W ostatnich tygodniach straty inwestorów zagranicznych są większe niż rodzimych graczy. Tracą oni dodatkowo wskutek osłabienia naszej waluty. Trudno się dziwić, że starają się oni sprzedawać akcje z coraz większą determinacją.
Choć skala zmienności indeksów oraz notowań większości spółek jest w ostatnich tygodniach bardzo duża, to jednak widać wyraźnie, że prym wiodą w tym akcje największych i najbardziej płynnych firm naszego parkietu. Wielkiego wrażenia nie robią już 4-5 proc. spadki w trakcie jednej sesji walorów Telekomunikacji Polskiej, PKO BP, PKN Orlen, Pekao czy KGHM. Jednak gdy zniżki sięgają 10 proc. w ciągu jednego dnia, tak jak działo się to na przykład 18 sierpnia, to znak, że duzi zagraniczni inwestorzy stracili cierpliwość i postanowili opuścić nasz rynek. Choć według opinii części przedstawicieli biur maklerskich i dealerów rynku długu, zagranicznie inwestorzy nie kierują się w swych decyzjach przesłankami dotyczącymi zmian kursów walut, trudno uwierzyć, by było tak w rzeczywistości. Nie jest kwestią przypadku, że wielka wyprzedaż za wszelką cenę papierów PKN Orlen czy Pekao oraz spadek WIG20 sięgający chwilami niemal 9 proc. z 18 sierpnia, zbiegły się z osłabieniem złotego względem dolara o 1,9 proc., a w ciągu dnia nawet o ponad 3 proc. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia także 10 sierpnia, gdy nasza waluta osłabła o ponad 2 proc. Wówczas WIG20 stracił 5,2 proc., akcje Pekao spadły o 6,8 proc., a w trakcie sesji zniżkowały o prawie 13 proc., walory KGHM i PKO szły w dół o ponad 5 proc., a papiery PKN Orlen o 8 proc., a w trakcie notowań o niemal 14 proc.
Wyjaśnienia tych dramatycznych spadków można się doszukiwać w nerwowych reakcjach inwestorów zagranicznych, którzy z determinacją zamykają stratne pozycje na najbardziej płynnych papierach. O ile bowiem w sierpniu WIG20 zniżkował o 16,5 proc., to w ujęciu dolarowym tracił ponad 20 proc., a w najgorszym momencie nawet 27 proc. W trakcie trwającej od początku maja fali spadkowej zniżkował o niemal 36 proc. W rodzimej walucie największa strata w tym czasie wyniosła 28 proc.
Trudno się zatem dziwić, że zagraniczni inwestorzy zachowują się znacznie bardziej zdecydowanie niż krajowi, stając po stronie podażowej rynku. W momencie podjęcia decyzji o sprzedaży akcji, starają się działać szybko i radykalnie. Tym samym doprowadzają do pogłębienia spadków i rozchwiania rynku. Strategie oraz horyzont czasowy zaangażowania inwestorów zagranicznych na naszym rynku są z pewnością bardzo zróżnicowane i trudno dokonywać tu jakichkolwiek szacunków. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że od września 2009 do czerwca 2011 roku wyliczane przez Narodowy Bank Polski skumulowane saldo inwestycji zagranicznych w polskie papiery udziałowe wyniosło prawie 31 mld zł. Żadna z akcji kupionych w tym czasie i trzymanych do dziś nie przyniosła zysku, jeśli stopę zwrotu mierzyć skalą zmian indeksu największych spółek. Spora część z nich jest źródłem pokaźnych strat. Jeszcze w czerwcu 2011 roku inwestorzy zagraniczni kupili polskie akcje o wartości 3,8 mld zł. Potencjalny nawis podaży papierów może więc być znaczny, nawet jeśli założyć, że tylko kilkanaście procent z zaangażowanego w ciągu ostatnich dwóch lat kapitału zagranicznego ma charakter inwestycji krótko lub średnioterminowy.
Źródło: Open Finance