Na rynku akcji zagościła w środę od rana korekta. Za początku najwięcej tracił kurs akcji PKO BP i TVN (wynik bardzo złego raportu kwartalnego). Bardzo słabo zachowywała się również KGHM (miedź taniała). W drugiej połowie sesji najgorzej zachowywała się Agora, która oddała prawie cały wtorkowy wzrost. Od początku sesji widać jednak było, że aktywność graczy jest zdecydowanie mniejsza niż podczas ostatnich sesji, a korekta jest całkowicie niegroźna.
Wystarczyło, żeby indeksy w USA zaczęły zachowywać się lepiej niż część graczy zakładała, żeby z ponad jednoprocentowego spadku zrobiło się niewielkie osunięcie. Na wielu spółkach (między innymi na ciągle bardzo obserwowanym PKO BP), kursy gwałtownie wzrosły prawie do poziomu wtorkowego zamknięcia. Rynek zachował się bardzo dobrze – była to książkowa korekta na silnym rynku z poważną obroną ważnego wsparcia na poziomie 3.200 pkt.
Dzisiaj publikują raporty kwartalne kolejne duże spółki, ale jeśli widzi się reakcję na wyniki KGHM, czy TPSA to widać, że musiałyby być one naprawdę dramatyczne, żeby zaszkodzić rynkowi. Bardzo niepokoić może zachowanie rynku miedzi, co powinno nadal szkodzić KGHM, ale wzrost ceny ropy pomoże sektorowi paliwowemu (o ile nie zacznie dzisiaj tanieć). W tej sytuacji, po otrzymaniu pozytywnego impulsu ze strony rynku amerykańskiego i przy rosnących indeksach w Eurolandzie byki mają otwartą drogę na północ.
Koniec z polityką?
Środowy, powyborczy poranek był na rynkach finansowych spokojny. Dolar jednak tracił do euro kontynuując wtorkową przecenę. Był to oczywiście wynik wyborów do Kongresu USA. Jednak dziwne było, że amerykańska waluta się osłabia, bo przecież Demokraci mogą (odwrotnie niż to się zazwyczaj uważa) ograniczyć deficyt budżetowy USA. Być może rynek zaczął to właśnie tak interpretować, bo z tego osłabienia przed otwarciem handlu w USA nic nie zostało, a w końcu amerykańska waluta nawet nieco się wzmocniła. Z zadowoleniem przyjął zwycięstwo Demokratów również rynek obligacji – ceny wzrosły (rentowność spadła).
Niejednoznacznie zachował się rynek surowców, ale można zrozumieć, dlaczego tak się stało. Cena ropy rosła, a pretekstem wywołującym zwyżkę był raport o zapasach ropy i paliw w USA. Ropy przybyło mniej niż oczekiwano, a zapasy destylatów spadły piąty tydzień z rzędu. A tak w ogóle to przecież jest już po wyborach i można grać na zwyżkę ceny tego surowca. Staniało złoto, ale to była tylko korekta wywołana zachowaniem rynku walutowego, na którym kursowi EUR/USD nie udało się utrzymać nad poziomem 1,28 USD. Bardzo mocno staniały kontrakty na miedź. Wygrana Demokratów zaszkodzi przemysłowi zbrojeniowemu, więc popyt na miedź dodatkowo się zmniejszy.
Rynek akcji usiłował od początku sesji spadać, ale jasne było, że brak impulsów ze sfery makro oraz niewiele informacji ze spółek nie dostarczą amunicji niedźwiedziom. Poważny spadek indeksów w pierwszy dzień po wyborach byłby zachowaniem kompletnie nielogicznym, bo przecież taki wynik od dawien dawna obstawiano. Żadnej niespodzianki nie było. Owszem, tracił trochę sektor farmaceutyczny, niepewny był zbrojeniowy, surowcowy (temu pomagał wzrost cen ropy) i tytoniowy – te sektory podobno mogą ucierpieć po przejęciu Kongresu przez Demokratów.
Jednak dwie godziny przed końcem sesji indeksy zaczęły rosnąć. Być może pomogła trochę rezygnacja Donalda Rumsfelda. Z pewnością podziałała stara zasada: skoro indeks nie może spaść to musi wzrosnąć (jednak zakończenie było w zasadzie neutralne). Gracze doszli do wniosku, że polityka nie jest ważna i reagowali zgodnie z utrwalonym od 2 miesięcy nastrojem. Takie zachowanie było logiczne i normalne. Zobaczymy tylko, czy prawdziwa reakcja nie nastąpi nieco później. Czasem gracze muszą sobie wszystko przemyśleć.
Po sesji raport kwartalny opublikowały Cisco i Priceline. Oba były lepsze od prognoz, a poza tym Priceline podniosła prognozę, więc po sesji kursy mocno rosły. Indeks AHI wzrósł aż o 0,54 proc. (to dla indeksu posesyjnego bardzo dużo). Kontrakty na NASDAQ rano rosły, ale na DJIA i S&P 500 lekko spadały. Być może dlatego, że prawie już pewne jest, iż Demokracie przejęli nie tylko Izbę Reprezentantów, ale i Senat. Wszystko jednak zapowiada kolejny wzrost indeksów, ale czy jest lepszy moment na korektę, kiedy wszyscy czekają na wzrosty?
Dzisiaj decyzję o poziomie stóp procentowych podejmuje Bank Anglii. Prognozy mówią o wzroście głównej stopy z 4,75 na 5 procent. Taka decyzja jest już zdyskontowana, więc nie powinna mieć dużego wpływu na zachowanie rynku walutowego. Niespodzianką byłoby pozostawienie stóp bez zmian. Wtedy straciłby funt, a za nim poszłoby euro. Dla europejskiego rynku akcji najważniejsze będą raporty kwartalne dużych spółek (np. Deutsche Telekom, Siemens i Societe Generale) i to one pokażą rano kierunek indeksom.
Po południu zostaną opublikowane amerykańskie raporty makroekonomiczne. Tym razem spore znaczenie będą miały dane o tygodniowej zmianie ilości noworejestrowanych bezrobotnych. W zeszłym tygodniu były bardzo słabe, a raport miesięczny pokazał bardzo różowy obraz sytuacji. Dobra sytuacja na rynku pracy powinna umocnić dolara i trochę zaszkodzić akcjom. Dla rynku walutowego najważniejsza powinna być publikacja bilansu handlu zagranicznego USA. Powinna być, ale od dawna nie jest, więc nie należy się nastawiać na duże zmiany kursów o ile rzeczywiście deficyt spadnie (z powodu spadku cen ropy). Gdyby jednak nieoczekiwanie wzrósł to dolar ucierpi. Równocześnie dowiemy się, jakie były ceny importu i eksportu. Inwestorzy zwracają szczególną uwagę na ceny importu bez ropy. Im będą większe tym lepiej dla dolara i tym gorzej dla akcji, bo droższy import będzie zwiększał inflację.
W okolicach 16.00 dowiemy się jeszcze jak w pierwszej części miesiąca ocenia nastroje konsumentów Uniwersytet Michigan. Szacuje się, że prawie się nie zmieniły i zapewne tak właśnie jest, więc wpływ na rynki będzie znikomy. Jeszcze mniej wpłyną na rynek dane o zapasach w amerykańskich hurtowniach.