Lakoniczny komunikat, który na początku czerwca ukazał się inwestorom giełdowym mówił o tym, że Giełda Papierów Wartościowych „wznowiła obrót akcjami spółki FON po udanym przeprowadzeniu przez spółkę operacji scalania akcji”. Z nowym kursem spółka potrzebowała jeszcze miesiąca, aby z listy alertów znaleźć się w notowaniach ciągłych. Ale i tak z początkowego kursu 0,50 zł po operacji resplitu dzisiaj wartość jednej akcji oscyluje wokół 80 groszy. Tak dużych wzrostów kursowych giełda w Warszawie nie pamięta od czasów hossy przed nastaniem kryzysu.
Groźna „Lista Alertów”
Żeby zrozumieć mechanizm, który zmusił spółkę do scalenia akcji, należy przyjrzeć się giełdowej historii firmy FON. Przez ostatnie dwa lata, po kolejnych emisjach serii akcji, wartość jednego waloru dramatycznie spadała z kilkudziesięciu groszy osiągając w końcu wartość jednego grosza za akcję.
Wahania kursowe spółki oscylowały między 0,01 a 0,02 zł, co dla agresywnych i drobnych inwestorów oznaczało możliwość podniesienia zainwestowanego kapitału o 100 proc. w ciągu kolejnych notowań. Ale takie operacje dla samej spółki były dość szkodliwe. Wystarczy zauważyć, że zaraz po utworzeniu przez Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie „Listy Alertów” – to właśnie FON znalazł się na niej jako jedna z pierwszych spółek.
Na „Listę Alertów” trafiają spółki, które są w upadłości, wartość ich kapitalizacji nie przekracza 5 mln euro, charakteryzują się niskim poziomem płynności – w okresie trzech miesięcy mediana liczby transakcji wynosi mniej niż 10 transakcji na sesję lub mediana wartości transakcji jest mniejsza niż 50 tys. zł na sesję – oraz wysoką zmiennością kursu akcji (średni kurs w okresie miesiąca jest równy lub niższy niż 50 gr).
W przypadku gdy spółka zostanie zakwalifikowana na „Listę Alertów”, zarząd giełdy może oznaczyć w szczególny sposób nazwę akcji spółki w serwisach informacyjnych GPW lub w cedule, usunąć akcje z portfela indeksów giełdowych, bądź przenieść je do notowań w systemie kursu jednolitego. Po zakończeniu ostatniej sesji giełdowej w marcu, czerwcu, wrześniu i grudniu każdego roku, zarząd giełdy dokonuje okresowej weryfikacji akcji spółek zakwalifikowanych na „Listę Alertów”. Informacja o zakwalifikowaniu lub usunięciu akcji spółki z listy podawana będzie do publicznej wiadomości w formie komunikatu w dniu sesyjnym następującym po dokonaniu kwalifikacji lub weryfikacji.
Wieści z FON
Informacje docierające do rynku były dla FON niepokojące. We wrześniu 2008 r. spółka poinformowała o powołaniu 31-letniej gwiazdy polskiej gospodarki Anny Kajkowskiej na stanowisko prokurenta FON. Kajkowska otrzymała prokurę łączną, co oznaczało upoważnienie do wszystkich czynności sądowych i pozasądowych związanych z prowadzeniem przedsiębiorstwa, w porozumieniu z jednoosobowym wówczas zarządem spółki.
To właśnie wiek prokurenta najbardziej zaniepokoił rynek, choć Anna Kajkowska zajmowała się już wielkimi spółkami będąc członkiem Zarządu Atlantis SA, jej spółek zależnych oraz pełnomocnikiem Holiday Planet.
– Powołaliśmy Annę Kajkowską, ponieważ spółka potrzebowała dwuosobowej reprezentacji – mówi Piotr Żołtyński, prezes Fon SA. – Jednak sam proces scalania akcji był pomysłem Rady Nadzorczej spółki, zaś przeprowadził go wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej. Potrzebowaliśmy również pomocy kluczowego akcjonariusza, który uzupełniał ze swojej puli akcji tzw. resztówki drobnych akcjonariuszy. Jednak, czy sytuacja spółki była zła? Myślę, że nie była.
Prace nad przeprowadzeniem resplitu trwały od listopada 2008 r. Dopiero w wyniku współpracy spółki z Krajowym Depozytem Papierów Wartościowych i Giełdą Papierów Wartościowych udało się rozwiązać problem resztówek.
– Muszę przyznać, że pomogły nam i GPW, i KWDP i Komisja Nadzoru Finansowego – opowiada Żołtyński. – Mieliśmy dwa podejścia do całej operacji. Pierwsze nie wyszło, bowiem pojawił się problem resztówek.
A tego właśnie nie przewidziano w polskim prawie. Jeżeli spółka łączy swoje akcje zamieniając np. 50 na jedną – tak jak to było w przypadku FON SA – to pojawia się grupa udziałowców, którzy mają na przykład 45 akcji, bądź każdą ilość nie dzielącą się przez 50. I co z tym fantem zrobić? Na GPW nie są notowane ułamki akcji, a Konstytucja RP nie pozwala ani na zmuszenie kogokolwiek do wykupienia akcji do pełnej 50, ani na pozbawienie go papierów wartościowych wbrew jego woli.
Luki w prawie
Sprawą zajął się mec. Tomasz Łuczyński, którego kancelaria przeprowadziła dla FON pierwszą taką operację na GPW. Jak wspominał później, razem ze spółką był zmuszony do stworzenia złożonej konstrukcji prawnej. Ale tak naprawdę scalenie wyszło dlatego, że jeden z największych inwestorów FON przekazał pulę akcji, z której zostały uzupełnione rachunki innych inwestorów, tak by każdy z nich miał pełną liczbę akcji już po scaleniu.
– Procedura była bardzo długotrwała i nie udało nam się przeprowadzić resplitu za pierwszym razem – wspomina Żołtyński. – Podczas pierwszego podejścia musieliśmy zrezygnować w związku z uwagami Komisji Nadzoru Finansowego.
W końcu jednak odnotowano sukces: 2 czerwca 2009 r. dokonano wymiany akcji FON w stosunku 50:1. Oznacza to, że począwszy od sesji giełdowej z 3 czerwca 2009 r. w obrocie giełdowym znajduje się 32 740 807 akcji spółki, o wartości nominalnej 0,50 zł. Kursem odniesienia na sesję w dniu 3 czerwca 2009 r. był ostatni kurs FON SA pomnożony przez stosunek połączenia akcji.
Choć teoretycznie wszystkie spółki z „Listy Alertów” powinny być zainteresowane powrotem na parkiet główny GPW, chęć przeprowadzenia resplitu deklarują na razie nieliczni. Są to przede wszystkim niewielkie spółki groszowe. Choć coraz częściej inwestorzy spoglądają na dużych graczy rynkowych, którzy mimo niezagrożonej obecności na liście spółek w notowaniach ciągłych, a często nawet w głównych indeksach giełdowych, borykają się ze zbyt niską ceną akcji.
Zdaniem części ekonomistów, mimo że cena akcji często wynika z prostego niedoszacowania wartości spółki, co ma związek z obecną recesją w globalnej gospodarce, przeprowadzenie scalenia akcji jest jak najbardziej korzystne dla firmy. I dla inwestorów – co pokazał przykład spółki FON, której akcje są obecnie warte znacznie więcej niż notowanego w WIG20 Biotonu.
Z całą pewnością względnie małe zainteresowanie procedurą łączenia akcji wynika z nie do końca przejrzystego prawa, a więc w konsekwencji drogiej procedury resplitu.
PAWEŁ PIETKUN