Po południu sytuację poprawiły dane o zmianie cen towarów importowanych do Stanów. Spadły one o 3,7 proc. co w przyszłości będzie oznaczać zmniejszenie rekordowych poziomów inflacji w USA. Dobre, bo zgodne z oczekiwaniami, były również dane o ilości nowych bezrobotnych w Stanach, choć ta informacja zeszła na drugi plan, ponieważ wszyscy wypatrywali informacji i plotek o Lehman Brothers. Ten bank inwestycyjny po ropie i kredytowych gigantach Fannie Mea i Freddie Mac stał się obecnie wyznacznikiem nastrojów. Opublikowany w środę jego raport kwartalny i przyznanie się do największej kwartalnej straty niemal 4 miliardów USD tak wystraszyło inwestorów, że kurs spadał jak kamień o 45 proc. Tylko od początku roku cena akcji banku spadła o 94 proc. Wynik imponujący jak na spółkę o 158-letniej historii. Wczoraj jednak spadek ten tylko na początku robił wrażenie na graczach, dzięki czemu ostatecznie udało się amerykańskim graczom wypracować 1,5 proc. zwyżki.
Dziś jest dzień z największą ilością publikowanych danych w tym tygodniu. Uwzględniając wczorajsze wyjątkowo dobre (w porównaniu do wtorku) zakończenie sesji w Stanach nasz rynek na początku powinien odrobić wczorajszy fixing i na tej wysokości oczekiwać na rozwój sytuacji. Europejscy gracze z niepewnością będą wyczekiwać informacji o zmianie sprzedaży detalicznej w USA. Prognozuje się jej minimalny wzrost (0,1 proc.), ale istotniejsza jest miara stanu portfela konsumenta, czyli sprzedaż detaliczna bez samochodów: ma spaść o 0,2 proc. Byłby to pierwszy jej spadek od lutego, a więc od momentu uruchomienia pakietu amerykańskich zwrotów podatkowych, które miały stymulować gospodarkę. Jeżeli inwestorzy zostaną pozytywnie zaskoczeni z pewnością zmniejszymy tygodniową skalę spadku. W przeciwnym wypadku i kolejnych złych informacjach o Lehmanie możemy niebezpiecznie zbliżyć się do ostatnich minimów.
Krzysztof Barembruch
A-Z Finanse