Tylko 2,7 proc. oszczędności w bankach stanowią depozyty dłuższe niż dwa lata. I stale ich ubywa. Generalnie lokaty są w odwrocie. Z analizy ekspertów BGŻOptima wynika, że na rachunkach bieżących klienci trzymają już ponad 58 proc. swoich pieniędzy. 10 lat temu odsetek ten wynosił 49,2 proc.
W maju średnie oprocentowanie depozytów w Irlandii spadło do najniższego poziomu w całej strefie euro. Od 10 000 EUR banki gotowe były zapłacić po roku 10 EUR odsetek. Średnia w strefie euro wynosi natomiast 42 euro. Na największy zysk mogą liczyć oszczędzający na Słowacji – 176 euro. W Holandii oprocentowanie jest tylko nieznacznie niższe i wynosi 1,45 proc. rocznie co przekłada się na 145 EUR oszczędności w ciągu 12 miesięcy.
Pomimo rekordowo niskich stawek – 0,01 proc. – Irlandczycy gremialnie zanoszą do banków pieniądze. Oszczędności rosną szybciej niż w latach tuż po kryzysie, kiedy przeciętne oprocentowanie na wyspie wynosiło 3 proc. W maju wartość depozytów bankowych przekroczyła 98 mld EUR i jest to najwyższy poziom od 2010 r.
W Polsce w tym czasie saldo depozytów zmniejszyło się z 723 mld zł w marcu do 719 mld zł w maju. To pierwszy ubytek oszczędności bankowych od marca 2015 r.
Długie depozyty w odwrocie
Takie zachowanie klientów banków to skutek obniżenia wartości lokat z długim terminem zapadalności. Na rachunkach bieżących pieniędzy od wielu miesięcy stale przybywa. Spadek zainteresowania lokatami długoterminowymi jest coraz mocniej zauważalny. Z raportu „Sytuacja gospodarstw domowych w IV kwartale 2016 r.”, opublikowanym przez NBP w czerwcu br. wynika, że proces odwracania się klientów od depozytów terminowych zaczął się w połowie 2015 r. Wtedy osłabła dynamika napływu nowych środków do banków. W ostatnich trzech kwartałach 2016 r. po raz pierwszy saldo wypłat przekraczało saldo wpłat na depozyty.
Równocześnie banki zaczęły raportować rekordowe napływy środków na rachunki bieżące. Według NBP, w IV kwartale ubiegłego roku wartość gotówki i lokat a vista osiągnęła najwyższą dynamikę od kiedy prowadzone są badania, czyli od 2004 r. – 17,2 proc.
Analiza danych miesięcznych wskazuje, że w maju na depozytach bieżących Polacy trzymali już 58,2 proc. dostępnych pieniędzy. Rok wcześniej odsetek ten wynosił 51,7 proc., a dziesięć lat temu 49,2 proc.
Za mały procent
Zdaniem autorów raportu „Sytuacja gospodarstw domowych”, odwrót od długoterminowych lokat może wynikać z niewielkich różnic w oprocentowaniu w porównaniu do tych o kilkumiesięcznym terminie zapadalności. W IV kwartale ubiegłego roku na lokacie o ponad rocznym terminie zapadalności można było zarobić 1,7 proc. w skali roku, a na wszystkich innych rodzajach lokat – 1,5 proc.
To jednak nie tłumaczy dlaczego coraz więcej posiadaczy wolnych pieniędzy trzyma je na nieoprocentowanych rachunkach bieżących. Być może jest to skutek utrzymującej się od lat niechęci do lokowania pieniędzy na dłuższe okresy. W Polsce za długoterminowe depozyty uznaje się lokaty o terminie zapadalności do 2 lat, podczas gdy na rozwiniętych rynkach pod tym pojęciem rozumiane są lokaty pięcio- i dziesięcioletnie.
U nas depozyty dłuższe niż 24 miesiące stanowią margines całego portfela oszczędności. Z danych NBP wynika, że w maju Polacy zachomikowali na nich 20 053 mld zł, to zaledwie 2,75 proc. wszystkich bankowych depozytów bieżących i terminowych. Sytuacja nie zmienia się od lat. Dziesięć lat temu odsetek długich lokat stanowił 1,86 proc. portfela, 20 lat temu – 2,75 proc. Tylko na początku 2000 r. w bankach było nieco więcej depozytów o terminie zapadalności powyżej 2 lat, bo 5,86 proc. (w maju 2004 r.).
Przyczyny niewielkiego udziału lokat o długim terminie zapadalności są złożone. Wynikają m.in. ze struktury oferty bankowej, jak też przyzwyczajeń samych klientów, którzy chcą mieć dostęp do swoich oszczędności i nie są zainteresowani „zamrożeniem” kapitału na dłuższe okresy. Tym bardziej, że na rynku stale pojawiają się oferty depozytów na 3-6 miesięcy relatywnie atrakcyjnie oprocentowanych. Spadek zainteresowania lokatami wynika też częściowo z rosnącego popytu na inne produkty finansowe, oferujące potencjalnie wyższe stopy zwrotu, jak fundusze inwestycyjne, które notują dobre wyniki.
Piotr Marciniak, dyrektor zarządzający BGŻOptima