Teoretycznie dzisiejsza publikacja bilansu płatniczego może wpłynąć na zachowanie złotego, ale ja zakładam, że jeśli nawet pojawi się reakcja to będzie ona niewielka, bo publikacja bilansu rzadko wpływa na dłużej na notowania naszej waluty. Będzie ona nadal bardzo silna, ale pójdzie za kursem EUR/USD po publikacji danych z USA.
WIG20 rozpoczął sesję od wzrostu idąc za giełdami europejskimi, ale prawie natychmiast indeksy zaczęły się osuwać. Szczególnie mocno szkodził spadający kurs akcji KGHM. To była nadal konsekwencja piątkowej przeceny na rynku miedzi, która zresztą nadal zachowywała się słabo. W drugiej połowie dnia spadająca cena ropy pociągnęła w dół spółki sektora paliowego, a to poprowadziło na południe resztę rynku. WIG20 szybko ruszył na południe i spadając już nawet 1,3 proc, potwierdzał, że zeszłotygodniowe wybicie z trendu bocznego było jedynie pułapką.
Jednak w ostatnich dwudziestu minutach zdarzył się prawie cud. Odbijające ceny surowców (miedź nawet wyszła nad kreskę) i dobre otwarcie w USA pozwoliły na podciągnięcie kursów kilka spółek (przede wszystkim TPSA i PKO BP), a to wystarczyło, żeby WIG20 zakończył sesję bez zmian w porównaniu do piątku. Było to trochę sztuczne, ale liczy się wynik, a on jest taki, że powrót WIG20 pod 3.220 pkt. jest na razie nieznaczny i nadal nic nie jest pewne. Może się wręcz okazać, że ceny surowców odbiją (szczególnie, że ropa jest już blisko twardego wsparcia), a to pomoże naszemu WIG20.
Dzisiaj ostatnie spółki giełdowe publikują raporty kwartalne i to może wpłynąć na zachowanie WGPW, ale ponieważ to są już ostatki to wpływ będzie niewielki. Najważniejsze będzie zachowanie rynków amerykańskich po publikacji danych o inflacji i sprzedaży detalicznej i to właśnie zadecyduje o zamknięciu naszej sesji.
Dane makroekonomiczne zadecydują o losie sesji
Tydzień rynki europejskie rozpoczęły wzrostem indeksów. Najwyraźniej pomogło dobre, piątkowe zachowanie rynków amerykańskich. Szkodziły spadki cena akcji w sektorze surowcowym, a pomagał wzrost kursu Deutsche Telekom, w którym miał się zmienić szef oraz pogłoski o nadchodzących fuzjach i przejęciach.
W USA, podobnie jak w Eurolandzie, większość rynków niespecjalnie przejmowała się tym, że już od wtorku będą publikowane bardzo ważne dane makroekonomiczne. Piszę o większości rynków, a nie o wszystkich, bo na przykład kurs EUR/USD od rana spadał, bo gracze bali się poważnego oporu technicznego (1,295 USD) i woleli realizować zyski przed wtorkową publikacją danych o inflacji. Poza tym pomagała dolarowi rosnąca rentowność obligacji. Spadki cen obligacji (wzrost rentowności) wywołała wypowiedź Richarda Fishera, szefa Fed z Dallas, który powiedział, że gospodarka rozwija się bardzo szybko, a w Texasie widać objawy braku wykwalifikowanej siły roboczej.
Wzmocnienie dolara (czyli spadek kursu EUR/USD) zaszkodziło surowcom, których cena nadal spadała. Po bardzo nerwowym handlu miedź i złoto staniały jedynie nieznacznie, ale cena ropy spadła o blisko 2 procent zbliżając się znowu niebezpiecznie blisko do poziomu 57,50 USD. Jeśli przełamie ten poziom to może zachować się tak jak miedź w piątek, bo dojdzie do wygenerowania mocnego sygnału sprzedaży. Jak widać nastrój na rynku surowców jest wybitnie niedźwiedzi i nie ma to już zdecydowanie nic wspólnego z wyborami. Mówi się (według mnie to tylko pretekst), że ropa tanieje, bo zapowiadana jest ciepła zima. Tak naprawdę duże fundusze hedżingowe zaczynają grać na zniżkę.
Taniejące surowce (szczególnie ropa) pomagały szerokiemu rynkowi akcji. Dziwne tylko, że nie wystraszył inwestorów szef Fed z Dallas. Do niedawna każda wzmianka o silnej gospodarce wywoływała obawy o to, że Fed podwyższy (lub w najlepszym przypadku nie obniży) stopy procentowe, a to wywoływało impuls podażowy. Tym razem gracze nie bali się dosłownie niczego. Indeksy rosły bez większych problemów. Pomagały bykom rekomendacje Citigroup dla General Electric i Intela oraz Deutsche Banku dla Della. Nie widać najmniejszej zapowiedzi nadciągania powyborczej korekty. Ale z drugiej strony, czy prawdziwa korekta naprawdę się zapowiada?
Dzisiaj kalendarium jest pełne po brzegi. Rano dowiemy się jak menadżerowie i analitycy (badanie przez instytutu ZEW) widzą przyszłość gospodarki Niemiec, ale ponieważ ich pesymizmu nie podzielają przedsiębiorcy (badanie przez instytut Ifo) to wpływ tych danych na rynek będzie znikomy o ile nie zobaczymy nagłej i sporej poprawy sytuacji. To jest bardzo prawdopodobne, bo wzrost indeksów giełdowych i ciągle dobre nastroje mogą w końcu zmienić nastroje również wśród analityków i menadżerów. Gdyby rzeczywiście indeks ZEW wyraźnie wzrósł (prognozowany jest mały wzrost) to na chwilę pomógłby we wzroście EUR/USD. Na chwilę, bo rynki czekałyby na dane z USA.
Amerykańskie dane będą dla rynku bardzo ważne. Co prawda dzisiaj publikowana jest inflacja w cenach produkcji (PPI), czyli ta mniej przez Fed obserwowana, ale reakcja rynków będzie z pewnością widoczna. Prognoza mówi o niewielkim spadku głównej jej miary i jeszcze mniejszym (0,1 proc.) wzroście inflacji bazowej (bardziej przez rynek obserwowanej). Takie, lub lepsze, dane zostałyby przyjęte przez rynek akcji z zadowoleniem. Zaskakująco duży wzrost inflacji bazowej doprowadziłby do przeceny akcji i wzmocnienia dolara.
Zapewne mniejsze znaczenie będzie miał raport o sprzedaży detalicznej. Z prostego zresztą powodu – inwestorzy spodziewają się, że sprzedaż w październiku spadła, bo przygotowały ich do słabych danych informacje dochodzące z sieci sprzedaży detalicznych. W tej sytuacji jest miejsce dla pozytywnej niespodzianki, którą byłby wzrost lub mniejszy od prognoz spadek sprzedaży. Wtedy pomogłoby to akcjom. Gdyby jednak konsumenci zastrajkowali i sprzedaż bardzo mocno spadła (na przykład o więcej niż jeden procent) to wątpię, żeby nie zaszkodziło to indeksom. Jest gdzieś przecież granica po przekroczeniu której trudno mówić, że złe dane są dla akcji korzystne, bo Fed obniży stopy. Przecież konsumenci odpowiadają za 2/3 amerykańskiego PKB.
Po tych dwóch raportach dane o zapasach w amerykańskich firmach zostaną całkowicie zlekceważone. Zresztą zawsze są lekceważone. Dla rynku akcji mogą mieć znaczenie raporty kwartalne Home Depot i Wal-Mart Stores, ale nie wydaje mi się, żeby mogły bykom zaszkodzić. Wszyscy, podobnie jak to jest ze sprzedażą detaliczną, przygotowani są na bardzo słabe wyniki, więc musiałyby być naprawdę dramatyczne, żeby mogły wywołać negatywną reakcję.