Rynki wschodzące rozpoczęły czwarty kwartał 2011 r. od pozytywnego akcentu, wypracowując w październiku dwucyfrową stopę zwrotu. Korzystny wpływ na giełdy na całym świecie miały takie czynniki, jak solidne zyski przedsiębiorstw, wprowadzenie lewarowania do Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF) czy publikacja optymistycznych danych dotyczących gospodarki USA.
Kolejne dwa miesiące przyniosły jednak straty wywołane brakiem istotnych postępów w działaniach liderów Europy w kierunku rozwiązania kryzysu zadłużenia w strefie euro. Rynki wschodzące zdołały ostatecznie obronić część październikowego wzrostu, a indeks MSCI Emerging Markets zakończył kwartał z wynikiem 4,4% na plusie (w USD).
Banki centralne rynków wschodzących nadal koncentrowały się na stymulacji wzrostu gospodarczego, w warunkach niezmiennie słabnącej presji inflacyjnej. Chiny obniżyły poziom wymaganych rezerw bankowych po raz pierwszy od 2008 r., co może sygnalizować koniec cyklu zaostrzania polityki pieniężnej. Z kolei Brazylia obcięła stopy procentowe po raz czwarty na przestrzeni ostatnich pięciu miesięcy, a Rosja obniżyła referencyjną stopę procentową po raz pierwszy od 2010 r. Tempo wzrostu PKB słabło w większości krajów rozwijających się, ale i tak było znacznie wyższe niż w przypadku gospodarek rozwiniętych.
Perspektywy
Nasze długoterminowe prognozy dla akcji spółek z rynków wschodzących nadal są optymistyczne. Gospodarki wschodzące rozwijają się w trzykrotnie szybszym tempie niż kraje rozwinięte, co z czasem powinno znaleźć odbicie w rentowności spółek z rynków wschodzących oraz w wycenie ich akcji. Sądzimy, że problemy Europy mogą zostać rozwiązane, a kraje europejskie najprawdopodobniej wprowadzą znaczące reformy, takie jak cięcia wydatków publicznych czy działania zorientowane na stymulację aktywności biznesowej polegające na obniżaniu podatków i upraszczaniu biurokracji. Podobnego rozwoju sytuacji możemy spodziewać się w USA i Japonii, ponieważ zarówno te kraje, jak i wszystkie gospodarki rozwinięte uczą się, że jedną z metod stymulacji wzrostu jest zapewnienie dogodnych warunków do rozwoju prywatnych przedsiębiorstw, a w szczególności małych i średnich firm. Choć ostateczne przejście do takiej polityki wymaga czasu, już dziś dostrzegamy pierwsze sygnały nadchodzących zmian.
Należy oczywiście spodziewać się okresów wahań rynkowych, ale widać wyraźnie, że rynki wschodzące mają wszystko czego trzeba, by nadal wyprzedzać kraje rozwinięte w dłuższej perspektywie. Rynki wschodzące osiągały lepsze wyniki niż rynki rozwinięte w ośmiu z ostatnich dziesięciu lat i nie ma żadnych przesłanek, by przypuszczać, że trend ten nie utrzyma się także w przyszłości.
Notatki dr. Marka Mobiusa z podróży po Europie Wschodniej
Pierwszym przystankiem podczas tej podróży po Europie Wschodniej była stolica Czech – Praga. Podczas gdy wszyscy koncentrują się na problemach Europy Zachodniej z zadłużeniem krajów określanych w skrócie jako PIIGS (tzn. Portugalii, Włoch, Irlandii, Grecji i Hiszpanii), sytuacja na rynkach Europy Wschodniej i Rosji umyka uwadze inwestorów. Kraje wschodnioeuropejskie oczywiście mają także własne problemy z długiem publicznym. Przykładowo, pięć lat temu, węgierskie banki popełniały błąd, oferując kredyty bankowe denominowane we frankach szwajcarskich i japońskich jenach, ponieważ stopy procentowe dla tych walut były znacznie niższe niż te dla węgierskiego forinta. Próbowałem wówczas przypomnieć Węgrom kryzys azjatycki z lat 1997-1998, kiedy to podobny błąd popełniła Tajlandia, pożyczając duże ilości dolarów amerykańskich na niższy procent niż w przypadku pożyczek w tajskich bahtach. Gdy jednak cena jednego dolara wzrosła z 24 bahtów w 1997 r. do 57 bahtów w roku następnym, wszyscy kredytobiorcy zarabiający w tajskiej walucie nagle zorientowali się, że wartość ich zobowiązań podwoiła się, co stało się przyczyną licznych bankructw. Na Węgrzech, cena franka szwajcarskiego poszła w górę ze 141 forintów w lipcu 2008 r. do 253 forintów w listopadzie 2011 r., co oznacza dewaluację węgierskiej waluty o 79%. Wielu Węgrów, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne, znalazło się w związku z tym w poważnych tarapatach.
W Czechach podobne problemy nie są aż tak poważne, a przedstawiciele banków, z którymi rozmawialiśmy w Pradze, deklarowali dobrą kondycję swych instytucji, pomimo spadku kursu waluty wobec franka szwajcarskiego o ok. 50% od ostatniego poziomu szczytowego z lipca 2008 r. Podczas naszej wizyty w jednym z wiodących krajowych banków, zarząd zapewnił nas, że instytucja nie ma żadnych problemów z kredytami denominowanymi w walutach obcych, porównywalnych z tymi, z jakimi muszą sobie radzić banki w krajach sąsiednich, np. w Polsce, na Węgrzech czy w Rumunii. Powiedziano nam, że bank jest w dobrej kondycji finansowej, choć odczuwa niekorzystny wpływ problemów strefy euro (ze względu na duże znaczenie innych krajów eurolandu dla czeskiego eksportu) oraz wzrostu podatku VAT. Bilans banku okazał się dostatecznie solidny; ucieszyła nas także wiadomość o zamiarze wypłaty dywidendy.
Następnie, udaliśmy się do jednego z kluczowych producentów energii jądrowej i węglowej, będącego jednym z najbardziej rentownych przedsiębiorstw na regionalnym rynku energetycznym. Oprócz dużej mocy zainstalowanej, atutem firmy jest także możliwość działania na wspólnym, zliberalizowanym rynku europejskim, pozbawionym barier dla eksportu i importu energii przez inne kraje, na czele z Niemcami. W rezultacie, ceny energii w Czechach mogły wzrosnąć do poziomu porównywalnego z cenami w innych krajach (np. w Niemczech), co jest korzystne dla czeskiego dostawcy. Unia Europejska (UE) zamierza nałożyć na producentów energii elektrycznej obowiązek płacenia za emisję CO2 poprzez nabywanie odpowiednich zezwoleń; odpowiednie przepisy mają wejść w życie już w 2013 r. Czeski producent zdołał jednak uzyskać bezpłatne uprawnienia na emisję sporych ilości CO2 w latach 2013-2019. Ponadto, koncern wykazuje duże zainteresowanie segmentem odnawialnych źródeł energii, w obliczu intensywnych działań Unii Europejskiej w tym kierunku; ze względu na konieczność płacenia za emisję CO2, pozyskiwanie energii z tradycyjnych źródeł staje się coraz bardziej kosztowne.
Szczególnie interesujące było spotkanie z przedstawicielami dużej firmy bukmacherskiej mającej sieć punktów przyjmujących zakłady w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Firma jest także organizatorem ogólnokrajowej gry liczbowej w Czechach. Grupa działa na czterech rynkach: w Czechach, Słowacji, Polsce i na Węgrzech. Spotkanie miało miejsce w nowej restauracji zlokalizowanej w budynku firmy zajmującej się przetwórstwem mięsa. Przedstawiciele zarządu wyrazili opinię, że hazard to branża odporna na recesję, ponieważ w trudnych czasach ludzie nie przestają grać, podobnie jak nie odstawiają alkoholu czy tytoniu. Przy okazji dowiedzieliśmy się więcej o działalności firmy. Zakłady (których średnia wartość wynosi 5 euro) są przyjmowane wyłącznie od rezydentów dowolnego z czterech krajów wymienionych powyżej, głównie drogą internetową lub przez tradycyjne punkty firmy. Spółka jest także zainteresowana możliwościami przejęć, m.in. w Grecji.
Ogólnie rzecz biorąc, ta podróż pozwoliła mi przekonać się, że Praga żyje własnym, normalnym życiem i nadal jest tym samym pięknym starym miastem z zabytkowym rynkiem i wspaniałymi secesyjnymi kamienicami. Prażanie nadal kochają kulturę i muzykę. Nasz pobyt w mieście zbiegł się z koncertem George’a Michaela w hali O2 Arena, zbudowanej w 2004 r. za niebotyczne 347 milionów euro z myślą o meczach hokeja na lodzie, ale dziś służącej także jako miejsce, w którym organizowane są imprezy muzyczne dla nawet 18 tysięcy widzów. Hala była wypełniona entuzjastyczną publicznością, której burzliwy aplauz skłonił artystę do trzykrotnego bisowania.
Po wizycie w Pradze, udałem się do Rosji. Po spotkaniach z przedstawicielami kilku moskiewskich spółek, w które inwestujemy, uczestniczyłem w obchodach 40-lecia koncernu Łukoil zorganizowanych w ogromnej auli koncertowej w obrębie murów Kremla, której marmury i szkło kontrastują ze złotymi kopułami siedemnasto- i osiemnastowiecznych baszt. Rosja poszukuje ropy naftowej w najróżniejszych częściach świata, w związku z czym wśród gości znaleźli się oficjele i artyści z tak różnych miejsc, jak Ghana, Wybrzeże Kości Słoniowej, Azerbejdżan, Irak i kilka innych krajów posiadających złoża ropy.
Mistrzem ceremonii był Lew Leszczenko, legendarny 69-letni piosenkarz o głębokim, melodyjnym głosie, którego pamiętamy z piosenki „Dzień Zwycięstwa” czy występu podczas ceremonii zamknięcia letnich igrzysk olimpijskich w 1980 r. Prowadzący galę kolejno wprowadzał na scenę niemal wszystkie największe rosyjskie gwiazdy. Szczególnie podobał mi się występ Walerii Perfiłowej, którą Forbes zaliczył do grona pięćdziesięciu najlepiej opłacanych gwiazd sportu i rozrywki i która ma własne linie biżuterii i perfum. Piosenkarka wydaje albumy z piosenkami po angielsku i rosyjsku i współpracowała, między innymi, z takimi twórcami, jak Ray St. John (autor wykonywanego przez Sade utworu „Smooth Operator”), David Richards (producent kilku płyt zespołu Queen) czy Robin Gibb ze słynnych Bee Gees.
Wyjątkowym punktem programu i zarazem ogromną niespodzianką było pojawienie się na scenie zwycięzców 56. Konkursu Piosenki Eurowizji 2011 z Azerbejdżanu – Eldara Kasymowa i Nigjar Dżamal, którzy wykonali swój zwycięski hit pt. „Running Scared”. Obydwoje sprawiali wrażenie nadal zachwyconych swym sukcesem, jakim było pierwsze zwycięstwo Azerbejdżanu w 56-letniej historii Eurowizji, choć kraj ten po raz pierwszy wziął udział w festiwalu dopiero w 2008 r. Ubiegłoroczny konkurs odbył się w Niemczech (kraju zwycięzców z 2010 r.) i był oglądany w 43 krajach uczestniczących w festiwalu (poza UE także w Armenii, Albanii, Ukrainie, Rosji czy Turcji). Zgromadzona przed telewizorami widownia mogła głosować na wybrane utwory telefonicznie lub przez SMS.
Inną niespodzianką okazał się hotel, w którym się zatrzymałem; był to Radisson Grand Ukrainia, którego budynek był niegdyś jedną z tzw. „Siedmiu Sióstr Stalina” – górujących nad Moskwą budowli rozsianych po całym mieście. Hotel zbudowano w latach 1947-1953, a w latach 2007-2010 poddano go gruntownej renowacji. W położonym nad rzeką Moskwą budynku o wysokości 198 metrów, znajduje się 505 pokoi hotelowych i 38 apartamentów na 34 piętrach. Hotel ma łączną powierzchnię użytkową 500 tys. metrów kwadratowych, dzięki czemu może swobodnie pomieścić kilka restauracji, centrum konferencyjne, salę bankietową, bibliotekę, gabinet odnowy oraz 50-metrowy kryty basen. Na gości czeka także hotelowa flota jachtów pływających po rzece Moskwie. Innym niezwykłym atutem hotelu jest kolekcja sztuki obejmująca ok. 1200 obrazów i rzeźb największych rosyjskich artystów pierwszej połowy dwudziestego wieku.
Na pierwszym piętrze, można podziwiać szczegółową dioramę Moskwy, z modelami budynków zabytkowej moskiewskiej starówki i odwzorowanymi obrzeżami miasta. Postaram się ponownie odwiedzić te miejsca podczas mojej kolejnej podróży do Rosji.
Źródło: Franklin Templeton Investments