Po niełatwym IV kwartale 2008 r. większość deweloperów zdecydowała się na wstrzymanie inwestycji w oczekiwaniu na korzystniejszy okres. Jednak już w tej chwili widać wyraźnie, że firmy te, szczególnie główni gracze, powoli wracają na rynek.
Systematycznie rośnie też zainteresowanie ze strony potencjalnych nabywców. Najczęściej decydują się oni na nowe obiekty, mimo że wciąż dostępnych jest wiele mieszkań z czasów boomu, z jakim mieliśmy do czynienia w 2007 roku. Co ważne, powstające obecnie nieruchomości sprzedawane są często po dużo przystępniejszych niż tamte cenach.
W 2009 r. zauważalny był również systematyczny wzrost udzielanych kredytów mieszkaniowych. W I kwartale było to 7 mld zł, w II kw. – 8,7 mld., a w III kw. – 10,5 mld. Szacuje się, że w ostatnim kwartale wyniesie on 13 -14 mld zł, co oznacza przyrost na poziomie ok. 20 proc. w porównaniu z III kw. W przyszłym roku, zgodnie z prognozami Związku Banków Polskich, również będziemy mieli do czynienia z tendencją zwyżkową.
Przyrost nowych kredytów będzie prawdopodobnie oscylował na poziomie ok. 20 proc. Już teraz daje się zauważyć, że banki zaczynają nieco rozluźniać politykę kredytową i wracać na rynek nieruchomości. To bez wątpienia efekt pozytywnych sygnałów dotyczących polskiej gospodarki – maleje ryzyko wzrostu bezrobocia, a ogólne tendencje dotyczące sytuacji ekonomicznej naszego kraju są bardziej przewidywalne. Nie bez znaczenia jest też fakt, że spłacalność udzielonych kredytów mieszkaniowych jest w Polsce wciąż na bardzo dobrym poziomie.
Powoli zaczyna się też zarysowywać nowa tendencja, przybywa bowiem osób, które decydują się na zakup mieszkania za gotówkę. W dużej części są to klienci, którzy do tej pory swoje nadwyżki finansowe lokowali w instrumenty finansowe obarczone większym ryzykiem. To właśnie oni dotkliwie odczuli skutki bessy i teraz szukają innych dróg pomnażania kapitału. Naprzeciw takim potrzebom wychodzi właśnie rynek nieruchomości.
Zakup mieszkania jest inwestycją znacznie bardziej przewidywalną niż inwestycje giełdowe, choć bez wątpienia mniej dochodową w dłuższej perspektywie, niż np. fundusze inwestycyjne czy akcje. Wiele osób traktuje więc nieruchomości po prostu jako lokatę kapitału. Zysk z tego rodzaju inwestycji powinien kształtować się na poziomie 2-3 proc. wyższym niż inflacja. Nie są to wprawdzie wartości z lat 2006-2007, kiedy inwestycja w nieruchomości przynosiła profity w wysokości 20-30 proc., należy jednak pamiętać, że był to okres tworzenia się bańki spekulacyjnej, której negatywne efekty do tej pory odczuwamy.
Pomimo zapowiadanego przez analityków na 2009 r. spadku popytu na nieruchomości, ostatecznie ukształtował się on na poziomie 10-15 proc. W mojej ocenie to właśnie te wartości wyznaczają dno spadków. W kolejnych kilku kwartałach przewidywana jest stabilizacja, która będzie swego rodzaju „uzdrowieniem” rynku. Natomiast w perspektywie 5-6 lat ceny nieruchomości powinny zacząć systematycznie, choć w niewielkim zakresie, wzrastać.
Źródło: ARW IMAGE Public Relations