Złoto rzeczywiście przebiło ważny, psychologiczny poziom 1000 dol. za uncję i jest już blisko rekordu wynoszącego 1027 dol. Ceny tego kruszcu są z reguły postrzegane jako bezpieczna przystań: gdy na rynkach dzieje się źle, gdy inflacja zaczyna rosnąć, inwestorzy kierują swoją uwagę właśnie ku złotu.
Równocześnie możemy założyć, że wysoka inflacja będzie następstwem obecnego kryzysu finansowego. Jak widać, część inwestorów postanowiła już teraz wyprzedzić ten rozwój wypadków. W złoto możemy zainwestować na kilka sposobów. Najprostszym jest kupno złotych monet czy sztabek w specjalnych sklepach internetowych lub w NBP czy Mennicy Polskiej.
Wybieramy interesującą nas monetę – może mieć ona tylko wartość inwestycyjną (tzw. monety bulionowe) lub posiadać także pewną wartość kolekcjonerską – i zamawiamy. Przesyłka zostanie dostarczona pod wskazany adres. Minusem takiej inwestycji jest jej ograniczona płynność – na monety sami musimy znaleźć nabywców np. na serwisach aukcyjnych, można również spróbować odsprzedać je tam, gdzie je kupiliśmy, ale trzeba liczyć się wtedy z mniej atrakcyjną ceną.
Większe sumy, które wymagają większej płynności sprzedaży, w złoto możemy zainwestować poprzez certyfikaty inwestycyjne oparte na kruszcu, które są notowane na GPW – będziemy musieli założyć do tego rachunek inwestycyjny w biurze maklerskim. Innym sposobem jest kupno jednostek niektórych funduszy inwestycyjnych, np. zamkniętego funduszu Investors Gold FIZ.
W czasie poprzedniej gorączki złota na początku 2008 r. dostępne były także produkty strukturyzowane oparte o drogocenny metal. Jeśli ceny złota ustanowią nowy rekord, będziemy mogli spodziewać się kilku nowych struktur także i tym razem.
Paweł Satalecki