Przez większą część sesji złotemu wiodło się całkiem dobrze. Potem przyszli jednak Amerykanie i zaczęli kupować swoją walutę, a to nie wpłynęło dobrze na naszą.
Wczorajszy dzień miał dwa oblicza – jedno gdy inwestorzy zza oceanu smacznie śpią, a drugie – gdy podchodzą do swoich komputerów. Podczas tej pierwsze fazy wszystko przebiegało zgodnie z wyznaczonym do niedawna standardem – euro zyskiwało do dolara, a w górę szła nasza waluta.
Wzrosty nie były imponujące, ale też na rynku nie działo się wiele. Niemiecki indeks mierzący nastroje tamtejszych konsumentów – Ifo – wzrósł do 91,3 pkt., co można odczytywać jako neutralny znak – było to więcej niż w sierpniu, ale mniej niż przewidywano. Choć mimo wszystko dane mogły wspierać euro, poziom 91,3 jest najwyższym w przeciągu roku.
Umiarkowanie dobrze zachowywały się giełdy, ogólnie więc w Europie panował spokój. Trochę zamętu wprowadzili dopiero Amerykanie, którzy po przedwczorajszym komunikacie Fed jeszcze wczoraj z rozpędu kupowali dolara. Co więcej słabsze od oczekiwań i poprzedniego miesiąca okazały się dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA.
We sierpniu sprzedano ich (w ujęciu rocznym) 5,1 mln, podczas gdy w lipcu było to 5,24 mln, a oczekiwania mówiły o wzroście sprzedaży o kolejne 110 tysięcy. Reakcja rynku jak to często bywa jest nieco przesadzona – to, że rynek nieruchomości w USA ustanowił dołek jest już raczej przesądzone, a wychodzenie z niego nie może być ciągiem z miesiąca na miesiąc lepszych danych (przy dodajmy rosnących oczekiwaniach).
Otwarcie sesji w Stanach Zjednoczonych przyniosło umocnienie się dolara, dane makroekonomiczne jeszcze tę tendencję spotęgowały. Stracił na tym złoty, który spadł zarówno w stosunku do euro jak i do amerykańskiej waluty.
Wczorajsze zabawy z dolarem w dłuższej perspektywie – chociażby tygodnia, dwóch – nie powinny mieć większego znaczenia dla kursu EUR/USD. Póki co jesteśmy świadkami wyhamowania wzrostów wspólnej waluty, co przy każdym mocnym trendzie jest sprawą naturalną.
Bardziej niepokojąco wygląda już sytuacja złotego w stosunku do euro, wczoraj kurs zbliżył się do poziomu 4,2 zł, a jego przekroczenie (w cenach zamknięcia) może oznaczać dłuższą słabość naszej waluty.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo