Aby mieć dostęp do rachunku przez Internet, trzeba podpisać tradycyjną umowę. Niestety, nawet w banku internetowym nie uda się dopełnić wszystkich formalności w sieci. Formularz można ściągnąć ze strony internetowej banku, trzeba go wypełnić, podpisać i zanieść do placówki bankowej lub wysłać pocztą.
W Fortis Banku dostęp do rachunku jest zabezpieczony hasłem i specjalnymi plikami, które klient przegrywa do przeglądarki. Do konta nie ma dostępu z innych komputerów. W Lukas Banku i Volkswagen Bank direct musimy mieć token, czyli specjalne urządzenie, na którym co jakiś czas pojawiają się nowe cyfry ważne przez krótki czas. Należy je wprowadzić, gdy dokonuje się operacji. Rozwiązanie to zapewnia duże bezpieczeństwo. Co prawda, w niektórych bankach za token trzeba płacić. Ale rekomendowany przez „Rzeczpospolitą” Volkswagen Bank direct nie pobiera opłaty od posiadaczy konta e-direct, a Lukas Bank inkasuje 1 zł miesięcznie, gdy klient przez cały miesiąc nie przeprowadzi żadnej operacji przez Internet.
W niektórych bankach (np. w mBanku i MultiBanku) obowiązują hasła jednorazowe. Posiadacz rachunku dostaje w zabezpieczonej przesyłce listę haseł. Musi je wprowadzać przy każdej operacji przelewu. Podobne rozwiązanie jest w Inteligo, ale tam zamiast listy haseł otrzymuje się kartę zdrapkę – podaje „Rzeczpospolita”.
Token, lista haseł jednorazowych, zdrapka czy specjalne pliki mają zabezpieczyć nas przed ewentualnym włamaniem do konta. Nawet jeśli złodziej zdobędzie nasze podstawowe dane (login i hasło) i zaloguje się do systemu, nie będzie mógł zrobić przelewów na inne rachunki.
Konieczność potwierdzania transakcji hasłem może być utrudnieniem. Dotyczy to zwłaszcza stałych płatności. Dlatego banki proponują definiowanie (w tym celu podaje się wszystkie podstawowe dane) przelewów; wtedy kod zabezpieczający wstukuje się tylko raz. Nawet gdyby złodziej włamał się do systemu, będzie mógł przelać pieniądze tylko na określone rachunki – czytamy w „Rzeczpospolitej”.