Czwartek jak co dzień przyniósł nowe maksima notowań metali szlachetnych. Choć o rekordowo wysokich cenach mówimy tylko w ujęciu dolarowym i nominalnym, to złoto po 1.500 USD/oz i srebro po 46 USD/oz niebezpiecznie rozpalają wyobraźnię inwestorów.
Rosnąca inflacja, niewiarygodna wręcz słabość dolara, kryzys finansów publicznych w strefie euro oraz niepokoje w Libii i na Bliskim Wschodzie sprawiają, że popyt inwestycyjny na kruszce nie słabnie pomimo rekordowo wysokich cen.
– Kluczowym elementem determinującym krótkoterminowy kierunek cen złota, jest słabość dolara amerykańskiego. Kryzys długu publicznego w Europie w połączeniu ze strachem przed inflacją dostarcza dobrego wsparcia – napisał w dzisiejszym raporcie Edel Tully, analityk banku UBS.
Tyle że o rekordach mówimy tylko w ujęciu dolarowym – ceny złota wyrażone w euro, frankach szwajcarskich czy polskich złotych wciąż pozostają poniżej ubiegłorocznych szczytów. Obecne wzrosty bledną też w ujęciu realnym – czyli po uwzględnieniu wpływu inflacji. Rekordowe 850 USD za uncję złota ze stycznia 1980 roku stanowi równowartość ok. 2.300 obecnych dolarów. Zaś 50,35 USD, jakie płacono za srebra 31 lat temu, to odpowiednik współczesnych 136,55 dolarów.
Choć realnym cenom srebra i złota wciąż daleko do szczytów z roku 1980, to jednoznacznie pozytywne opinie analityków, euforia inwestorów oraz silne wykupienie rynku ostrzegają przed spadkową korektą. Na gwałtowną przecenę narażone jest zwłaszcza srebro, które tylko od początku roku zdrożało o 70%. 14-dniowy wskaźnik RSI sięgnął dziś 88 pkt., przy umownej granicy wykupienia rynku wynoszącej 70 pkt.
K.K./ Bankier.pl
Źródło: Bankier.pl