Przebieg piątkowej sesji nie był zbytnim zaskoczeniem dla osób obserwujących od kilku dni kondycję złotego. Można było się spodziewać, iż utrzymujące się problemy wokół Łotwy, będą ciężarem dla całego regionu.
Stąd też naruszenie poziomu 4,55 zł przez euro i 3 zł przez franka, było tylko kwestią czasu. Sporą niespodzianką mogło być jednak wyraźne umocnienie się dolara. Po południu amerykańska waluta była warta ponad 3,25 zł, a na rynkach światowych kurs EUR/USD spadł w okolice 1,40.
Zwłaszcza, że opublikowane o godz. 14:30 dane z rynku pracy w USA teoretycznie były dobre. Nieoczekiwanie okazało się, iż liczba nowych etatów poza rolnictwem zmniejszyła się w maju tylko o 345 tys. wobec oczekiwanych 520 tys. Jednak jednocześnie stopa bezrobocia wzrosła do 9,4 proc. wobec spodziewanych 9,2 proc. Pierwszą reakcją był wzrost z 1,4170 do 1,4266, jednak później dość szybko zaczęliśmy spadać. W efekcie po godz. 16:00 doszło do ustanowienia minimum na 1,3974. Wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy mogą być spekulacje, iż dobre dane makro mogą zachęcić FED do podwyżki (!) stóp procentowych. Rzeczywiście biorąc pod uwagę obawy, iż podejmowane w ostatnich miesiącach działania (dodrukowywanie pieniędzy) mogą doprowadzić do wybuchu inflacji, takie posunięcie banku centralnego mogłoby być słuszne. Czy jednak, aby nie jest jeszcze zbyt wcześnie?
W każdym razie z punktu widzenia analizy technicznej sytuacja jest jasna. Oczekiwany ruch spadkowy na EUR/USD właśnie się rozpoczął. O ile poniedziałek najpewniej przyniesie pewne odreagowanie, to w perspektywie kolejnych dni trzeba się liczyć ze spadkiem w okolice 1,38. Będzie to sygnałem do wzrostu USD/PLN w okolice 3,30.
Marek Rogalski
Źródło: DM BOŚ