Opublikowany we wtorek komunikat z posiedzenia Fed pozbawił nadziei na kolejną rundę ilościowego luzowania polityki pieniężnej, odbierając bykom poważny argument. Wsparcia nie dają im też europejskie dane makroekonomiczne.
Wiele wskazuje, że trwającą od kilku miesięcy tendencję wzrostową czeka poważniejszy test. Byki na głównych giełdach europejskich straciły wsparcie ze strony danych makroekonomicznych już jakiś czas temu. Nowe informacje nie sugerują przełomu. Amerykańskie byki na gospodarkę nie mogą narzekać, ale wczoraj spotkał je zawód ze strony Fed. Z protokołu z ostatniego posiedzenia wynika, że na oczekiwaną przez niektórych trzecią turę ilościowego luzowania polityki pieniężnej nie ma co liczyć. Trzeba obserwować, jak poważny wpływ ta informacja wywrze na rynek.
Wczoraj na Wall Street wielkiego wstrząsu nie wywołała. Dow Jones stracił 0,5 proc., a S&P500 spadł o 0,4 proc. Tąpnięcie indeksów po publikacji protokołu było wyraźne, choć niezbyt głębokie. Po pierwszym „szoku” byki przystąpiły do odrabiania strat. Nad S&P500 przez moment zawisła groźba spadku poniżej 1400 punktów, ale szybko została zażegnana. Niemniej widać, że wzrostowa tendencja została powstrzymana i można dostrzec oznaki jej słabości. Od połowy marca indeksy w Nowym Jorku drepczą niemal w miejscu. S&P500 porusza się w przedziale 1400-1419 punktów. Pokonanie górnej granicy w najbliższych dniach wydaje się mało prawdopodobne. Jednocześnie trudno cokolwiek obecnie wnioskować w kwestii czasu trwania i głębokości ewentualnej korekty.
Znacznie więcej można powiedzieć o korekcie na głównych giełdach europejskich. We Frankfurcie trwa ona już od połowy marca. W jej wyniku DAX stracił 2,5 proc. Na razie niewiele, ale przecież od czegoś trzeba zacząć. Wczoraj wskaźnik znalazł się poniżej psychologicznego poziomu 7 tys. punktów. Można wyobrazić sobie spadek w najbliższym czasie o co najmniej 300 punktów, do poziomu ostatniego dołka z 6 marca. Takiemu scenariuszowi sprzyjają niekorzystne dane makroekonomiczne, dotyczące strefy euro, jak i powracające niepokoje związane kryzysem zadłużenia. Rentowność hiszpańskich i włoskich obligacji znów poszła w górę.
Nasz rynek trzymał się wczoraj mocno na tle pozostałych parkietów, ale trudno z tego wyciągać jakiekolwiek wnioski. Wielokrotnie mieliśmy okazję się przekonać, jak ulotna potrafi być jego siła. Dziś z uwagą będą śledzone wyniki przetargów na papiery skarbowe Hiszpanii i Portugalii. Na decyzje inwestorów wpływ mogą mieć informacje o dynamice sprzedaży detalicznej w strefie euro oraz zamówieniach w niemieckim przemyśle. W drugiej części dnia kluczowe będą dane o zmianie liczby miejsc pracy za oceanem oraz wskaźnik aktywności gospodarczej w amerykańskich usługach. Niewesołe wieści płyną z Azji. Dziś przewaga spadków, a przewodzi im tracący ponad 2 proc. Nikkei. Po 0,4-0,5 proc. w dół szły notowania kontraktów na amerykańskie i europejskie indeksy.
Roman Przasnyski, Open Finance
Źródło: Open Finance