Słabe zakończenie wtorkowej sesji za oceanem i spore poranne spadki kontraktów na amerykańskie indeksy w połączeniu ze zniżkami na parkietach azjatyckich, nie stanowią najlepszej rekomendacji do kupowania akcji na dzisiejszej sesji.
Mimo spodziewanego odreagowania spadków, byki na nowojorskim parkiecie nie zdołały dowieźć do końca wtorkowej sesji choćby skromnej zwyżki. Ta, która pojawiła się na początku notowań szybko stopniała. Wskaźniki zeszły pod kreskę, a końcowy zryw zakończył się kontrą niedźwiedzi. Najwyraźniej za oceanem brakuje specjalistów od cudownych fixingów, którzy nieźle czują się w Warszawie. W efekcie Dow Jones spadł o 0,2 proc., a S&P500 o prawie 0,1 proc. Ten ostatni w najgorszym momencie zniżkował o 0,25 proc. i coraz wyraźniej spogląda w kierunku 1300 punktów.
Odbicie po serii spadków pewnie byłoby jak najbardziej na miejscu w najbliższych dniach, jednak wcale nie jest pewne, czy do niego dojdzie już dziś, a jeszcze bardziej wątpliwe jest, czy zmieni cokolwiek w obrazie rynku. Dziś na kontynuację wtorkowego wieczornego osłabienia wskazują spadające rano po 0,7 proc. kontrakty na amerykańskie indeksy. A to już zniżka pokaźna. Z kolei trudno spodziewać się poprawy nastrojów w nieco dłuższym horyzoncie, patrząc na to, czym martwią się Amerykanie.
James Bullard z Fed w St Louis stwierdził, że największe zagrożenie dla ożywienia w Stanach Zjednoczonych stanowi kryzys zadłużenia części krajów europejskich. Wypadało by zadedykować mu znaną z biblii maksymę „źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz”. Co prawda europejskie źdźbło wcale nie małe, ale amerykańska belka potężnego zadłużenia zaczyna coraz bardziej przygniatać. Z tej wypowiedzi można wysnuć wniosek, że niedługo inwestorzy za oceanem uświadomią sobie, że mają dwa kłopoty. Europejski i własny. Własnych zresztą mają więcej. Oznaki spowolnienia gospodarczego, brak poprawy na rynku pracy i nieruchomości, wciąż utrzymujący się na poziomie najwyższym od 18 lat odsetek banków uznanych przez amerykański odpowiednik Bankowego Funduszu Gwarancyjnego za zagrożone.
Spadki powróciły dziś na parkiety azjatyckie. Na godzinę przed końcem sesji Nikkei spadał o 0,6 proc., po około 0,4 proc. w dół szły indeksy w Szanghaju.
Wciąż gorąco jest wokół Grecji. Po opinii agencji Moodys, że restrukturyzacja jej zadłużenia spowodowałaby lawinę obniżek ratingów kolejnych państw europejskich, ostrzeżeniu greckiego ministra finansów, że wstrzymanie kolejnej transzy pomocy międzynarodowej spowoduje niewypłacalność, doszły jeszcze spekulacje o możliwości przedterminowych wyborów. Dziś czekają nas informacje o dynamice zamówień na dobra trwałego użytku za oceanem oraz publikacja indeksu cen nieruchomości.
Źródło: Open Finance