Osobnego działu zajmującego się detaliczną sprzedażą dostępu do Internetu oraz działu odpowiedzialnego za współpracę z operatorami i udostępnianie im łączy. Oba będą ciągle częścią tej samej firmy, jednak po podziale część detaliczna TP SA konkurowałaby o dostęp do łączy należących do części hurtowej spółki na takich samych prawach jak każdy inny dostawca Internetu. Ma to zwiększyć konkurencyjność rynku, poprawić dostępność Internetu i doprowadzić do obniżek cen. Proces podziału mógłby się rozpocząć w przyszłym roku.
O ewentualnym podziale firmy Urząd mówił już od dłuższego czasu. TP SA, mając i łącza, i dział sprzedaży detalicznej, nie jest zainteresowana świadczeniem usług swoim konkurentom – wynika z raportu zamówionego przez Krajową Izbę Gospodarczą Elektroniki i Telekomunikacji. Aby to zmienić, UKE chce rozdzielić działy hurtowy i detaliczny spółki: będą osobne zarządy, księgowość, system informatyczny.
Sama decyzja zapadnie dopiero za rok. Ten czas UKE poświęci na analizę polskiego rynku telekomunikacyjnego. Musi zebrać dane o działających na nim graczach, dostępnych usługach, cenach, istniejącej infrastrukturze czy stanie technicznym. Zebrany materiał zostanie przedstawiony Komisji Europejskiej. Jeżeli ta uzna, że separacja jest właściwym krokiem, rozpocznie się proces, który potrwa kilka lat, a jego koszt wyniesie 640-750 mln zł.
Za to w kieszeniach klientów w ciągu 10 lat pozostałoby 900 mln zł. – W wariancie najbardziej optymistycznym, jeżeli TP SA nie będzie utrudniała nam dostępu do danych i nie będzie nieustannie odwoływać się do sądu, to pierwsze efekty separacji rynek odczuje w roku 2011 – powiedział nam rzecznik UKE Jacek Strzałkowski. TP SA ma pozycję operatora dominującego, lwia część infrastruktury telekomunikacyjnej jest jej własnością. Spółka ma obowiązek udostępniać ją konkurencyjnym firmom. W praktyce bywa z tym różnie.
Dlatego mniejsi operatorzy, uzależnieni od infrastruktury TP SA, głośno popierają jej podział. Jaromir Łaciński, prezes GTS Energis: – Doświadczyliśmy przypadków, kiedy TP SA preferuje swój dział detaliczny, my nie możemy uzyskać od niej tak dobrych cen. Nie dziwię się, będąc w jej sytuacji, robiłbym tak samo.
TP SA planem podziału nie jest zachwycona. „W jego wyniku Polacy nic nie zyskają. Nie powstanie ani jedna dodatkowa linia telekomunikacyjna, ani jedno gospodarstwo domowe nie zyska w tym czasie podłączenia do Internetu” – pisze w oficjalnym komunikacie. Według TP SA podział byłby bezprawny i mógłby zaowocować chaosem na rynku. Firma zarzuca UKE, że bez pardonu wspiera innych operatorów jej kosztem i narzuca niekorzystne stawki rozliczeniowe. – Ceny, po których musimy udostępniać infrastrukturę konkurencji, są o 30 proc. wyższe od naszych kosztów – przekonują przedstawiciele TP SA.
Gigant zapowiada, że w tej sytuacji będzie dalej ograniczać budowę sieci. Przekonuje, że tylko on, a nie jej mniejsi rywale, jest w stanie inwestować na wielką skalę, co nabiera dużego znaczenia w kontekście światowego kryzysu gospodarczego, który powoli dociera do Polski. – Brakuje systemowego rozwiązania, które godziłoby interesy wszystkich stron i uwzględniało pieniądze z Unii Europejskiej. Czas pokaże, czy podział TP SA jest takim rozwiązaniem – mówi dr inż. Marek Średniawa z Politechniki Warszawskiej.
Telekomunikacja Polska ma alternatywny plan również polegający na zmianach organizacyjnych, jednak znacznie mniej głębokich. „Propozycje TP można zrealizować szybciej i taniej niż podział. Ich wdrożenie trwałoby około roku i kosztowałoby od 60 do 80 proc. mniej. UKE uczestniczyłby w każdym etapie realizacji planu” – podaje komunikat TP SA.
Maciej Bójko