Wczoraj amerykańskie rynki dalej pasjonowały się stabilizacją tamtejszego rynku pracy. Do środowego raportu ADP doszły kolejny wskaźniki sugerujące, że najgorsze już za nami. Pierwszym była tygodniowa zmiana liczby nowych bezrobotnych w Stanach, która wyniosła 620 tysięcy i była zgodna z oczekiwaniami.
Cieszono się, że czterotygodniowa średnia liczba bezrobotnych spada, a ponadto aż o 15 tysięcy mniej osób z ponad 6,5 miliona nowych bezrobotnych pobiera zasiłek. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że najpierw zapadła decyzja o kierunku indeksów (wzrosty), a dopiero do niej budowano ideologię. Gdyby rynek faktycznie chciał mieć powód do wzrostów, to był nim zanotowany w pierwszym kwartale wzrost wydajności pracy w USA o 1,6 proc., a także odrobinę mniejszy od prognoz wzrost kosztów pracy (o 3 proc. zamiast 3,1 proc.). Wszystko super, ale przecież to opis stycznia-marca, a w kalendarzu już czerwiec, więc powód do wzrostów mizerny, choć jak widać wystarczający. Jeżeli dodatkowo dziś rządowy raport z amerykańskiego rynku pracy nie pokaże wyraźnego wzrostu bezrobocia powyżej prognozowanego 9,2 proc. to byki będą miały wyśmienity argument do przebicia 950 pkt. i rozpoczęcia kolejnego tygodnia równie dynamicznie co obecnego. Okrągły 1000 na S&P500 kusi równie mocno co krajowe 2000 pkt.
Chociaż wczorajszy początek w Stanach zapowiadał raczej spadki niż wzrosty to europejskie parkiety nie dały się na taki ruch nabrać. Czwartek rynki europejskie rozpoczęły na plusach z wyraźnym zadowoleniem, które wynikało z faktu, że środowa korekta w USA nie miała szansy przekształcić się w żadne podażowe zagrożenie, więc warto dalej było kupować akcje. Poranny optymizm skutkował osiągnięciem przez WIG20 dwuprocentowego wzrostu, który jednak nie utrzymał się długo. Wejście w strefę środowych szczytów sprawiło, że po dwóch próbach ich testowania popyt zrezygnował z dalszej walki.
W żadnym wypadku nie oznaczało to, że rynek jest zagrożony. Po prostu podczas codziennego okresu mniejszego ruchu w południe nastąpiło jedynie zejście do poziomu otwarcia, ale plusy nadał się utrzymywały. Pewności do dalszych wzrostów dodawały komunikaty banków centralnych – Anglii i ECB. Żaden z nich nie zaskoczył i oba pozostawiły stopy procentowe na niezmienionych historycznie niskich poziomach, ale znacznie większą wagę przywiązano do konferencji po posiedzeniach. ECB zapewnił, że bank dokona skupu papierów dłużnych za 60 miliardów euro i nie wykluczył rozszerzania tego kroku jeżeli sytuacja się pogorszy. Bank Anglii z koeli w swoim oświadczeniu potwierdził, że przeznaczy na skup obligacji 206 miliardów dolarów. Oba ruchu to proste kopiowanie zachowania amerykańskiego FED, jednak przy znacznie mniejszej skali. W zasadzie tak minimalny skup ze strony ECB ma jedynie znacznie symboliczne i należy go traktować jako gest dobrej woli, a nie realną pomoc gospodarczą. Mimo oczywistego minimalizmu graczom ruch się spodobał, bo doszli do wniosku, że jeżeli będzie gorzej to pomoc będzie większa, więc można czuć się bezpiecznie.
Końcówka sesji na GPW przebiegła już ewidentnie pod kierownictwem byków. Dodatkowo zdobyte parę punktów na fiksingu sprawiło, że indeks ponownie znajduje się blisko szczytów i dziś ma duże szanse kontynuować rozpoczęte na początku tygodnia wzrosty. Pozom 2000 pkt. jest tak blisko, że jego test wydaje się już teraz nieunikniony, a jeżeli nastąpi to pierwszy tydzień czerwca będzie najlepszym giełdowym tygodniem od listopada 2008 roku.
Paweł Cymcyk
Źródło: AZ Finanse