Turbulencje na światowych rynkach finansowych nie ominęły także rynku wina. Okazało się, że nie tylko nasze gusta czy smaki miały wpływ na konsumpcję win w tym roku, ale także fluktuacja kursów walutowych.
Wymuszona zmiana gustów miłośników win nie ominęła nawet takiej potęgi winiarskiej jak Francja. Wszystko zaś za sprawą relacji euro do innych walut starego kontynentu oraz Nowego Świata.
Zawirowania na pograniczu ekonomii i dobrego smaku najlepiej obrazują dwie pary kursów walutowych – EUR/AUD (dolar australijski) oraz EUR/GBP (Funt brytyjski).
Osłabienie kursu walutowego funta oznaczało, że pomiędzy październikiem a grudniem 2008 roku import win ze strefy euro (Francja, Hiszpania, Włochy) stał się o 25 procent droższy, co automatycznie zaważyło na wyższych cenach detalicznych win w Wielkiej Brytanii, która jest zresztą największym importerem win francuskich na świecie. – Dla Brytyjczyków taki skok cenowy, zarówno dla importerów win jak i odbiorców końcowych, stał się bardzo mocno odczuwalny – mówi Tomasz Wlazło bezpośredni importer win, właściciel firmy Visfera
Co z tego, skoro francuscy producenci, mając poparcie w postaci swojego ministra rolnictwa, uważali, że ich wina są najlepsze, (czytaj: nie potrzebują ani reklamy, ani PR), zaś turbulencje na rynkach walutowych są lokalną sprawą Brytyjczyków lub innych konsumentów. W konsekwencji takiego stanowiska Francuzi nie widzieli żadnych przesłanek do tego, by zmieniać swoje ceny. Tak więc przeciętny Brytyjczyk kupujący swoje ulubione wino w 2008 roku za 7,7 Funta, w 2009 roku już płacił za nie 9.6 funta.
Efekt? Pojawił się bardzo szybko. Jeżeli na twarde stanowisko Francuzów (oraz innych producentów ze strefy euro) nałożymy nastroje społeczne dotyczące rozkwitającego właśnie kryzysu, masowe bankructwa, zwolnienia pracowników, szybko okazało się, że sprzedaż i import wina francuskiego oraz z innych krajów Eurolandu gwałtownie spadła.
Osłabienie kursu AUD w stosunku do EUR odbiło się także na lokalnym rynku francuskim, gdzie wina z Australii stały się w ciągu kilku miesięcy tańsze średnio o 15 procent, a , francuscy konsumenci zaczęli zastanawiać się , czy w czasie zawieruchy gospodarczej i medialnego czarnowidztwa nie warto zacząć oszczędzać i kupować tańsze wino o porównywalnej jakości, czy też pozostać przy swoich rodzimych produktach…
Zachwiania walutowe można było odczuć również i na naszym podwórku. Spadek wartości złotego w stosunku do euro oznaczał dla polskiego konsumenta większy wydatek w sklepie z winami. Przykładowo cena butelki dobrej Reservy z Hiszpańskiego regionu Rioja skoczyła z 60-70 złotych w 2008 roku do 100-120 w tym roku. I do wyczerpania zapasów taka będzie nawet przy obecnym spadku kursu.
Źródło: Adrenalina PR