Visa i Mastercard, najwięksi dostawcy kart płatniczych na świecie, postanowili naliczać dodatkowe prowizje za dokonywanie transakcji związanych z kryptowalutami. Najszybsza obecnie forma zakupu bitcoina i innych wirtualnych „walut” stała się jeszcze droższa – klienci poza standardową prowizją 4 proc. muszą dołożyć kolejne 5 proc. do interesu – donosi serwis TechCrunch.
To kolejny cios w osoby inwestujące w kryptowaluty – jeszcze wczoraj pisaliśmy o tym, że trzy z największych banków w Stanach Zjednoczonych (JPMorgan Chase, Citi, Bank of America) i Lloyds w Wielkiej Brytanii uniemożliwiły klientom dokonywania transakcji zakupu wirtualnej „waluty” z wykorzystaniem kart kredytowych. Wygląda na to, że w tych instytucjach, w których na taki krok się nie zdecydowano, fanów czeka rzucanie nie innych kłód pod nogi.
Wspomniana dodatkowa prowizja sięgająca w niektórych bankach 5 proc. wynika z innego oznaczenia takiej transakcji. Normalnie uznano by to za transakcję zakupu, banki jednak zaczęły ją klasyfikować jako zaliczkę. To jednak jeszcze nie wszystko – tego typu transakcje nie są także wliczane w okres bezodsetkowy karty kredytowej. Oznacza to, że bank zacznie pobierać odsetki od kwoty zaliczki już od momentu pojawienia się jej na rachunku karty – oprocentowanie zaliczki z karty kredytowej jest także wyższe od standardowego oprocentowania wykorzystanego limitu zadłużenia.Serwis przytacza przykład – obecnie korzystając z jednej z firm handlującej kryptowalutą i kupując bitcoina za 5000 dolarów, klient zapłaci ok. 500 dolarów prowizji, a do tego musi jeszcze doliczyć ewentualne odsetki.
Bitcoin nie ma dobrej passy – poza niechęcią banków i organizacji kartowych boryka się z niechęcią rządów i organów nadzoru finansowego. Obecnie jego cena spadła już o 70 proc. od przedświątecznych szczytów, o czym można przeczytać w dzisiejszym artykule na Bankier.pl: „Rzeź na bitcoinie. Dlaczego kryptowaluty wciąż spadają?”