Wczorajsza deklaracja największego banku Włoch Unicredito (m.in. inwestor strategiczny Banku Pekao) i HVB (główny udziałowiec Banku BPH) ma wielkie znaczenie. Do tej pory oba banki konsekwentnie odmawiały bowiem komentarza do pojawiających się od wielu miesięcy pogłosek o ich możliwej fuzji. Część analityków uważa, że to, iż UniCredito i HVB potwierdziły fakt prowadzenia strategicznych rozmów, może oznaczać, że ich finał jest już przesądzony. Oba banki tonują nastroje – w komunikacie zapewniają, że żadnych decyzji jeszcze nie podjęto, zaś „wynik tych rozmów jest ciągle obarczony niepewnością”,
Ewentualne połączenie UniCredito z HVB byłoby największą transgraniczną fuzją w historii bankowości. Według włoskiego dziennika finansowego „Il Sole 24 Ore” Włosi byliby skłonni zapłacić za każdą akcję HVB nawet po 22 euro.
Część niemieckich analityków uważa, że choć po ewentualnej fuzji HVB i UniCredito powstałby 14. największy bank na Starym Kontynencie, to tak naprawdę UniCredito nie jest zainteresowane całą grupą HVB, a jedynie przejęciem jego środkowoeuropejskich aktywów z polskim bankiem BPH na czele. UniCredito już dziś chwali się, że jest bankowym liderem w tzw. Nowej Europie (poza naszym Pekao ma duże banki m.in. w Chorwacji, Turcji i Bułgarii). Zyski z tej części bankowego koncernu UniCredito stanowią już co piąte euro zarabiane globalnie przez mediolańską grupę. Po przyłączeniu BPH grupa w cuglach zdystansowałaby innych wielkich graczy w regionie – KBC i Erste.
W Polsce niemiecko-włoska fuzja oznaczałaby prawdziwe trzęsienie ziemi. Powstałby największy bank, który pod względem posiadanego majątku zdystansowałby nawet PKO BP. Pekao i BPH mają łącznie 1327 oddziałów i zatrudniają 25 tys. osób. Zdaniem części analityków powstanie tak dużego banku mogłoby zostać nawet zakwestionowane przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, choć taki gigant miałby najwyżej 20 proc. rynku. W piątek akcje Banku Pekao skoczyły na warszawskiej giełdzie o 5 proc., zaś BPH – o ponad 8 proc. W poniedziałek oba banki nieznacznie straciły na wartości, odreagowując poprzednie wzrosty – podaje „Gazeta”.