Po wejściu w życie pierwszych zapisów nowych zaleceń Komisji Nadzoru Finansowego już wiadomo, że kredyty bez zaświadczenia o zarobkach ostały się, a rozwiązaniem problemu jest rozmowa telefoniczna. Spontaniczny zakup telewizora na raty podczas wizyty w markecie wciąż będzie możliwy, co najwyżej potrwa kilka minut dłużej.
Ogłoszona przed sześcioma miesiącami przez Komisję Nadzoru Finansowego rekomendacja T zasiała duże wątpliwości o przyszłość kredytów gotówkowych i ratalnych na oświadczenie. Powodem obaw był punkt 13.3 wydanego przez KNF zbioru zasad, dotyczących dobrych praktyk w zakresie zarządzania ryzykiem detalicznych ekspozycji kredytowych. Zgodnie z tą częścią rekomendacji, banki muszą mieć potwierdzenie dochodów klienta, a deklarowane przez niego wynagrodzenie można uznać za wiarygodne tylko wtedy, gdy jest możliwość jego weryfikacji. Wydawałoby się, że punkt ten całkowicie wyeliminuje tzw. kredyty na dowód, a stało się tak tylko w dwóch bankach, które postanowiły potraktować zalecenia komisji bardziej dosłownie (BGŻ i Eurobank).
Banki po raz kolejny wykazały się kreatywnością podczas interpretacji zaleceń nadzorcy. Wspomniana wyżej weryfikacja wcale nie wyklucza przyjęcia oświadczenia o wysokości wynagrodzenia od klienta, ponieważ nie sprecyzowano jak ma ona przebiegać. W efekcie instytucje finansowe będą robić to, co część z nich robiła już wcześniej, status zatrudnienia i wysokość zarobków będą potwierdzać telefonicznie u pracodawcy. Jest potwierdzenie miejsca pracy, zarobków, a i od razu można wypytać, czy klient nie znajduje się w okresie wypowiedzenia lub czy firma nie jest w stanie likwidacji. Na wszelki wypadek, gdyby komuś przyszło do głowy podać numer do kolegi zamiast do pracodawcy, banki korzystają z własnych baz numerów telefonicznych. W ostateczności może się to sprowadzać do wykorzystania informacji o zakładzie pracy dostępnych w internecie lub nawet książce telefonicznej. Oczywiście takie rozwiązanie sprawdzi się najlepiej w przypadku osób zatrudnionych na umowę o pracę, ale to właśnie ci klienci zawsze byli preferowani przez banki. W przypadku osób prowadzących działalność gospodarczą, emerytów czy rencistów nie obejdzie się bez dostarczenia podstawowych dokumentów.
Zaproponowany sposób weryfikacji w części banków był już wybiórczo stosowany, jednak żeby działania instytucji były zgodne z zaleceniami KNF, muszą być obligatoryjne stosowane w każdym z przypadków zaciągania kredytu na oświadczenie. Następstwem może być wydłużony czas analizy wniosków kredytowych, co zostanie szczególnie zauważone w przypadku weekendowych zakupów ratalnych. Podczas soboty i niedzieli pojawi się problem weryfikacji zatrudnienia u większości pracodawców, więc kupno telewizora na raty bez zaświadczenia o zarobkach potrwa chwilę dłużej.
Trudniej dopiero będzie
Rzeczywiste konsekwencje rekomendacji T dopiero nadejdą. Banki mają jeszcze niespełna cztery miesiące na dostosowanie się do kolejnych zaleceń, wśród których jest pkt 10.4, ograniczający relację zobowiązań kredytowych do dochodu. Miesięczna wysokość obciążeń z tytułu kredytów nie będzie mogła przekraczać 50 proc. wynagrodzenia, chyba że dochody gospodarstwa domowego przekraczają średnią krajową. Wtedy relacja ta wzrasta do 65 proc. W przeciwieństwie do próby ograniczenia kredytów na dowód, ten punkt ma szansę spowodować spowolnienie akcji kredytowej. Dzięki temu dostęp do kredytów miałyby tylko te osoby, które rzeczywiście na to stać.
Jest to krok, który ma szansę spowodować, że mniej osób wpadnie w pętlę zadłużenia, a banki poprawią jakość portfeli kredytów detalicznych, których szkodowość wciąż rośnie, na co wskazują rosnące rezerwy i odpisy sektora bankowego w drugim kwartale br. Istnieje jednak poważne zagrożenie, że cześć kredytobiorców, którzy w ten sposób zostaną wykluczeni finansowo, pójdą po pieniądze do instytucji parabankowych.
Wyniki finansowe banków po drugim kwartale wskazują, że banki mają wystarczające środki na prowadzenie akcji kredytowych, co mogłyby wykorzystać do zwiększenia sprzedaży kredytów konsumpcyjnych nim wejdą w życie kolejne zapisy nowej rekomendacji. Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez NBP wśród większości banków detalicznych na przełomie czerwca i lipca, banki spodziewają się zwiększonego popytu na kredyty, a mimo to nie planują luzowania polityki kredytowej. Jedynym więc rozwiązaniem, żeby zaspokoić popyt i zwiększyć sprzedaż do grudnia, to obniżenie ceny kredytów. Na to z kolei się nie zanosi, przynajmniej według bieżących obserwacji ofert. Prawdopodobnie dlatego, że banki wolą skupić się na sprzedaży bezpieczniejszych i lepiej spłacalnych kredytach mieszkaniowych.
Podsumowując krótko skuteczność nowej rekomendacji można powiedzieć, że banki ponownie triumfują. Hipoteki walutowe bez wkładu własnego, jak i kredyty konsumpcyjne na dowód, wciąż funkcjonują w najlepsze i nie zanosi się na ich wycofanie. Jest jednak i optymistyczny akcent. Lepsza weryfikacja przy szybkich kredytach konsumpcyjnych na oświadczenie spowoduje, że liczba wyłudzeń pieniędzy na podstawie kradzionych dokumentów tożsamości spadnie, a przypomnijmy, że w samym drugim kwartale udaremniono takie próby na ponad 71 mln zł.
Źródło: Open Finance