Niedawne odejście Marii Wasiak z Zarządu PKP S.A. wzbudziło wiele kontrowersji, ze względu na wysoką odprawę w kwocie 510 tysięcy złotych. Pieniądze są tematem, obok seksu i kwestii obyczajowych, wzbudzającym największe emocje. Dzieje się tak, ponieważ zaspokajają one podstawową potrzebę ludzką – przetrwanie. Są również wyznacznikiem bytu oraz statusu społecznego.
Kontrowersje towarzyszą wielu odprawom i dyrektorskim pensjom, nie tylko w Polsce. Wielkie emocje wzbudził w zeszłym roku międzynarodowy koncern farmaceutyczny Pfizer, który wypłacił odchodzącemu prezesowi, Henry’emu McKinnelowi, 188 mln dolarów odprawy. Równie kontrowersyjne było odejście prezesa Nokii, Stephena Elopa, który otrzymał ponad 18 mln euro. Od każdej reguły są jednak wyjątki – szef Dresdner Banku zrezygnował z odprawy w wysokości 3,6 mln euro.
Pieniądze wzbudzają emocje szczególnie w czasach, gdy statystyczny Polak zarabia 3941 PLN brutto miesięcznie (Sedlak & Sedlak). Ale tylko w teorii, bo w praktyce średnią tę zawyżają wynagrodzenia w warszawskich korporacjach i na stanowiskach menedżerskich. Doświadczenie pokazuje, że zarobki wahają się od 1500 do 2500 zł miesięcznie na rękę, a to ledwie wystarcza na opłacenie rachunków. Nic więc dziwnego, że Polaków oburzają milionowe pensje i odprawy prezesów. Wszyscy chcieliby zarabiać lepiej, mimo to nieliczni decydują się na karierę menedżerską. To pewien rodzaj hipokryzji szeregowych pracowników, którzy są niechętni do zmiany kierunku swojej kariery zawodowej. Najwięcej bowiem zarabia się tam, gdzie konkurencja jest najmniejsza, a zapotrzebowanie duże. To prawo rynku – tłumaczy Piotr Michalak, nauczyciel biznesu.
Rozważając temat pensji, nie można pomijać kwestii podatków, które w Polsce wynoszą aż 41%. Ze średniej polskiej pensji 3941 zł brutto Kowalski otrzyma 2813 zł na rękę. Jednak prawdziwy koszt dla pracodawcy wyniesie 4758 zł. Część składek ubezpieczeniowych płaci bowiem pracownik, a część pracodawca. Taki podział jest wyreżyserowanym, manipulacyjnym sposobem stosowanym przez ZUS i aparat państwowy do utrzymania społeczeństwa w nieświadomości wobec realnych kosztów zatrudnienia. Stąd wśród pracodawców funkcjonuje nieformalne pojęcie “pensji brutto-brutto”, czyli takiej, która obejmuje wszystkie koszty zatrudnienia. Nadal bowiem większość Kowalskich nie ma pojęcia o tym, że 41% ich pensji idzie na ZUS i podatki, z czego jednak większość stanowi właśnie ZUS: różnica między kwotą netto 2813 zł, a “brutto brutto” 4758 zł wynosi aż 1945 zł, z czego 282 zł to podatek dochodowy, natomiast 1663 zł to rozmaite ubezpieczenia. Przez tę zagrywkę pracownicy czują się nieszanowani przez firmy, w których pracują, czują się wykorzystywani i narzekają, że z ich wysiłków tak niewiele otrzymują. Tym bardziej denerwują ich pensje prezesów – wyjaśnia Piotr Michalak.
Mało który pracownik wie, że jego koszt wynosi pracodawcę co najmniej dwa razy więcej, niż wynosi jego pensja na rękę. Pamiętajmy również o 23% VATu, które firma i tak musi oddać do Urzędu Skarbowego. Przy średniej krajowej otrzymamy sumę 7380 zł z VAT. Do kosztów generowanych przez zatrudnianie pracowników, dochodzą również koszty maszyn, towarów, magazynów i biur. Pracownicy, nieświadomi realnych kosztów zatrudnienia, odczuwają poczucie krzywdy spowodowane niskimi zarobkami. Pracodawcy nieposiadający umiejętności przywódczych i traktując ludzi z góry, nie pomagają zmienić takiego stanu rzeczy doprowadzając do atmosfery wzajemnego braku zaufania.
Co zatem zrobić w obliczu ogromnej różnicy między przeciętnymi pensjami, a wynagrodzeniami prezesów wielkich firm? Czy tak ogromne różnice są uzasadnione? Okazuje się, że na zachodzie Europy, pomimo wyższych pensji, pracownicy narzekają tak samo jak Polacy. W Szwajcarii w 2008 roku zorganizowano i przegłosowano referendum, na podstawie którego wprowadzono ustawę ograniczającą wynagrodzenia dla prezesów – dodaje Piotr Michalak. Pomniejszenie zarobków prezesów nie wpłynie jednak na wynagrodzenia pracowników. Prawo musi bowiem dopuszczać pewien stopień swobody gospodarczej. Zawsze znajdzie się sposób na to, aby dużo zarabiać. Jeśli ustawa ograniczy zarobki prezesów, zaczną szukać innych możliwości – założą własne biznesy lub przeniosą się do innych krajów. Zadaniem kompetentnego menedżera jest generowanie zysków i ciągłe dostosowanie do sytuacji na rynku tak, by poradzić sobie w każdej sytuacji. Ponadto wynagrodzenia to tylko niewielka część wszystkich budżetów i wydatków ponoszonych przez firmy. Obcięte prezesowskie pensje nie zostaną przeznaczone na premie dla szeregowych pracowników, bowiem firma to nie organizacja charytatywna i ma wiele więcej wydatków.
Czy można w jakiś sposób poprawić obecną sytuację? Każdy zarabia tyle, ile chce. Jeśli pracownik chce zarabiać więcej, musi poczynić w tym kierunku pewne kroki. Najlepiej postawić na edukację w kierunku zawodów najlepiej opłacanych oraz inwestować w kursy dokształcające. Na rynku zawsze będzie zapotrzebowanie na skutecznych menedżerów i liderów – radzi Piotr Michalak.