Wtorkowych złych wieści z europejskiej gospodarki nie były w stanie zrównoważyć informacje o wzroście produkcji za oceanem, ani potwierdzenie ratingu Stanów Zjednoczonych przez agencję Fitch. To nienajlepiej wróży bykom.
Mimo fatalnych danych pokazujących spowolnienie gospodarcze w strefie euro, główne parkiety naszego kontynentu zdołały się we wtorek obronić przed większą przeceną. Po przedpołudniowych spadkach o prawie 3 proc., DAX zakończył dzień zniżką o zaledwie 0,45 proc., a CAC40 zredukował sięgającą 2,5 proc. stratę do 0,25 proc. Ta poprawa nastrojów, zapewne przejściowa, to zasługa dość spokojnej reakcji indeksów na Wall Street. Początkowo spadające po około 1 proc. zdołały przed zakończeniem handlu na naszym kontynencie złagodzić przecenę o połowę. Bykom zza oceanu udało się podciągnąć indeksy niemal do poziomu poniedziałkowego zamknięcia. Atak niedźwiedzi sprowadził jednak S&P500 do 1180 punktów, czyli o niemal 2 proc, w dół. Ostatecznie wskaźnik zniżkował o 1 proc., a Dow Jones spadł o 0,7 proc. W efekcie mamy zarys tworzącego się w ciągu ostatnich sesji przedziału wahań. Od dołu barierę dla spadków stanowią okolice 1120 punktów, z góry zaś hamulcem dla zwyżki staje się poziom 1204 punktów. Te wnioski mogą jednak lec w gruzach przy lada okazji. Taka okazja pojawiała się wczoraj w postaci danych o stanie europejskiej gospodarki. Nie została ona przez niedźwiedzie wykorzystana dzięki łagodzącemu wpływowi informacji o wzroście produkcji przemysłowej w Stanach Zjednoczonych o 0,9 proc. Można jednak mieć obawy, że europejskie dane tak łatwo skwitowane nie zostaną i rynki jeszcze sobie o nich przypomną. Szczególnie jeśli do niedawnej pesymistycznej informacji o dużym spadku wskaźnika aktywności gospodarczej w rejonie Nowego Jorku doszłyby równie złe dane dotyczące analogicznego wskaźnika dla Filadelfii, którego wartość zostanie podana do wiadomości w czwartek.
Paradoksalna była reakcja naszego rynku na dane o europejskiej, a w szczególności niemieckiej gospodarce. Powinny one naszych inwestorów zmartwić, tymczasem WIG20 skoczył o 2,4 proc. Podobną skalę zwyżki w przypadku mWIG40 i aż 3 proc. wystrzał sWIG80 można złożyć na karb odreagowania wcześniejszych spadków i niskiej płynności. Spowolnienie gospodarki, od której zależy spora część polskiego przemysłu z pewnością da jeszcze o sobie znać za pośrednictwem indeksów naszego parkietu.
Niewiadomą pozostaje dzisiejsza reakcja europejskich inwestorów na wyniki wtorkowego spotkania Angeli Merkel z Nicolasem Sarkozy. Z euroobligacji wyszły nici, a propozycja sklecenia czegoś na kształt europejskiego rządu gospodarczego jest mglista i trudna do realizacji już na etapie koncepcji, o skutecznym jego funkcjonowaniu nie mówiąc. Chwilowe 2 proc. tąpnięcie w Nowym Jorku zbiegło się w czasie z informacjami na temat ustaleń obu europejskich przywódców. W Azji na głównych parkietach dziś dominowały spadki. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei tracił 0,5 proc., w Szanghaju indeksy szły w dół po 0,2-05 proc., a na Tajwanie zniżka sięgała 0,7 proc. Kontrakty na amerykańskie indeksy rosły rano po 0,1 proc.
Źródło: Open Finance