Być może złotemu zaszkodziła trochę nowa projekcja inflacji. Pokazuje ona, że wzrost cen będzie szybszy niż przedtem oczekiwano. Tak czy inaczej, mimo wyraźnego wzrostu kursu EUR/USD, złoty do euro stracił, ale do dolara kosmetycznie się wzmocnił. Dzisiaj powinniśmy wrócić w stare tory – nasza waluta powinna podążyć drogą kursu EUR/USD. Może coś zmienić dzisiejsza publikacja i omówienie przez RPP tej nowej projekcji inflacji, ale jeśli nawet to zmiany będą nieznaczne.
Początek środowej sesji na WGPW był pozytywny, ale zainteresowanie graczy skupiło się na trzech spółkach. Mocno rósł kurs TPSA, która opublikowała swój raport kwartalny. Okazało się, że zysk spadł o 34 procent, ale był i tak wyższy od oczekiwań rynku. Tyle tylko, że prognozy sygnalizują spadek przychodów w czwartym kwartale, więc ten entuzjazm był mało uzasadniony. Nadal bardzo mocno drożały akcje Biotonu. Wpatrywano się też w debiutujący na giełdzie czeski CEZ, na którym skupiła się uwaga dużych graczy. Reszta rynku jednak nie reagowała i trwała w marazmie. Indeksowi WIG20 szczególnie szkodził spadek kursu KGHM. Końcówka sesji była taka sama jak we wtorek – indeksy w ostatniej godzinie ruszyły na południe, ale na koniec sesji zostały podciągnięte do góry i dzięki temu sesja zakończyła się wzrostem WIG20.
Dzisiaj nasz rynek akcji, mimo obawy przed dużą korektą na rynkach rozwiniętych, może zachować się dobrze, bo sektorowi surowcowemu powinien pomagać duży wzrost ceny ropy. Słabnący dolar może też zacząć podnosić ceny miedzi. W nocy oba te surowce drożały. W tej sytuacji trudno być pesymistą, ale nie zdziwię się jednak, jeśli na rynku nadal będzie spokojnie, a zarabiać będzie się na poszczególnych spółkach. Strach przed krańcowym wykupieniem rynków zagranicznych może być zbyt duży, żeby popyt się mocno zaangażował.
Fed nie zaskoczył optymistów
W środę na rynku walutowym w Eurolandzie panował spokój. Przed południem niemiecki instytut Ifo opublikował swój indeks pokazujący jak oceniają koniunkturę przedsiębiorcy. Okazało się, że różnica zdań między przedsiębiorcami, a analitykami i menadżerami (tych bada instytut ZEW) pogłębia się. Przedsiębiorcy są bardzo optymistyczni (indeks Ifo niespodziewanie wzrósł), a analitycy i menadżerowie stają się z każdym miesiącem coraz większymi pesymistami. Po publikacji tego raportu kurs EUR/USD rósł. Indeksy giełdowe też pełzły na północ, ale popyt hamowany był oczekiwaniem na komunikat FOMC.
W środę cały świat czekała na komunikat FOMC, więc opis tego, co działo się na amerykańskich rynkach finansowych zaczniemy właśnie od tego wydarzenia, mimo że przed nim publikowane były ciekawe dane. Jak oczekiwano FOMC, po dwudniowym posiedzeniu poinformował, że stopy pozostają bez zmian (5,25 proc.). Decyzja kolejny raz podjęta została stosunkiem głosów 10:1, a jedynym zwolennikiem podwyżki był Jeffrey Lacker, prezes Fed z Richmond. Bez względu na sytuację makro było niezwykle mało prawdopodobne, że Komitet zmieni stopy tuż przed wyborami. Małe też było prawdopodobieństwo tego, że swoim komunikatem będzie chciał kogoś zaniepokoić. I rzeczywiście nie znalazłem w nim niczego nowego. Bankierzy stwierdzili, że gospodarka zwalnia, ale powinna się rozwijać w umiarkowanym tempie przy okazji zmniejszając inflację. Przyznano jednak, że istnieją zagrożenia inflacyjne, ale czas i wielkość ewentualnej podwyżki będą zależały od rozwoju sytuacji. W ten sposób Komitet zostawił uchyloną furtkę do podjęcia w przyszłości decyzji o podwyżce stóp. Nie wyrażono zaniepokojenia bardzo dużą inflacją bazową (2,9 proc.) i nie rozwodzono się zanadto na temat rynku nieruchomości.
Ciekawostką było to, że cztery godziny wcześniej Krajowe Stowarzyszenie Handlarzy Nieruchomościami (NAR) poinformowało, że sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA spadła we wrześniu o 1,9 proc. do najniższego poziomu od stycznia 2004 roku. Był to już szósty, kolejny miesiąc spadku sprzedaży. Najważniejsze jest jednak to, że mediana cen sprzedaży spadła o 2,2 proc. rok do roku. Jak widać zeszłotygodniowe dane mówiące o wzroście rozpoczętych budów domów nie mówiły prawdy o tym rynku. Sytuacja pogarsza się z miesiąca na miesiąc. Raport jednak spotkał się z niewielką reakcją, chociaż dolar nieco po jego publikacji osłabł.
Zimnym prysznicem była publikacja danych o zapasach ropy i paliw w USA. Okazało się, że w ostatnim tygodniu zapasy ropy spadły o 3,3 mln baryłek (oczekiwano wzrostu o 3 mln). Gwałtownie spadły też zapasy benzyny, a oczekiwano jedynie kosmetycznego zmniejszenia. Był to doskonały pretekst dla tych graczy, którzy chcieli wywołać korektę wzrostową na mocno wyprzedanym rynku ropy. Kurs tego surowca wzrósł o 3,4 procenta pomagając we wzroście ceny złota i zmniejszeniu strat przez miedź, której ciągle szkodziły informacje o wzroście zapasów. Powinny jej też szkodzić dane z rynku nieruchomości, ale nie dało się tego zauważyć. Rynkowi surowców pomagał również słabnący dolar. Kurs EUR/USD ruszył szczególnie mocno na północ po publikacji komunikatu FOMC. Ponieważ nie było w nim tak naprawdę nic nowego to należy uznać, że była to odroczona reakcja na publikację raportu z rynku nieruchomości.
Reakcja rynku akcji tuż po publikacji komunikatu była bardzo nerwowa. Trochę szkodziły informacje ze spółek. Na przykład raport General Motors spotkał się z chłodnym przyjęciem, mimo że spółka opublikowała wyniki w górnej granicy oczekiwań analityków. Była to typowa realizacja zysków. Szkodzi również spadający kurs Boeinga, którego zysk był co prawda dużo lepszy od oczekiwań, ale prognozy na 2007 rok rozczarowały. Indeksowi NASDAQ pomagał duży wzrost kursu Amazon.com (skutek opublikowanego po wtorkowej sesji raportu kwartalnego). Mimo krańcowego wykupienia technicznego i pretekstu do realizacji zysków (dane makro i wzrost ceny ropy) indeksy jednak znowu wyraźnie wzrosły. Optymiści niczego się już nie boją, a to jak wiadomo jest bardzo niebezpieczne.
Dzisiejsze wystąpienie w Parlamencie Europejskim Jean-Claude Trichet, szefa ECB nie powinno mieć wielkiego wpływu na zachowanie rynków, bo wiemy od dawna, jakie są jego poglądy. Wspominam jednak o tym dla porządku, bo czasem zdarza się, że gracze coś wybiorą i potraktują jako pretekst. Ponieważ jednak szef ECB zacznie mówić godzinę po otwarciu rynków to należy zakładać, że cokolwiek by nie powiedział zostanie szybko zapomniane, bo rynki skupią się na danych z USA.
Najmniej istotne będą dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku, ale ponieważ prognozy mówią o dużym wzroście to możliwa jest negatywna niespodzianka. Gdyby jednak rzeczywiście zamówienia mocno wzrosły to wzmocniłoby to dolara, ale niekoniecznie pomogło rynkom akcji, które zaniepokoiłyby się możliwym wzrostem stóp procentowych. Podobnie może być działanie raportu o tygodniowej zmianie na rynku pracy w USA. Najważniejsze będą dane o wrześniowej sprzedaż nowych domów. Muszę powtórzyć to, co pisałem o sprzedaży domów na rynku wtórnym. Im mniejsza będzie ta sprzedaż tym gorzej dla gospodarki. Może się jednak też okazać, że sprzedaż wzrośnie, a cena spadnie, co byłoby też bardzo negatywnym sygnałem.
Dzisiaj przed sesją w USA trafi na rynek wiele raportów kwartalnych spółek i to znowu one mogą być bardziej istotne dla rynku akcji. Z pewnością zaś dla jutrzejszej sesji duże znaczenie będą miały publikowane po sesji raporty Microsoft i Sun Microsystems.