Raporty makroekonomiczne nie zmieniły obrazu rynków, ale za całą pewnością trochę ekonomistów zaskoczyły. Ceny produkcji (inflacja PPI) wzrosły prawie zgodnie z prognozami (2,3 proc.), ale dynamika produkcji wzrosła o 12,4 procenta, a oczekiwano wzrostu o około 16 procent. Oczywiście dwucyfrowy wzrost musi cieszyć, ale jednak to, że dynamika była o 25 procent niższa od prognoz może trochę niepokoić. Jeden miesiąc to jednak za mało, żeby się tym już w tej chwili przejmować, więc nic dziwnego, że reakcji na rynkach nie było. Złoty nawet zaczął się wzmacniać, ale był to skutek umocnienie forinta – Bank Węgier nie obniżył stóp procentowych (8 procent).
GPW, podobnie jak złoty, też rozpoczęła poniedziałek na optymistycznej nucie. Indeksy rosły, a najmocniej oczywiście MWIG40, który kontynuował klasyczną, euforyczną zwyżkę. WIG20 zresztą też zwyżkował, prowadzony do góry przez spółki surowcowe, chociaż korekcyjne nastroje panujące w Eurolandzie trochę popyt zmniejszały. Od południa jednak i na rynku dużych spółek popyt całkowicie zdominował rynek. Indeks WIG20 wzrósł jednak najmniej bo tylko o 1,5 procenta (WIG o 1,8 procenta, a MWIG40 aż o 2,9 procenta). Najwyraźniej fundusze nie mają siły, żeby podnieść najcięższe spółki. W końcu przecież na mniej płynnych akcjach dużo łatwiej jest doprowadzić do dużych zwyżek.
Wzrosty na dużym obrocie są zazwyczaj uważane za korzystne dla rynku, ale chciałbym jeszcze zobaczyć kontynuację tej zwyżki na równie dużym obrocie, żeby móc powiedzieć, że został wygenerowany sygnał kupna. Trudno będzie po wczorajszej, dosyć dwuznacznej, sesji na rynku amerykańskim o wykrzesanie z naszego rynku większego entuzjazmu. Wydaje się, że po prostu rynek wejdzie w marazm, a jeśli w Eurolandzie indeksy będą spadać to nie unikniemy i my takiego samego spadku.
Jest jednak jeden pozytyw (dla rynku akcji, ale nie dla gospodarki). Wczoraj sąd zadecydował, że kara 100 mln złotych dla TPSA jest niesłuszna, a poza tym, że prezes UKE Anna Streżyńska została powołana z „rażącym naruszeniem prawa”. Gdyby to orzeczenie utrzymało się to nie wiadomo, co działoby się z poprzednimi decyzjami (profesor Michał Kulesza twierdzi, że będą ważne). Takie spekulacje mogą dzisiaj kurs TPSA podnosić, co będzie rynkowi pomagało.
Gracze lekceważą wpływ drożejących paliw
Poniedziałek rynek akcji w Eurolandzie rozpoczął od delikatnej korekty. Nie było to jednak nic poważnego – chodziło raczej o zrealizowanie niewielkiej części zysków w oczekiwaniu na nowe impulsy. Zresztą już przed południe nic z tej korekty nie zostało, a indeksy usiłowały ruszyć w dalszą podróż na północ. Nic jednak z tej podróży nie wyszło i sesje zamknęły się neutralnie. Wydaje się, że Europejczycy widzą zaczynają się niepokoić wzrostami wynikającymi jedynie z fuzji i przejęć.
W USA obraz rynków przed większą część sesji nie ulegał zmianie. Trochę dziwnie zachowywał się tylko dolar. Kurs EUR/USD od rana stabilizował się w okolicy 1,35 USD, ale już przed południem zaczął się osuwać. Wydaje się, że największy wpływ miał na rynek ciągle słabnący jen. Niewątpliwie przysłużyła się też dolarowi zeszłotygodniowe decyzje Chin, które dopuściły do szybszego umacniania juana. Rynek zakłada, że dzięki temu zmniejszy się deficyt handlowy USA. Poza tym widać, że rynek wszedł w korekcyjny nastrój. Ponieważ nie udało się pokonać szczytu wszech czasów to nastał czas dłuższej korekty.
Wzmocnienie dolara zazwyczaj doprowadza do spadku cen surowców. Nie tym razem jednak. Ropa zdrożała o 2 procent, co doprowadziło do testu poziomu 66 USD. Jeszcze jeden taki wzrost i wygenerowany zostanie sygnał kupna, który szybko doprowadzi cenę baryłki do rekordowych poziomów. Drożała również miedź (pod pretekstem spadku zapasów do poziomu siedmiomiesięcznego minimum). Tak naprawdę jest to jednak nic innego jak techniczny ruch powrotny w kierunku formacji podwójnego szczytu. W klasycznym układzie przed tym poziomem następuje załamanie i cena spada potem jeszcze szybciej. Nawet mocno ujemnie skorelowane z dolarem złoto zdrożało o 0,24 procenta – gracze najwyraźniej kopiowali ruchy z innych rynków.
Nie tylko ropa drożała. Cena benzyny biła kolejne rekordy, ale przez większą część sesji mało kogo na rynku akcji to niepokoiło. Drożejąca benzyna uderza, w i tak już lekko przestraszonego sytuacją na rynku nieruchomości, konsumenta amerykańskiego mocno szkodząc gospodarce. Gracze mieli tylko jeden cel: ustanowić rekord wszech czasów indeksu S&P 500. Nie mieli za dużo powodów do kupna akcji, ale fuzje i przejęcia dały znowu niezbędny pretekst.
Informacje ze spółek były zróżnicowane, bo na przykład Lowe’s, druga co do wielkości sieć sprzedaży detalicznej materiałów do wyposażania domów, opublikował raport kwartalny, który graczy zadowolić nie mógł. Jednak skoro lekceważą oni korektę na rynku nieruchomości to dlaczego mieliby się przejąć wynikami Lowe’s? Ekscytowano się przejęciem Altella (sektor telekomunikacyjny) przez konsorcjum TPG Capital i Goldman Sachs. Poza tym na rynek dotarła informacja mówiąca o tym, że chińska agencja inwestycyjna planuje kupno 10 procent akcji Blackstone Group za 3 mld USD. No i jeszcze General Electric zwiększył swój program wykupu akcji o 2 mld USD.
Mikre to były powody do bicia rekordów, ale na tym etapie hossy każdy powód był dobry. Rekord wszech czasów został zaatakowany, indeks S&P 500 przełamał szczyt ustanowiony w końcu hossy XX wieku… i zawrócił. Takie, neutralne zamknięcie może trochę niepokoić, ale z cała pewnością nie jest jeszcze sygnałem sprzedaży.
Dzisiaj na rynek nie oczkuje żadnych istotnych informacji z rynków amerykańskich. Najważniejsza będzie publikacja przez niemiecki instytut ZEW jego indeksu koniunktury. Problem w tym, że w zeszłym roku indeks ZEW bez przerwy spadał zapowiadając dramatyczne pogorszenie koniunktury, a ono przecież nie nastąpiło. W ten sposób wiarogodność tej publikacji znacznie spadła. Jednak nie ulega wątpliwości, że jakieś drgnięcie kursów walut i indeksów po tej publikacji zobaczymy. Wszak na bezrybiu i rak ryba. Im wyższy będzie poziom indeksu tym lepiej dla akcji i euro. Nieznacznie i jedynie na rynek walutowy może też wpłynąć publikacja marcowego bilansu handlu zagranicznego strefy euro. Oczywiście im deficyt będzie mniejszy lub nadwyżka większa tym lepiej dla euro.