Wirtualny bank. Projekt, który ma odebrać milion klientów konkurencji. Zdaniem prezesa Sobieraja od czasów Inteligo i mBanku nie zmieniło się wiele w wirtualnej bankowości. Alior Sync ma być rewolucją dla klientów całkowicie internetowych. Czy Wojciech Sobieraj jedynie postraszył konkurencję czy doczekamy się wirtualnej bankowości na miarę XXI wieku?
10 lat temu przekonywano, że bankowość elektroniczna jest bezpieczna. Dzisiaj korzysta z niej aktywnie 10 mln klientów. Dekada rozwoju technologii zmieniła oblicze bankowości i przyzwyczajenia klientów. Z kolei 3 lata wystarczyły Aliorowi żeby wprowadzić na rynek silną wizerunkowo markę. Alior Bank ma już wskaźnik polecalności klientów taki jak mBank. Teoretycznie, co drugi klient tych banków jest w stanie śmiało zarekomendować znajomym bank. Teraz przyszedł czas na wirtualną rewolucję, której pierwsze efekty zobaczymy za pół roku.
3 lata na rynku: lekcja dla niedowiarków
15 września 2008 roku bankrutuje amerykański gigant, Lehman Brothers. Rozpoczyna się armaggedon na rynkach finansowych, a banki na całym świecie wyciągają ręce do polityków po pomoc. Sektor bankowy przeżywa największy kryzys od wielu lat. Dwa miesiące później, wydawałoby się w najgorszym z możliwych terminów, rusza nowy projekt w Polsce – Alior Bank. Pracownik w meloniku zaprasza klientów do oddziału, podczas gdy banki przeżywają kryzys zarówno finansowy, jak i zaufania. Wtedy nieliczni dają jakiekolwiek szanse projektowi Wojciecha Sobieraja.
Leszek Czarnecki wspomina w swojej ostatniej książce „Biznes po prostu” rozmowę z Wojciechem Sobierajem jeszcze przed startem projektu. Podziwia jego determinację i wiarę w sukces pomimo trudnych warunków na rynku. Skończyło się na kawie – jak pisze właściciel Getin Holding – przeszkodą okazała się chęć posiadania odrębnej licencji bankowej. Leszek Czarnecki posiadał już wtedy dwie licencje, nie wierzył w możliwość otrzymania trzeciej. Nie wszedł w biznes, życzył jedynie szczęścia.
Alior Bank nie tylko wystartował na rynku i przetrwał, ale znalazł potężnego inwestora. Pod względem wizerunku i znajomości marki wskoczył przebojem do czołówki sektora. Zbliża się do miliona klientów i dorobił się ponad 200 oddziałów. Po niecałych 2 latach działalności osiągnął break even i nadal utrzymuje stabilną nadwyżkę depozytów nad kredytami. Po drodze udowodnił kontrowersyjnymi decyzjami, że można zmienić rynek jedną usługą. Lokatę nocną dał klientom detalicznym, co zapoczątkowało lokaty antybelkowe. Pokazał, że wypłaty ze wszystkich bankomatów na świecie mogą być darmowe (chociaż dzisiaj jest już opłata za konto). Opłaca klientom rachunki w placówkach bez prowizji. Od niedawna sprzedaje też złoto. Alior Bank wprowadził w ostatnich latach wiele zamieszania. Dzisiaj wszyscy już wierzą w obietnice Wojciecha Sobieraja. Tym razem obiecał rewolucje i bank 3.0. Wszystko wskazuje na to, że słowa dotrzyma.
„Synek” i jego milion klientów
Alior Sync to projekt wirtualnego rachunku, który ma powalić na kolana klientów naprawdę korzystających z bankowości internetowej. Dziennikarze poznali ideę, jednak za wcześnie na konkretne rozwiązania. Projekt ma zdobyć 3 mld złotych depozytów i milion klientów do 2016 roku. Jak zwany roboczo „synek” ma tego dokonać?
Wirtualne biura obsługi, bankowość mobilna, całodobowy dostęp do doradców dzięki kilku kanałom dostępu to tylko część z obietnic. Do tego dodajemy korzystanie z sieci społecznościowych, ale nie w sposób wizerunkowy. Kredyt na tablicy Facebooka? Doradca kredytowy pośród znajomych Google+? Do tego możliwość udostępnienia rozmówcy aplikacji, współdzielenie dokumentów, przekazywanie obrazów z kamery i zrzutów ekranu w rozmowie z konsultantem. Zakupy w sieci, porównywanie usług i docelowo kupowanie na raty jedynie w sieci. Teoria jest prosta: sprowadzić wszystkie transakcje do Internetu, od przelewów, przez lokaty, po wieloletnie programy inwestycyjne. Do tego będzie dodane modne opakowanie, żeby klient poczuł wartość „emocjonalną”.
Alior Sync przeznaczony jest dla grupy pomiędzy 20 a 35 rokiem życia. Będzie rozwiązaniem dla młodych, aktywnych, studentów i zarazem niekoniecznie zamożnych klientów. Liczebność tej docelowej grupy jest szacowana na 5 mln osób. Ugryźć 20 proc. z tej grupy, która konta już posiada – to jest wyzwanie dla prezesa Sobieraja na najbliższe lata. Jest to wyraźna groźba dla mBanku, który w sieci jest marką najsilniejszą.
Prawdziwa gratka dla zaawansowanych technologicznie użytkowników to potencjał telefonu komórkowego. Potencjał geolokalizacji, czytnika qrcode, płatności NFC czy też ciężka artyleria – Google Wallet – to jest milowy krok dla bankowości. Po drodze jest niezwykle wiele problemów, począwszy od samych telekomów, z którymi trzeba wynegocjować dobre warunki. Wszyscy mówią o wykorzystaniu potencjału smartfona w bankowości, jednak realizacja planów jest znacznie trudniejsza od debatowania nad technologią. Tego też chce spróbować Alior Sync. Na ten projekt bank przeznaczy 50 mln zł.
Wyścig z czasem
Przedstawienie pomysłu dziennikarzom to jedno. Zrealizowanie jednego z najbardziej ambitnych pomysłów ostatnich lat w bankowości to już inna kwestia. Największym problemem całej koncepcji może być wyścig z technologią. Prezes Sobieraj podkreślał, że ostatnia dekada to istna przepaść. Pierwsze modemy i telefony komórkowe bez kolorowego wyświetlacza to muzealne zabytki przy dzisiejszej technologii. Alior Sync nie ma wyjścia – musi wyprzedzić przyzwyczajenia klientów, bo wprowadzając je krok po kroku, po prostu nie nadąży za technologią. Jeden Google Wallet może zrewolucjonizować branżę szybciej niż do „synka” przyjdzie pierwszy klient. Podobnie może być z Facebookiem, którego grupa potencjalnych klientów sięgnie lada moment miliarda.
Pada też ważne pytanie – na czym zarobi bank. Klient może korzystać z bankowości elektronicznej za darmo, ale jeśli już zechce zrobić coś w oddziale – zapłaci. Usługi wirtualne mają generować transakcje, a także docelowo udział banku w zakupach. Skoro coraz więcej usług kupujemy w sieci, gdzie można już dostać kredyt lub rozłożyć zakupy na raty, to czemu nie mielibyśmy tego zrobić poprzez wirtualny bank. Do tego zarobienie na specjalnych, dedykowanych klientom usługach wraz z zewnętrznymi partnerami, np. biurem podróży.
Potencjał wirtualnego banku jest ogromny w perspektywie kilku lat, jednak przeszkody i problemy będą wyskakiwać jak króliki z kapelusza. Pojawią się również głosy krytyki i ogromne wątpliwości, podobnie jak w 2008 roku. Wtedy też nikt nie wierzył, że milion klientów zaufa bankowcom w melonikach. A jednak, jak mawia Wojciech Sobieraj, wyszedł z tego „good deal”.
Tomasz Jaroszek
Źródło: PR News