Dzisiaj Sejm będzie kontynuował przerwane w czwartek posiedzenie i być może odbędzie się debata na temat samorozwiązania. „Być może”, bo to wcale takie pewne nie jest. Wiemy już przecież, że wczoraj powstała „nowa” koalicja, z wicepremierem Andrzejem Lepperem, która zapewni kilkumiesięczne uspokojenie. Jasne jest, że jeśli nawet odbędzie się debata zakończona głosowaniem to nic z tego nie wyniknie, a opozycja głosowanie przegra. Nie będzie też głosowania konstruktywnego wotum nieufności, bo PO nie ma sojuszników, którzy zapewniliby sukces temu wnioskowi i chyba sama nawet nie chce tak naprawdę skrócenia kadencji. Wniosek jest prosty – możemy o polityce na razie zapomnieć. Powstanie „nowej” koalicji jest kompletnie bez znaczenia, bo rynek zakładał, że tak się stanie.
W poniedziałek nasz rynek akcji również (podobnie jak inne rynki europejskie), od początku sesji, stabilizował się w okolicach piątkowego zamknięcia. Znakomicie zachowywała się Agora (generując sygnał kupna) i spółki surowcowe (ceny surowców rosły). Jednak po południu cena ropy zaczęła spadać. W sytuacji, kiedy niechętnie kupowano akcje czekając na zbliżającą się falę danych makro i raportów amerykańskich spółek, taki impuls wymusił rozpoczęcie korekty. Bardzo szkodził indeksom duży spadek ceny akcji TPSA. Koniec sesji przyniósł odrobienie niewielkich strat, a fixing zapewnił niewielki wzrost indeksów. Taki zachowanie rynku było najlepsze z możliwych, bo pokazywało, że gracze nie wpadli jeszcze w amok.
Wczorajsze, duże wzrosty cen surowców (szczególnie miedzi) praktycznie zmuszą dzisiaj nasz rynek do dobrego otwarcia. Nastroje są tak dobre, że nie widzę niczego, co przed 14.30 rynkowi by mogło zaszkodzić. Najważniejsza dla WGPW będzie godzina 14.30 i raport o amerykańskiej wrześniowej inflacji w cenach producenta (PPI). Jeśli będą to dane dla rynków korzystne (niska inflacja) to na WGPW możemy zobaczyć prawdziwą euforię. Dane niekorzystne wywołałyby kontratak podaży.
Ceny surowców kontynuują wzrostową korektę.
W poniedziałek rynki finansowe Eurolandu stabilizowały się. Czekano na wystąpienia szefów ECB i Fed oraz na ruszającą we wtorek lawinę wyników kwartalnych spółek i danych makro. Jednak zarówno Jean-Claude Trichet, szef ECB jak i Ben Bernanke, szef Fed, nie powiedzieli nic, co miałoby wpływ na zachowanie rynków.
Na rynkach finansowych w USA tydzień rozpoczął się optymistycznie. Najbardziej ciekawie zachowywał się rynek surowców. Na skutek zapowiedzi podjęcia w tym tygodniu oficjalnej decyzji o zmniejszeniu wydobycia przez OPEC o ponad dwa procent wzrosła cena ropy. Warto jednak zauważyć, że ta zapowiedź padła w czasie weekendu, a w poniedziałek cena ropy przez długi czas zachowywała się bardzo niepewnie (nawet przez pewien czas spadała). Dopiero wejście Amerykanów doprowadziło do zwyżki. Wyraźnie widać, że pierwsze skrzypce grają na rynku towarowym amerykańskie fundusze. Wzrost ceny ropy pomógł rynkowi złota, ale prawdziwa eksplozja nastąpiła na rynku miedzi, gdzie kontrakty wzrosły o pięć procent. Widać wyraźnie, że rynek surowców rozpoczyna poważną, wzrostową korektę.
W niektórych komentarzach mówi się, że to słabszy dolar pomógł surowcom, ale to nie jest sensowne uzasadnienie. Owszem, dolar w stosunku do paru walut osłabł, ale do euro stracił jedynie o 0,1 proc. To naprawdę nie mogło wywołać dużych wzrostów cen surowców. Można wręcz powiedzieć, że zarówno dolar jak i obligacje zachowały się bardzo słabo, bo opublikowane dane makro powinny były umocnić dolara i podnieść rentowność obligacji (spadła). Okazało się, że w październiku indeks NY Empire State, pokazujący jak rozwija się gospodarka w regionie Nowego Jorku, wzrósł zdecydowanie mocniej niż oczekiwano. To były nieco zaskakujące dane, ale zupełnie przez rynek zlekceważone. Nie wykluczam jednak, że informacja o mocniejszej od prognoz gospodarce pomogła rynkowi surowców we wzroście. Żadnego wpływu na rynki nie miały liczne wypowiedzi członków Fed.
Na rynku akcji panował obowiązujący od 3 tygodni optymizm. Sektor surowcowy (szczególnie paliwowy) zyskiwał dzięki wzrostom cen surowców. Tym razem nikt się nie martwił, że cena ropy rośnie, co zaszkodzi konsumentom. Być może jeszcze na takie zmartwienie jest za wcześnie. Ze spółek napłynęły zarówno dobre jak złe informacje. Prudential podniósł rekomendację dla Alcoa, która wchodzi w skład indeksu DJIA, a Intel poinformował, że w tym kwartale sprzedaż przekroczy wcześniejsze prognozy. I to były jedyne pozytywy. Minusem było obniżenie przez Merrill Lynch ratingu dla General Electric i przez Goldman Sachs dla Home Depot. Poza tym sektorowi finansowemu szkodził raport Wachovii. Ten, czwarty co do wielkości, bank amerykański poinformował, że przychody były mniejsze od prognoz. Jak widać było kilka powodów, które mogły wywołać realizację zysków, co nie byłoby niczym dziwnym w tym stanie wykupienia rynku i przed publikacją kolejnych raportów spółek oraz danych o inflacji, ale rynek to wszystko zlekceważył. Optymizm jest stanowczo zbyt duży, a tak się zawsze dzieje przed większymi korektami.
Dzisiaj przed południem dowiemy się, jaka we wrześniu w strefie euro była inflacja i w sierpniu produkcja przemysłowa. Jak zwykle jednak będą to dane, które rynek zlekceważy. Ciekawa może być reakcja na publikowany przez niemiecki indeks ZEW indeks koniunktury. Prognozy są dla tych danych bardzo zróżnicowane (od dalszego i to dużego spadku do wyraźnej poprawy). Od początku roku jego wartość spada, a ostatni spadek był szczególnie mocny. Analitycy i menadżerowie bardzo źle oceniają perspektywy gospodarki (w odróżnieniu od biznesmenów, których bada instytutu Ifo). Po tak ostrym spadku, w sytuacji, kiedy cena ropy spada, a indeksy rosną należy się temu indeksowi odbicie, a to powinno pomóc euro i akcjom w Eurolandzie. Pomoże jednak tylko na chwilę, bo wszyscy będą przecież czekali na dane z USA.
Najważniejszy dla graczy będzie raport o wrześniowej inflacji w cenach producenta (PPI). Prognozy mówią o wyraźnym spadku cen i nie byłoby w tym nic dziwnego, skoro ropa mocno już wtedy taniała. Dlatego też gracze skupią się na inflacji bazowej. Co prawda Fed niespecjalnie przejmuje się inflacją PPI, ale rynki zawsze na te dane reagują. Gdyby inflacja bazowa była niższa od prognoz to pomoże akcjom i zaszkodzi dolarowi. Gorsze dane powinny wywołać przecenę akcji.
Dowiemy się też ile kapitału netto wpłynęło w sierpniu do USA, ale trudno oczekiwać, żeby te dane wpłynęły na zachowanie rynku walutowego skoro w zeszłym tygodniu nie przecenił dolara nawet olbrzymi deficyt handlu zagranicznego. Nie należy spodziewać się też reakcji rynku na raport amerykański o dynamice produkcji przemysłowej i wykorzystaniu potencjału produkcyjnego, bo graczy nigdy te dane nie ekscytują. Możemy zobaczyć reakcję po publikacji przez amerykańskie stowarzyszenie budowniczych domów (NAHB) wrześniowego indeksu rynku nieruchomości. Jeszcze parę miesięcy temu nikt się nim nie interesował, ale już we wrześniu reakcja była całkiem widoczna. Nic dziwnego, bo przecież od stanu rynku nieruchomości zależy rozwój gospodarki amerykańskiej.
Może się jednak okazać, że dla inwestorów na rynku akcji najważniejsze będą raporty kwartalne spółek. Może niekoniecznie te podawane przed sesją (EMC, Johnson & Johnson i Office Depot), choć i one będą miały spore znaczenie. Z pewnością jednak na środowa sesję wpłyną publikowane po sesji raporty Intela i Yahoo.