W USA wszyscy wpatrywali się we wtorek w raporty kwartalne spółek. Po poniedziałkowej sesji dowiedzieliśmy się, że IBM miał przychody gorsze od oczekiwań, ale zyski lepsze od prognoz. Poza tym potwierdził prognozę na ten rok. W poniedziałek w handlu posesyjnym akcje taniały, ale we wtorek, w czasie regularnej sesji, drożały.
Również w poniedziałek po sesji Texas Instruments opublikował jednoznacznie bardzo dobre, lepsze od oczekiwań wyniki i przedstawił nieoczekiwanie dobre prognozy. To poprowadziło we wtorek na północ sektor producentów półprzewodników i pomagało indeksowi NASDAQ.
Przed sesją pojawiły się kolejne raporty, które nie były jednoznaczne, Bank Of New York, rozczarował dużym spadkiem zysków i drastycznym obcięciem dywidendy (z 24 na 9 centów na akcję). Cena akcji spadała, ale nie miało to mocnego przełożenia na cały sektor, bo ratowały go wypowiedzi Timothy Geithnera, sekretarza skarbu USA przed komisją Kongresu mającą za zadanie nadzór nad realizacją planu pomocy bankom. Stwierdził on co prawda, że trudności z wyceną „trujących” aktywów zatykają system kredytowy, ale powiedział też, że niektóre banki będą mogły zwrócić pomoc rządową. Powiedział też, że „olbrzymia większość” banków ma kapitały większe niż ich potrzeby. Te wypowiedzi znacznie poprawiły nastroje.
Pozostałe raporty spółek też nie były jednoznaczne. Merck i DuPont rozczarowały (ale kurs DuPont rósł), United Technologies opublikował wyniki lepsze od prognoz, Lockheed Martin też zadowolił i podniósł prognozy, ale Caterpillar (który opublikował wyniki lepsze od oczekiwań) prognozy obniżył (co nie przeszkodziło we wzroście cen akcji). Mocno drożały też akcje General Motors. Okazało się, że niezłomna postawa rządu nie była taka znowu niezłomna. GM może otrzymać pożyczkę 5 mld USD, która ma mu wystarczyć do 1 czerwca (wtedy ma przedstawić ostateczny plan restrukturyzacji). Chrysler może dostać na podobnej zasadzie 500 mln USD do 30 kwietnia.
Gracze mogli sobie wybierać, na które wynik chcą reagować. Więcej było tych słabych, ale jeśli rynek jest w „byczym” nastroju to te słabe lekceważy. Timothy Geithner i sprawa pomocy GM i Chryslerowi przekonały graczy, że szklanka jest do połowy pełna. Indeksy rosły, a na trzy godziny przed końcem sesji pojawiła się chęć do realizacji zysków. Niedźwiedzie były jednak za słabe. Ostatnie 1,5 godziny należało do byków, a indeksy odrobiły ponad 50 procent poniedziałkowego spadku. Taka zmienność może się nadal utrzymywać, ale sesja mówi nam jedno: pod byle powodem byki będą starały się podnosić indeksy,
GPW rozpoczęła wtorkową sesję niepewnie, ale bardzo szybko zatryumfowała chęć zapolowania na odbicie na amerykańskich giełdach. Pomagały graczom wyniki Texas Instruments i po części IBM. Indeksy rosły do południa (WIG20 zyskiwał już dobrze ponad 1,5 procent), ale potem napływające z USA raporty kwartalne doprowadziły do spadku cen akcji na innych giełdach, a to w szybkim tempie sprowadziło WIG20 w okolice wtorkowego zamknięcia. Rynek zachowywał się jednak zdecydowanie lepiej niż giełdy we Francji czy w Niemczech.
To wrażenie potwierdził szybki wzrost indeksów po rozpoczęciu sesji w USA. Polscy gracze zobaczyli, że amerykańscy inwestorzy nie wpadają w panikę i zaczęli kupować akcje. Dzięki temu udało się zakończyć dzień małymi wzrostami. Jak widać WIG20 nie bardzo chce wrócić pod linię bessy, co jest bardzo „byczym” sygnałem. Poza tym obrót nadal jest mały, co nadal sygnalizuje, że duże kapitały stoją z boku. Taka sytuacja może doprowadzać na każdej sesji do dużych zmian indeksów. Nie jest to rynek dla spokojnego gracza.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi