Wyszli już dawno giełdowi inwestorzy, liczący na świetlaną przyszłość i krociowe zyski wielu spółek obecnych na GPW. Mocno się przeliczyli, a ci którzy z nich jeszcze nie wyszli, wyszli na tym jak Zabłocki na mydle. Przyjrzyjmy się, jak na polskiej giełdzie przysłowiowe kupowanie plotek i dyskontowanie wielomilionowych kontraktów ustąpiło miejsca bezlitosnej sprzedaży faktów.
Szał radości z ubiegłej wiosny to już odległe wspomnienie, które zdusiła wewnętrzna niemoc paraliżująca jakiekolwiek działania. Adekwatnie do niepowstających stadionów, dróg i wszelakiej infrastruktury uszło powietrze z rozdętych wycen akcji spółek sektora budowlanego. Kto w chwili wybrania Polski i Ukrainy dał się ponieść zachwytowi i zainwestował w tę branżę właśnie ,,pod” Euro2012, trzymając walory do dziś, został solidnie odchudzony z kapitału. Odrabianie strat będzie trwało latami, gdyż na horyzoncie nie rysuje się żaden kolejny wiekopomny dar tego rodzaju.
Weźmy pod uwagę 10 giełdowych spółek (9 z branży budownictwa przemysłowego, jedna z hotelarskiej), których kursom udzieliła się w połowie kwietnia 2007 szczególna euforia. Nieprzypadkowo wyznaczenie historycznych szczytów ich wycen przypadło właśnie na tamten okres. Jedynie w przypadku Mostostalu Zabrze oraz Stalexportu maksima sprzed roku nie są jednocześnie rekordami wszech czasów. Za wyjątkiem Mostostalu Płock kursy spółek swych ówczesnych szczytów nie zdołały poprawić nawet w krańcowym okresie polskiej manii inwestowania w fundusze MiŚ z początku ostatnich letnich wakacji. Dziś natomiast mamy istny krajobraz po bitwie: dawno opadłe emocje, zrezygnowanie i dotkliwe straty. Dosadnie obrazują to dane zawarte w poniższej tabeli (ceny z zamknięć poszczególnych sesji; ostatnia kolumna – w oparciu kursy zamknięcia sesji 17 kwietnia 2008).
Źródło: opracowanie własne na podstawie danych z bossa.pl
Jak widać, intensywne grzanie kursów tych spółek tuż po ogłoszeniu decyzji było idealną okazją do pozbycia się papierów 8 z 10 badanych walorów. Ta skrajna spekulacja i przewartościowanie wpisywały się w trwający wówczas schyłek hossy. Od tamtego czasu zarobić dał i to całkiem solidnie Mostostal Warszawa, na umiarkowanym plusie są akcjonariusze Mostostalu Płock. Pozostałe 8 walorów przyniosło bardzo znaczące straty. Precyzyjniej, dwie zyskowne spółki dały zarobić średnio 65,4 proc., podczas gdy reszta stratnych spadła średnio o zawrotne 47,4 proc. Czyli aby powrócić do wycen z dnia transmisji wystąpienia Platiniego musiałyby od dziś zdrożeć o 111 proc. Gdyby po kursach z zamknięcia sesji 18 kwietnia 2007 stworzyć portfel inwestycyjny z równymi udziałami rozważanych dziesięciu walorów, to w ciągu roku jego wartość stopniałaby o blisko 25 proc. W tym samym okresie indeks WIG zniżkował o 21,2 proc., WIG20 o 19,4 proc., natomiast mWIG40 o 32,8 proc. Płynie stąd wniosek, że inwestycja w spółki najbardziej zainteresowane przyznaniem organizacji mistrzostw dała zwrot gorszy niż cały rynek.
Tymczasem w mediach już pojawiają się alarmistyczne sygnały poparte silnymi argumentami. Gazeta Prawna (14.04.2008) pisze, że przy obecnym tempie prac nad autostradami te planowane na Euro2012 będą gotowe w… 2030 r. Do zbudowania jest sześć stadionów, a osiem kolejnych ma być rozbudowanych. A gdzie są dalsze nitki metra, modernizacja kolei? Gruntowna przebudowa głównych warszawskich dworców kolejowych z braku czasu już została oddana walkowerem, wizje mających je opleść szklanych biurowców włożono między bajki, a Dworzec Centralny przytłaczający podróżnych swą socjalistyczną siermięgą zostanie… umyty (według relacji Życia Warszawy). Jakiekolwiek rzetelne przymiarki do inwestycji można zauważyć jedynie w branży hotelarskiej.
Jeśli zdołamy ustrzec się przed odebraniem nam organizacji Euro2012, to w nadchodzących kwartałach można rozważyć zakupy spółek mających szanse na realizację dużych kontraktów związanych z tą imprezą. Większość niedoszłych rekinów giełdowych sparzyła się i do gry długo nie powróci, jednak prawdziwe okazje do pomnożenia kapitału rodzą się podczas powszechnej niewiary i rezygnacji. Jeśli więc z czasem pojawią się systematyczne, a nie euforyczne zwyżki, to będzie to dużo zdrowsza okazja do zarobku. Ale w tym celu trzeba niezwłocznie wytrącić wszelkich decydentów ze stanu bezwładnej indolencji.
Aby tak się stało, to po upłynięciu 20 proc. czasu od momentu przyznania nam imprezy do chwili jej organizacji pozostaje spełnić kilka warunków wejściowych: natychmiast rozprawić się z paraliżem decyzyjnym, oglądaniem się na innych, zaniechać tworzenia jałowych ,,komitetów” i innych przybudówek, ukrócić próby przehandlowania terenów pod stadiony (vide: żenujące ,,przedstawienie” w Warszawie sprzed kilku miesięcy), a także skutecznie uciąć prawno-proceduralne furtki do niekończącego składania odwołań od rozstrzygnięć przetargów przez przegrane podmioty. Każdy kolejny miesiąc zwłoki podroży koszty inwestycji i z racji pośpiechu dyktowanego presją czasu zwiększy ryzyko powstania bubli mogących zagrażać bezpieczeństwu wielu tysięcy ludzi. W razie braku podjęcia tych kluczowych kroków narazimy się na śmieszność, zrujnujemy dobrze rokujące relacje handlowe z mocniej zmotywowaną Ukrainą i będziemy mogli zapomnieć o organizacji imprezy tego pokroju w ciągu kolejnych kilku pokoleń.