„Główny zarzut dotyczy manipulowania reklamą. – Teoretycznie mamy jasny przekaz: lokata terminowa do 7 czy do 8 proc. Klient nie widzi gwiazdek. Dopiero potem, czytając regulamin, dowiaduje się, że oferta, owszem jest ważna, ale do pierwszych 3 tys. zł. Tak się nie robi – przekonuje prezes Bartkiewicz. Szef ING BSK uważa, że banki konkurują w najgorszy z możliwych sposobów: brakiem przejrzystości oferty, spisanej w taki sposób, żeby klient nie połapał się, gdzie są ukryte haczyki.”, czytamy w „PB”.
„Za przykład niejasnej oferty prezes ING BSK uważa np. 8-procentową lokatę overnight, która w rzeczywistości daje 4 proc. rocznie. Wprowadził ją Alior Bank, a polega ona na tym, że pieniądze oprocentowane są przez pół doby. W efekcie klient dostaje tylko połowę odsetek, ale unika podatku Belki.”, pisze gazeta.
„Dlaczego Brunon Bartkiewicz zdecydował się na wypowiedzenie cierpkich słów pod adresem własnej branży? Z dwóch powodów: po pierwsze, uważa, że banki podcinają gałąź, na której siedzą, bo jednym ze skutków dezinformacji jest systematyczny spadek zaufania do sektora bankowego. Po drugie: nie chce być wrzucany do jednego worka z postępującą nieetycznie konkurencją.”, czytamy dalej.
Banki gmatwają nie tylko ofertę produktów inwestycyjnych, czy hipotecznych, ale także zwykłych lokat czy kont osobistych. Wysokie oprocentowanie podawane w reklamach uzależnione jest bardzo czesto od spełnienia dodatkowych warunków. Klienci, którzy zakładając konto w banku nie zapoznają się dokładnie z tabelą opłat i prowizji mogą ponosić dodatkowe koszty na przykład za kartę płatniczą, o czym bankierzy nie zawsze rzetelnie informują.
Więcej na ten temat w „Pulsie Biznesu” w artykule „Bartkiewicz piętnuje bankierów” autorstwa Eugeniusza Twaroga.