Nie było euforii, choć już na otwarciu WIG20 znalazł się na najwyższym poziomie w tym roku przeskakując nieznacznie szczyt z końca sierpnia. Zamiast zakupów mieliśmy jednak realizację zysków.
Rano nastroje były dobre, lecz do ich podtrzymania potrzebne były nowe impulsy. Nie wystarczył do tego wzrost indeksu NY Empire State, bo jednocześnie opublikowano kilka raportów kwartalnych, które rozczarowały rynek. Szczególnie rozczarowała inwestorów Nokia, za sprawą strat, które pociągnęły w dół cały sektor technologiczny w Stanach. Goldman Sachs zarobił 5,25 dolara na akcję, a więc więcej niż oczekiwane 4,18 USD, lecz okazało się to zbyt mało dla inwestorów. Podobnie było z raportem Citigroup. Można więc mówić o pewnej niewrażliwości inwestorów na dobre raporty banków (bo ich akcje tanieją), ale być może inwestorzy odczuli pokusę realizacji zysków po wcześniejszych dobrych sesjach.
Warto także wspomnieć o rosnącej liczbie foreclosers w Stanach, czyli przejmowaniu domów przez kredytodawców. W III kwartale liczba takich „transakcji” wzrosła o 23 proc. w porównaniu rok do roku, przy czym wśród ofiar przejęć coraz częściej zdarzają się dłużnicy oceniani dotąd jako prime, a którzy ostatnio stracili pracę. Szczęśliwie liczba wniosków o zasiłki dla bezrobotnych spadła w tym tygodniu do 514 tys. (oczekiwano 525 tys.), więc są pewne szanse na ustabilizowanie sytuacji w kolejnych kwartałach.
U nas po rannym wyznaczeniu szczytu rynek cofnął się nieznacznie w okolice wczorajszego zamknięcia i tu oczekiwał na dane ze Stanów. Jeśli ktoś wyszedł na lancz między 13-14, to ominął go 40-pkt spadek indeksu, który właśnie w tym czasie miał miejsce. Do końca sesji już niewiele się zmieniło.
Taki odwrót po wyznaczeniu szczytu musi budzić zaniepokojenie posiadaczy akcji, ale nie jest powodem do darcia szat. Ostatecznie WIG20 co drugi dzień zmienia kierunek ruchu, a jeśli uznamy poranny wyskok tylko za naruszenie oporu, to indeks krajowych blue chips wciąż znajduje się w konsolidacji.
Obroty na całym rynku spadły dziś do 1,7 mld PLN (o 600 mln PLN), ale nie są znowu takie niskie – znacznie przewyższają standardy z ostatnich dni.
Również w Europie indeksy dziś traciły, ale – co nie jest znowu taką niespodzianką – był to znacznie płytszy spadek niż u nas (0,1 proc. w Paryżu, 0,3 proc. w Londynie czy 0,5 proc. w Budapeszcie). Trudno więc mówić o nerwowości, tym bardziej, że również notowania w USA zaczęły się od równie łagodnej zniżki (która jednak zepchnęła Dow Jonesa ponownie poniżej 10 tys. pkt).
Dolar był dziś mało zdecydowany – to umacniał się, to tracił i ostatecznie pod koniec dnia przyjął wartość zbliżoną do wczorajszego zamknięcia. Notowania złotego zmieniły się równie nieznacznie (choć w trakcie dnia złoty spadał).
Spokojnie było też na rynku surowcowym, ropa utrzymała się nieznacznie powyżej 75 dolarów za baryłkę, złoto potaniało o 0,6 proc., a miedź o 0,7.
Emil Szweda
Źródło: Open Finance