Zachowanie rynków amerykańskich było w poniedziałek zaskakujące. W sytuacji, kiedy nie dochodzi do publikacji żadnych raportów makroekonomicznych, a we wtorek maja odbyć się wybory do Kongresu, które mogą doprowadzić do małej rewolucji, należałoby oczekiwać spokojnego handlu i wyczekiwania. Tymczasem okazało się, że wystarczyło kilka informacji o fuzjach i przejęciach, żeby indeksy ruszyły na północ. Gdyby tylko ruszyły to byłoby pół biedy – byki doprowadziły do naprawdę dużych wzrostów. Ciągle jeszcze zakładam, że to w dużej części może być ruch przedwyborczy, ale nie sposób nie zauważyć, że gotowego do działania kapitału jest naprawdę bardzo dużo. Tak dużo, że może się obyć bez zwyczajowej powyborczej korekty. Ale skoro nawet ja już zaczynam w nią wątpić to może jest to najlepszy sygnał zapowiadający jej nadejście?
Pisanie o tym, co się w poniedziałek wydarzyło nie ma wielkiego sensu, ale trzeba powiedzieć, że na rynek dotarło naprawdę dużo informacji o fuzjach i przejęciach. Między innymi ofertę dostał Four Seasons, co pociągnęło w górę cały sektor hotelarski. Poza tym Abbot Laboratories chce przejąć Kos Pharmaceuticals. Oferty dostali też Swift Transportation i OSI Restaurant Partners. Takie oferty sygnalizują rynkowi, że ceny akcji są na tyle niskie, a gospodarka w na tyle dobrej formie żeby opłacało się dokonywać takich przejęć. Przejmujący mogą się oczywiście mylić, co bardzo często zdarzało się w końcu hossy XX wieku, ale tego nikt nie bierze pod uwagę. W zasadzie jedyną, poważnie negatywną informacją ze spółek było obniżenie przez UBS rekomendacji dla Home Depot.
Ciekawe było to, że gracze nie przestraszyli się tego, co mówił Michael Moskow, szef Fed z Chicago. Stwierdził, że widzi ryzyko wzrostu inflacji, która może wymusić dalsze podwyżki stóp procentowych. Co prawda złagodził tę wypowiedź mówiąc, że według niego gospodarka wróci do sił po słabym, trzecim kwartale i będzie się rozwijała z dynamiką „nieco poniżej 3 procent”, ale rynek przecież boi się podwyżek stóp, a nie stanu gospodarki. Była to pierwsza wypowiedź członka Fed po dość dziwnych danych z rynku pracy, ale nie doczytałem się tego, żeby coś istotnego na ten temat powiedział.
Zresztą inne rynki też nie reagowały. Rentowność obligacji ledwo drgnęła, a kurs EUR/USD zmienił się kosmetycznie. Surowce poszły każdy swoją drogą. Złoto nieco staniało, co było normalną korektą, a miedź nieznacznie podrożała. Wyraźnie wzrosła (mimo spadku w pierwszej części dnia) cena ropy. Nie jest wykluczone, a nawet bardzo prawdopodobne, że kończy się przedwyborcza gra obniżająca cenę ropy i teraz będzie ona już drożała. Drożejąca ropa nawet pomagała we wzroście indeksów, bo dzięki temu dobrze zachowywał się sektor paliwowy. Byki pokazały, że mogą z rynkiem zrobić co chcą. Pozostaje jeszcze tylko jedna wątpliwość: czy ta hossa nie skończy się tuż po wyborach?
Dzisiaj również nie będą publikowane dane w USA, a trudno oczekiwać, że wrześniowa sprzedaż detaliczna w Eurolandzie, czy produkcja przemysłowa w Niemczech wpłyną w zdecydowany sposób na zachowanie rynków. Najważniejszym wydarzeniem są wybory do amerykańskiego Kongresu. Rynki się nimi do tej pory wcale nie przejmowały, mimo że Demokraci mogą zablokować podatkowe pomysły administracji Busha, ale w dniu wyborów gracze mogą na wszelki wypadek powstrzymać się od handlu. Nie zdziwię się więc, jeśli na rynkach będzie panował marazm.
Złoty i giełda na celowniku zagranicy
W Polsce tydzień rozpoczął się jeszcze bardziej optymistycznie niż w reszcie Europy. Znakomicie zachowywały się waluty regionu. Czeska korona biła rekordy, forint i złoty też wyraźnie się wzmacniały. Widać było, że kapitał wierzy w siłę gospodarek krajów Europy Centralnej. Wydaje się oczywiste, że zarówno kurs EUR/PLN jak i USD/PLN będzie niedługo testował minima z maja tego roku (odpowiednio 3,80 i 2,98 PLN) i zapewne na tym się nie skończy. Nie wykluczam jednak, że dzisiaj dojdzie do małej korekty.
WGPW podążyła za innymi giełdami europejskimi. Na rynkach akcji też najsilniejszy był region Europy Centralnej – tam indeksy (szczególnie węgierski BUX) mocno rosły. To też potwierdzało zainteresowanie zagranicy całym regionem. Wydarzeniem był debiut pracowniczych akcji PKO BP, ale moja obawa o zdominowanie całego handlu tym właśnie debiutem okazał się być bezpodstawna. Owszem, obrót akcjami był potężny (1/3 całego obrotu na WIG), ale i na reszcie rynku sporo się działo, a obroty były duże. Bardzo ciekawe było to, że rosły kursy w sektorze surowcowym, mimo spadku cen miedzi i ropy (dopiero po południu ceny wzrosły). Najprawdopodobniej rozpoczęła się krótkoterminowa gra pod raporty kwartalne spółek. Doskonale zachowywał się też sektor bankowy oraz nadal TPSA. W sumie rynek był niezwykle silny, co zapowiada przynajmniej atak na 3.220 pkt.
Dzisiaj pozytywem będzie niezwykły optymizm płynący z rynków USA i zapewne dalszy ciąg hossy w Eurolandzie. Małym minusem może być opublikowany wczoraj raport kwartalny KGHM. Co prawda zysk wyraźnie w stosunku do zeszłego roku wzrósł, ale średnia prognoza analityków była wyższa o około pięć procent. Poza tym zarząd spółki nie podwyższy prognozy, co niespecjalnie się spodoba inwestorom. To jest jednak drobny problem. Bardzo mało prawdopodobne jest, żeby indeksy nie wzrosły po wczorajszej sesji i wygenerowaniu wstępnych sygnałów kupna oraz po kolejnym wzroście ceny ropy, która pomoże sektorowi paliwowemu.
To, że pozytywny zwrot na indeksów nastąpił atak szybko po odbiciu się od oporu na 3.220 pkt. bardzo dobrze świadczy o rynku. Gdyby WIG20 spadł dużo niżej to można by zakładać, że przez czas dłuższy pozostanie w trendzie bocznym. Skoro już teraz następuje atak to szansa na przełamanie 3.220 pkt., wybicie z trzymiesięcznego trendu bocznego i wygenerowanie mocnego sygnału kupna, znacznie wzrasta. Wydaje się, że tylko odwrót na rynkach zagranicznych mógłby przeszkodzić w wygenerowaniu takiego sygnału.