W USA też, podobnie jak w Eurolandzie, nie doszło w poniedziałek do publikacji żadnych danych makroekonomicznych, więc gracze na rynkach finansowych reagowali na przeróżne informacje oglądając się jednak ciągle na to, co dzieje się na rynku obligacji. A tam między 14.00 a 16.00 ceny zaczęły nagle spadać, co załamało rodzącą się właśnie kontynuację odbicia na giełdach akcji. Po tym okresie słabości ceny obligacji ruszyły do góry (rentowność malała). Co prawda znowu nie udało się wypracować korekty, co sygnalizuje, że rynek jest bardzo słaby, ale podaż również była bezsilna, co inwestorów na innych rynkach uspokoiło.
Kurs EUR/USD co prawda znowu się trochę osunął, ale spadek był absolutnie kosmetyczny. Rynek surowców wykorzystał ten spokój do podniesienia cen surowców. Cena złota korekcyjnie odbiła po ostatnich spadkach, a miedzi i ropie pomagało kilka różnych czynników. Ropa drożała, znowu testując poziom 66 USD za baryłkę, bo zaostrza się konflikt USA i Eurolandu z Iranem po tym jak zostały zerwane rozmowy Unia Europejska – Iran. Poza tym Arabia Saudyjska oświadczyła, że nie podniesie wydobycia do lipca. Cenę miedzi podnosiły zapowiedzi strajków w chilijskich i meksykańskich kopalniach.
Indeksy giełdowe, po początkowym okresie niepewności, rosły. Najmocniejszy był sektor surowcowy (szczególnie paliowy). Informacji ze spółek było niewiele, więc graczom pozostawało kontynuowanie piątkowego odbicia. Jednak niepewność w końcowych dwóch godzinach handlu i spadające ceny obligacji (wzrost rentowności) zwiększyły podaż i ta bezbarwna sesja zakończyła się całkowicie neutralnie. Czekamy na nowe impulsy.
Po sesji Texas Instruments obniżył prognozę przychodów drugiego kwartału i cena akcji spadła. Jednak nie pogorszyło to nastrojów, bo indeks handlu posesyjnego (AHI) wzrósł. Kontrakty na amerykańskie indeksy jednak się rano osuwały, co dziwić po wczorajszej sesji nie mogło. Poza tym gracze niepokoili się tym, że inflacja w Chinach wzrosła do 3,4 procenta (najwyżej od 2 lat), co może wkrótce zmusić rząd do kolejnej podwyżki stóp, która ochłodzi chińską gospodarkę tak przecież ważną dla gospodarki globalnej.
Wtorkowe kalendarium znowu nie zawiera publikacji, które mogłyby rynkami poruszyć. Raport Międzynarodowej Agencji Energii o globalnej sytuacji na rynku ropy nie wpływa zazwyczaj na ceny ropy, a jeśli nawet wpływa to nieznacznie. Dane o produkcji przemysłowej w strefie euro mogą jedynie przez chwile i do tego nieznacznie poruszyć rynkiem walutowym, a publikacja deficytu budżetowego USA jest zawsze lekceważona. Wynika z tego, że giełdy będą się wpatrywały w informacje ze spółek, a rynek walutowy uspokoi się.
Niepewne jest jedynie to, co powiedzą na godzinę przed rozpoczęciem sesji w USA Henry Paulson, sekretarz skarbu USA i Alan Greenspan, były szef Fed, cztery godziny później. Co prawda rynki wypowiedzi urzędników amerykańskiej administracji z reguły lekceważą, a Alan Greenspan też ma coraz mniejszy wpływ na zachowanie rynków, ale jednak gracze mogą znaleźć coś w tych wypowiedziach, co wykorzystają jako pretekst do nadania rynkom pożądanego kierunku. Wszak na bezrybiu i rak ryba.
Beznamiętne odbicie na GPW
W poniedziałek złoty od rana zaczął tracić reagując na spadek kursu EUR/USD, który z kolei podążał za ceną obligacji amerykańskich. Jednak tuż po południu, kiedy ceny obligacji zaczęła zawracać, nasza waluta gwałtownie się wzmocniła. Kolejna zmiana nastąpiła po 14.00, kiedy to ceny obligacji USA szybko spadały. I znowu bardzo szybko rynek zawrócił, a na naszym rynku gracze od tej chwili zdecydowanie stracili ochotę do tej zabawy w kota i myszkę. Dzień kursy walutowe zakończyły na najniższych poziomach – złoty wzmocnił się do euro i prawie nie zmienił do dolara.
Nie można z tej, przejściowej sesji wyciągać żadnych wniosków. Widać jedynie, że nadal amerykański rynek obligacji jest w centrum uwagi. Bardziej w centrum uwagi niż ruchy kursu EUR/USD, który co prawda też jest mocno skorelowany z rentownością amerykańskich obligacji, ale po zeszłotygodniowym spadku pragnie stabilizacji. Wydaje się, że dzisiaj największy wpływ na rynek walutowy mogą mieć wystąpienia Henry Paulsona i Alana Greenspana.
Na GPW początek poniedziałkowej sesji był zgodny z oczekiwaniem. Indeksy rosły, chociaż entuzjazmu w tym wzroście nie widziałem. Po pół godziny od otwarcia sesji WIG20 spokojnie kierował się na północ i dopiero od 15.00 pojawiły się emocje najwyraźniej związane ze spadkami cen obligacji amerykańskich. WIG20 zakończył sesję na poziomie otwarcia, ale jednak o około jeden procent wyżej niż w piątek. Dużo lepszy był WIG, a bezkonkurencyjny MWIG40 i nieważony indeks cenowy. Gracze zajmujący się mniejszymi spółkami całkowicie lekceważą globalne zagrożenia. Nie widziałem podczas tej sesji na rynku dużych spółek wielkiego przekonania popytu. Była to bardziej jazda obowiązkowa.
Dzisiaj pozytywem dla GPW są wczorajsze, duże wzrosty ceny miedzi i ropy. Skala wzrostu była największa po 16.00, kiedy nasz rynek nie mógł już zareagować, a to dzisiaj powinno akcjom spółek sektora surowcowego pomagać. Nie wierzę jednak, żeby wczorajsze, niepewne, zakończenie sesji w USA było inspiracją dla naszych byków. Jeśli chodzi o mniejsze spółki to mogą kontynuować zwyżki, ale rynek dużych spółek powinien wejść w marazm w oczekiwaniu na poważne impulsy.