W USA zachowanie inwestorów od początku środowej sesji dobitnie pokazywało, że gracze w najmniejszym stopniu nie boją się wyniku posiedzenia FOMC i opublikowanych we wtorek danych makro. Przypominam, że komentatorzy tymi właśnie czynnikami tłumaczyli wtorkową przecenę (ja w to nie wierzyłem). Gracze nie czekali na komunikat FOMC i ostro kupowali akcje. Indeksy rosy mocniej niż we wtorek spadały.
We wzroście indeksów pomagały informacje ze spółek i o spółkach. Po wtorkowej sesji Applied Materials (producent półprzewodników) ucieszył rynek prognozami. W środę Toll Brothers (deweloper) poinformował, że ilość kontraktów podpisanych na kolejny kwartał po raz pierwszy od czterech lat wzrosła. Macy’s (sieć sprzedaży) opublikowała raport lepszy od prognoz. Poza tym Standard & Poor’s podniósł rating dla Travelers (ubezpieczyciel), Bank of America podniósł rekomendacje dla Allstate, a Credit Suisse dla Verisign. Negatywnych informacji praktycznie nie było.
Po decyzji FOMC rozpoczęła się realizacja zysków. Kurs EUR/USD i indeksy giełdowe zaczęły się osuwać. Sama decyzja była praktycznie znana już wcześniej: brak zmiany poziomu stóp. W komunikacie znalazła się jednak informacja o powolnym ograniczeniu programu skupu obligacji, który to proces definitywnie zakończy się w październiku. Tego obawiali się właśnie inwestorzy – na rynku obligacji rentowność wpierw gwałtownie wzrosła, potem gwałtownie spadła, a w końcu zwiększyła się umiarkowanie. Fed bowiem zapewnił też, że mimo poprawy sytuacji gospodarczej stopy pozostaną na „wyjątkowo niskim poziomie przez czas dłuższy”. Było to dokładnie takie samo sformułowanie jak w ostatnim komunikacie. Widać, że Fed nie chce budować nadmiernie dużego balonu spekulacyjnego, ale jednocześnie nie chce popsuć nastrojów.
Nic dziwnego, że po przemyśleniu tego komunikatu wszystko wróciło do obowiązujących w czasie sesji trendów. Indeksy zwiększały skale wzrostu, a kurs EUR/USD znowu zwyżkował. Prawdę mówiąc powody do takiego wzrostu były żadne, bo Fed potwierdził po prostu to, co mówią już wszyscy: ożywienie jest w drodze. Rynek jest jednak w takiej fazie, ze już logicznie rozumować nie potrafi. Opór na 1.010 pkt. został zaatakowany i naruszony, ale potem indeksy zaczęły się osuwać. Sesja zakończyła się wzrostami indeksów, ale opór ocalał, więc obraz rynku się nie zmienił. Czekamy na bardziej zdecydowany ruch pamiętając o tym, że prawdziwą reakcję na komunikat FOMC bardzo często poznaje się dzień później.
GPW rozpoczęła środową sesję zaskakującym na pozór spadkiem indeksów. WIG20 (również MWIG40) błyskawicznie znalazły się na poziomie niższym od wtorkowego zamknięcia o dwa procent. Owszem, słabe nastroje na giełdach europejskich wpłynęły negatywnie na nasz rynek, ale skala przeceny była według mnie tak duża, dlatego że gracze wystraszyli się tym, co stało się w Chinach. Tam indeks Shanghai Composite stracił 4,7 procent i dał sygnał sprzedaży tworząc formację podwójnego szczytu.
Po tym spadku WIG20 powoli pełzł na północ, ale widać było, że na rynku panuje duży niepokój. Nie był jednak ta duży, żeby nie zmusić inwestorów do podążania za innymi europejskimi indeksami. W tej fazie drożały akcje KGHM, a WIG20 wrócił w pobliże poziomu wtorkowego zamknięcia. To już wyglądało bardziej normalnie. Po dotknięciu poziomu neutralnego WIG20 zaczął się osuwać, ale nie widać już było początkowej paniki. Rynek zachowywał się jednak dużo gorzej niż inne giełdy europejskie i po pobudce w USA WIG20 znowu tracił dobrze ponad jeden procent, ale po rozpoczęciu sesji w USA amerykański optymizm podniósł indeksy. Nie udało się jednak uniknąć mini-spadku. Można powiedzieć, że obóz byków nie chciał podejmować ryzyka przed publikacją komunikatu FOMC. Dzisiaj wszystko będzie zależało od reakcji rynków globalnych po publikacji danych o sprzedaży detalicznej w USA.
Piotr Kuczyński
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi