Taka sytuacja jest wynikiem tego, że osoba chcąca zaciągnąć dziś kredyt walutowy musi wykazać się taką zdolnością kredytową, jaka przed 1 lipca potrzebna była do zaciągnięcia kredytu wyższego o 20 proc. Zdaniem autorów zmiany chronią klientów przed ryzykiem wzrostu kursów walut, a banki – przed ryzykiem niespłacenia kredytu.
Pietraszkiewicz uważa, że obostrzenia w udzielaniu kredytów walutowych będą też zabezpieczeniem dla osób, których zdolność kredytowa jest niska.
– Po to są profesjonaliści w banku, aby kredyt był uszyty na miarę. Lepiej zaciągnąć mniejszy kredyt dwukrotnie, trzykrotnie, a nie jeden duży na raz – twierdzi Pietraszkiewicz.
Z tą opinią nie zgadza się prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Cezary Balasiński, który uważa wprowadzenie ograniczeń za zbyt daleko idące rozwiązanie.
– Ostateczna decyzja, jaki rodzaj kredytu wybrać, zawsze powinna należeć do klienta – ocenił szef UOKiK.