór 935 pkt.
Wczoraj jednak całe plany zostały odłożone na przyszłość po tym jak dynamicznie zaczęła rosnąć rentowność 10-letnich obligacji amerykańskich, co skutkowało szybkim obniżeniem się indeksów. Ostatecznie S&P500 stracił niemal 2 procent i jest dokładnie w punkcie wtorkowego otwarcia.
Taki układ wydarzeń sugeruje, że gracze będą mieli nową „maskotkę” – rynek obligacji. Im będzie tam lepiej (czyli rentowność nie będzie rosnąć) tym lepiej będzie wyglądała sytuacja na rynkach akcji. Inwestorzy widać boją się coraz większej wyprzedaży super-bezpiecznych amerykańskich papierów, bo w końcu (sic!!) zauważyli, że amerykański rząd musi sprzedać tylko w tym roku obligacje za niemal 2 biliony dolarów. Przy tak dużej podaży długu nawet najbezpieczniejszego pożyczkodawcy w końcu wierzyciele mogą obawiać się o swoje pieniądze i chcieć na wszelki wypadek uciec w gotówkę. Scenariusz na razie fantastyczny, ale wczoraj już pojawił się w głowach graczy czym wywołał spadki.
Amerykańska sesja była absolutnie zaprzeczeniem tego co mogliśmy oglądać na krajowym rynku. Na GPW w środę początek sesji był zgodny ze wszelkimi oczekiwaniami. Po wtorkowym rajdzie zachodnich rynków o 2,5 procent wczoraj przyszła kolej na WIG20. Początkowy impuls i dwuprocentowy wzrost całkowicie ustawił dzień. Indeks ponownie znalazł się w środku przedziału konsolidacji 1800-1900 pkt., w której jest obecny już od trzech tygodni. Jedynym ciekawszym elementem dnia był obrót, którego wartość była jak łącznie podczas poprzednich dwóch dni.
Rada Polityki Pieniężnej zgodnie z oczekiwaniami nie obniżyła głównej stopy procentowej, ale obniżyła stopę rezerw obowiązkowych do 3 procent, co powinno według szacunków pozwolić na uwolnienie do polskiego systemu finansowego ok. 3 mld złotych.
Dziś w Europie zapowiada się ciekawy dzień. Z jednej strony w USA nic wielkiego się nie stało, bo spadki nie były poważne, ale z drugiej niechęć do wzrostów narasta. Dopiero popołudniu informacje o zamówieniach w Stanach i ilości sprzedanych nowych domów mogą przynieść dodatkowe impulsy, ale wydaje się że początek nie będzie spokojny i rynki będą wolały poczekać na amerykańskich graczy na minusach.
Paweł Cymcyk
Źródło: AZ Finanse