Biedni ci bankierzy. Nie dość, że z powodu trwającego od pięciu lat kryzysu bankowego (i grzywien za udział w aferach) muszą redukować koszty operacyjne, zwalniać załogę, zamrażać płace bądź likwidować całe oddziały, to z drugiej strony podlegają coraz surowszym sankcjom karnym.
Niemiecki rząd wkrótce ukróci swobodę podejmowania decyzji przez bankowców. Zgodnie z nowymi regulacjami ten, kto umyślnie – podejmując ryzyko inwestycyjne lub w wyniku zaniedbań – doprowadzi do narażenia instytucji bankowej na straty, trafi do więzienia. Za kratki pójdzie również wtedy, gdy sytuacja kryzysowa powstanie wskutek błędów i zaniedbań. Jest to kolejna pozycja na coraz dłuższej liście regulacji niemieckiego sektora finansowego – od wybuchu kryzysu pięć lat temu wydano już ponad 30 takich dyrektyw. Najnowsza mówi, że bankowcy i menadżerowie instytucji finansowych ponoszą osobistą odpowiedzialność za działania spekulacyjne. Grożą im w tym wypadku bardzo wysokie kary, począwszy od finansowych – można będzie dostać nawet 11 miliardów euro grzywny – po karę pozbawienia wolności do 5 lat.
Będą płacić kary
Za udział w aferze LIBOR szwajcarski bank UBS, jeden z największych na świecie zarządców majątków oraz jeden z 28 banków, zaklasyfikowanych przez organizację FSB do grona kluczowych instytucji finansowych, został ukarany astronomiczną grzywną w wysokości 1,2 mld euro. Odbiło się to negatywnie na zeszłorocznych wynikach finansowych – bank na koniec ubiegłego roku zanotował 2 mld euro straty w stosunku do roku poprzedniego, gdy zarobił około 3 miliardy euro.
Następny w kolejce stoi Deutsche Bank, który również brał udział w aferze LIBOR-owej i wobec którego toczy się śledztwo oraz spodziewana jest wysoka kara. Według „Wall Street Journal” bank zarobił na manipulacjach LIBOR-em 0,5 mld euro w 2008 roku. Nie jest to jedyna afera z udziałem banku.
W grudniu 2012 roku trwający w sumie ponad 10 lat proces zakończył się wyrokiem nakazującym bankowi wypłatę odszkodowania spadkobiercom Leo Kircha – niemieckiego magnata medialnego, właściciela takich stacji telewizyjnych jak Pro7 i Sat.1. Jego imperium upadło w 2002 roku wskutek – jak twierdził on i jego wspólnicy – wypowiedzi ówczesnego prezesa Deutsche Banku, Rolfa Breuera. Szef banku wcześniej na antenie jednej z telewizji zakwestionował linie kredytową Grupy Kircha mówiąc, że banki nie pożyczą spółce więcej pieniędzy. Nawiązywał w ten sposób do złej kondycji, w jakiej ówcześnie znajdowała się firma. Według magnata właśnie tak wypowiedź uniemożliwiła spółce refinansowanie długów, wzięcie nowych kredytów i w efekcie doprowadziła do upadku imperium.
Wysokość odszkodowania jeszcze nie jest ustalona, bowiem wyceną muszą zająć się rzeczoznawcy. Jednak szacuje się, że będzie wynosiła od 120 milionów nawet do 1,5 miliarda euro. Werdykt będzie bardzo kosztowy dla banku, który nie może się poszczycić rewelacyjnymi wynikami finansowymi za zeszły rok. Analitycy mówią dosadniej: jest fatalnie. Bank za cały 2012 rok zanotował symboliczny zysk w wysokości 700 mln euro za cały 2012 rok, przy czym strata netto w IV kwartale ubiegłego roku wzrosła aż do 2,2 mld euro. Z tego powodu bank wdraża program oszczędnościowy, mający zredukować koszty o 4,5 mld euro.
Będą zwalniać
Jednym z elementów planu ratunkowego nowego kierownictwa Deutsche Banku jest redukcja świadczeń pracowników oraz zamrożenie wzrostu płac dla około 25 tys. zatrudnionych. Oprócz pensji, programem cięć zostaną objęte niektóre świadczenia. Na spotkaniach biznesowych nie będzie więcej darmowej kawy. Firma zmniejszyła też limity kilometrów dla pracowników korzystających ze służbowych samochodów. Zamówione szkolenia i seminaria zostały odwołane, pomimo dość wysokich kosztów ich anulowania.
Ostatnio w branży bankowej łatwo stracić pracę. Commerzbank, który utopił pieniądze inwestując w greckie obligacje poinformował, że zwolni nawet 6 tys. osób. Również grupa ubezpieczeniowa Allianz zamyka swój oddział – Allianz Bank, co oznacza kolejne 450 osób do zwolnienia. Niemiecki HypoVereinsbank zamierza zredukować kadrę o 1 tys. osób do końca 2014 roku i zamknąć 45 oddziałów.
Na rynku polskim również planowane są redukcje. Do połowy bieżącego roku bank BGŻ zamierza zwolnić 370 osób. Redukcję zapowiedział również PKO BP, lecz nie na zasadzie zwolnień grupowych. Zwolnienia trwają od dłuższego czasu – w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy 2012 roku z pracą w banku pożegnało się 1400 osób. W tym roku prawdopodobnie nie będzie o wiele lepiej. „Zwolnień oczekiwać zapewne nastąpią także w bankach, które będą się łączyć. Jest to niestety nieunikniony proces podczas każdej fuzji. Redukcje obejmą zapewne pracowników BZWBK i Kredyt Banku, a także Raiffeisena i Polbanku” – komentuje Wojciech Boczoń, redaktor prowadzący portalu PRNews.pl.
Nie da się oprzeć wrażeniu, że spora część redukcji wywołanych koniecznością oszczędności spowodowana jest… błędami i złymi decyzjami kadr zarządzających banków. Na samym końcu tej spirali są szeregowi pracownicy „za okienkiem” – banki zapłacą kary ich stanowiskami.
