Kiedy w styczniu wchodziła w życie rekomendacja ZBP, banki sprytnie wykorzystały to jako pretekst do nasilenia swoich promocji. Dzisiaj, na cztery miesiące po rekomendacji mamy drugą odsłonę walki o klienta. Nie liczą się ciekawe reklamy, a konkretne propozycje – banki oferują wszystko za darmo, a coraz częściej płacą klientom! Alior Bank przebił nawet rozdającego banknoty Depardieu.
Alior Bank podwyższając opłaty dla stałych klientów grudniu ubiegłego roku, naraził się na falę krytyki za niespełnione obietnice. Pamiętamy chociażby reklamy mBanku z przeciekającym melonikiem. Oferta rachunku, pomimo opłat, nadal została jednak atrakcyjna. Bankomaty bez prowizji, bezpłatne przelewy i pakiet assistance zatrzymały klientów, którzy przyjęli do wiadomości kilka złotych miesięcznej opłaty. Trudno jednak walczyć o nowych użytkowników, skoro konkurencja oferuje wszystko za darmo i jeszcze zaczyna płacić drobne kwoty za otwieranie kont. Wszyscy znamy Alior Bank z nietypowych produktów i kampanii. Tym razem bank wytoczył ciężkie działo: zapłaci klientom za przeniesienie konta i zwerbowanie znajomych do otwierania kolejnych. Maksymalna stawka, jaką można zarobić to 600 zł!
Bank płaci Tobie
W pewnym momencie zaczęliśmy żartować, że niedługo banki będą nam płacić za korzystanie z ich usług. Kilka tygodni później zobaczyliśmy uśmiechniętego Gerarda Depardieu rozdającego klientom Banku Zachodniego WBK 100 zł za każdy nowy rachunek. Chociaż konto wcale nie było bezpłatne i stanowiło ciekawą propozycję głównie dla klientów, którzy uznają je za swój główny rachunek, to jednak reklama zdziałała po raz kolejny cuda i bank pochwalił się liczbą zakładanych kont dziennie na poziomie… 2,5 tysiąca.
Skoro 100 zł dało taki efekt, to jak szybko promocyjną liczbę 10 tys. kont osiągnie Alior? Na samo wejście, bank proponuje 50 zł miesięcznie przez pierwsze 4 miesiące użytkowania konta. Za każdego zwerbowanego do Aliora klienta można zarobić kolejne 50 zł. Premie można otrzymywać przez 12 miesięcy, więc maksymalna kwota to 600 zł. Oczywiście konto musi być naszym głównym rachunkiem, czyli mamy obowiązek przelewać tam rentę, stypendium, wypłatę itp. oraz wykonywać i co najmniej raz zapłacić za zakupy karta debetową. Niezadowoleni mogą być tzw. „łowcy wisienek”, którzy tylko wypatrują ofert z premiami, bonusami i lepszym oprocentowaniem. Żeby zgarnąć pełną pulę – 600 zł – trzeba nie tylko przenieść się całkowicie z rachunkiem, ale i zwerbować do Aliora kilku znajomych. Trudno powiedzieć jak zareagują stali klienci Aliora, którzy przełknęli opłaty, a teraz nie dostaną nic za swoją lojalność.
Nie dalej jak tydzień temu, Open Finance (czyt. Getin Noble Bank) wprowadził na rynek ofertę rachunku osobistego nie z gotówką, a z prezentem dla użytkownika. Nawigacja GPS była rozdawana każdemu klientowi, który uzna konto za swój główny ROR, będzie tam przelewał regularnie wypłatę i dokonywał operacji bezgotówkowych kartą na kwotę 500 zł miesięcznie. Tym sposobem rachunek bankowy stał się niczym innym jak produkt sklepowy, do którego dostajemy gratisy. Po ofercie Alior Banku będzie jednak trudno skusić klienta zwykłym gadżetem, skoro konkurencja rozdaje pieniądze. Skoro 100 zł w BZ WBK przyciąga 2,5 tys. rachunków dziennie, to ile nadrobi Alior proponując 200 zł na początek?
Konto na wagę złota
Rachunek osobisty wydaje się narzędziem, na którym bankowcy nie mają szans na duży zarobek. Skoro coraz więcej usług oferowanych jest za darmo, to w takim razie bank dokłada do interesu – w ten sposób klienci interpretują politykę banków. Nic bardziej mylnego. Konto bankowe to kanał dostępu do klienta, dzięki któremu można zaoferować mu inne produkty. To tak jak z serwisem YouTube – oglądamy i publikujemy w nim video za darmo. Sam serwis generuje z kolei miliony z reklam, które docierają do nas w trakcie oglądania nagrań.
Jeśli posiadamy rachunek w banku, to na podstawie wpływów na konto bank oszacuje jaką może nam zaproponować kartę kredytową, pożyczkę, limit w koncie lub debet. Rekomendacja T ma również związek z „ciśnieniem” na konta. Dostęp do historii rachunku pozwala na monitorowanie klienta, co ułatwia odpowiedzialną politykę kredytową. Inna sprawa, że jak klienta raz złapiemy, to już nam szybko nie ucieknie. Polskim zwyczajem jest pozostawianie otwartego rachunku, nawet jeśli zmieniliśmy nasz główny bank. Nabija to statystyki bankom, a w przypadku płatnych kont obciąża niepotrzebnie portfele klientów.
Ostatnia korzyść z konta to po prostu pieniądze, które się na nich znajdują. Środki powinny leżeć na rachunku oprocentowanym lub depozycie, żeby walczyć ze skutkami inflacji i generować niewielkie zyski – tak wygląda teoria. Ogromna ilość klientów nadal trzyma swoje oszczędności na ROR-ach twierdząc, że to ich sposób na oszczędzanie. W tym wypadku niska wiedza ekonomiczna działa na korzyść instytucji. Nie znając mechanizmu ochrony środków chociażby przed inflacją, oddajemy w ten sposób bankom przysługę. Nasze saldo na koncie to dla banku nic innego jak depozyt, za który nie musi płacić. Trudno operować tu konkretnymi sumami, jednak mamy w Polsce 25 mln kont. Alior przygotował 10 tys. kont promocyjnych, do tego dojdą zwerbowani w ramach kampanii klienci. Jest zatem o co walczyć.
Źródło: PR News