Jeszcze w grudniu mówiło się o korekcie (osłabieniu) złotego, która może potrwać przez większą część stycznia. Rzeczywiście, w ostatnich latach po bardzo dobrej końcówce roku, złoty tracił w styczniu. Tymczasem korekta nie przekroczyła swoim zakresem jednego dnia i wyniosła kurs złotego zaledwie do poziomu 3,8720 względem euro i 3,2730 wobec dolara, czyli o niewiele ponad 0,5 proc. Od wtorku obserwowaliśmy natomiast zupełnie inny obraz rynku – złoty zyskiwał z godziny na godzinę. W czwartek rano kurs EUR/PLN sforsował granicę 3,80, a kurs USD/PLN spadł poniżej 3,14. Złoty znalazł się znów ponad 18 proc. poniżej odchylenia od starego parytetu. Względem euro złoty jest najmocniejszy od czerwca 2002 r.
Stany decydują
Niewątpliwie złotemu pomogło osłabienie dolara na rynku międzynarodowym i rosnąca aktywność inwestorów zagranicznych, wracających do gry po świątecznej przerwie. Negatywne dane, które napłynęły we wtorek z gospodarki amerykańskiej dotyczące wartości indeksu ISM (54,2 pkt. wobec prognozowanych 57,5) oraz wydatków budowlanych (0,2 proc. wobec oczekiwań na poziomie 0,7 proc.) utwierdziły inwestorów w przekonaniu o słabnącej atrakcyjności dolara i skierowały szczególną uwagę w stronę opublikowanego we wtorek wieczorem zapisu z grudniowego posiedzenia FOMC. Odnalezione tam wzmianki, o tym, że w opinii części decydentów stopy procentowe są już na poziomie neutralnym, wzmogły obawy o rychłe zakończenie cyklu podwyżek stóp przez FED. Inwestorzy rozpoczęli odwrót od aktywów amerykańskich, poszukując dla swoich lokat młodszych i bardziej prężnych rynków. Od końca roku, gdy za euro płaciliśmy 1,1840 dolara, kurs EUR/USD wzrósł już o 2,5 proc., osiągając w środę wieczorem poziom 1,2140.
Kapitał płynie do Polski
Ruch ten przekładał się na szybkie i znaczne spadki kursu USD/PLN. Złoty zyskiwał jednak nie tylko wobec dolara. Kurs EUR/PLN, wolniej, lecz także pewnie zmierzał na południe. Ruchowi temu towarzyszyły trzy symptomatyczne zjawiska na polskim rynku finansowym. Po pierwsze, doskonałe wyniki aukcji polskich papierów skarbowych. Popyt na popularne obligacje 2-letnie okazał się większy od podaży o 360 proc., a średnia rentowność o ponad 10 punktów bazowych niższa niż zanotowano ostatnio w listopadzie. Po drugie, podobnie niższą dochodowość obligacji można było zaobserwować na rynku wtórnym. 5-letnie papiery skarbowe sprzedawane były za ceny gwarantujące niecałe 4,9 proc. zysku wobec ponad 5-proc. dochodowości notowanej na zakończenie 2005 roku. Wreszcie po trzecie, wciąż narastało zainteresowanie akcjami polskich przedsiębiorstw. Warszawska giełda znajduje się w stanie hossy. W 2006 roku przez pierwsze 3 dni obrotów zyskała ok. 6 proc.
Wszystkie opisane wyżej zjawiska składają się na jeden obraz – napływ kapitału zagranicznego do Polski i to napływ bardzo szerokim strumieniem. Polska nie jest zresztą wyjątkiem. Podobny przypływ inwestycji notuje rynek węgierski i czeski. A gdy rozejrzeć się szerzej po świecie – inne rynki wschodzące, choćby Brazylia i Argentyna.
Polityczne dywagacje
Rolę komentatora sprzyjającego procesom aprecjacyjnym złotego przyjął polski rząd. Minister finansów Teresa Lubińska stwierdziła, iż silny złoty jest zjawiskiem naturalnym, na które nie można nic poradzić. Podobnie spekuluje doradca ekonomiczny premiera Marek Zuber, według którego do końca roku kurs EUR/PLN osiągnie rejon 3,5 – 3,6 w stosunku do euro, a względem dolara może nawet sforsować barierę 3 złotych. Śledząc wypowiedzi osób związanych z rządem można było odnieść wrażenie, że wyrzekł się on ostatecznie zapowiadanej wcześniej walki o polepszenie koniunktury dla polskich eksporterów. Wypowiedzi premiera o kursie równowagi EUR/PLN na poziomie 4 złotych lub więcej odchodzą powoli w zapomnienie. Wraz z nimi opuszczeni mogli poczuć się polscy przedsiębiorcy, mozolnie budujący w ostatnich kwartałach przyrost polskiego PKB przez ekspansję na rynki zagraniczne.
Sytuacja w kraju i na świecie sprzyja dalszym wzrostom wartości złotego. Do ostatniego tygodnia stycznia oczekiwania związane z wymianą na rynku przychodów z mającej nastąpić emisji euroobligacji mogą zwiększać sentyment do naszej waluty. W najbliższych dniach wielokrotnie mogliśmy słyszeć o kolejnych coraz niższych poziomach kursów EUR/PLN i USD/PLN.
Komentarz przygotowali:
Krzysztof Kowalczyk
Anna Rams
Marek Węgrzanowski
WGI Dom Maklerski