Zaledwie 6% Polaków regularnie odkłada pieniądze. Zdecydowanie lepiej Polacy sprawdzają się w teorii, bo aż 66% badanych twierdzi, że warto oszczędzać. Jakie postawy finansowe prezentujemy i co wiemy o oszczędzaniu? Odpowiedzi na te pytania poszukiwali autorzy badania „Postawy Polaków wobec oszczędzania”. Badanie przeprowadzone zostało we wrześniu na zlecenie Fundacji Kronenberga przy Citi Handlowy.
Sami sobie finansowym sterem i okrętem
Ponad połowa Polaków wydaje wszystkie swoje pieniądze na bieżące potrzeby. Jednocześnie aż 59% badanych przyznaje, że powodzenie w oszczędzaniu zależy wyłącznie od ich własnych decyzji. Inwestycja w nieruchomość lub ziemię, lokata terminowa złotowa oraz przysłowiowa „skarpeta”, czyli trzymanie gotówki w domu to najbezpieczniejsze formy oszczędzania według respondentów. Co ciekawe za pierwszą formą najchętniej opowiadają się menedżerowie (29%), za drugą rolnicy (18%), a oszczędzanie w domu wybierają przede wszystkim emeryci (19%). Polacy nie lubią korzystać z porad ekspertów. Tyko 5% badanych wiedzę odnośnie oszczędzania czerpie od fachowców, 57% badanych zdaje się tutaj na własną intuicję. Polacy w większości nie odczuli negatywnych skutków obecnej sytuacji gospodarczej (52%). Być może, właśnie dlatego badani nie podjęli żadnych działań, które miałaby uchronić ich domowy budżet przed skutkami kryzysu (73%).
Badania jednoznacznie pokazują, że poziom wiedzy Polaków na temat oszczędzania wciąż jest bardzo niski. Umiejętność racjonalnego gospodarowania budżetem domowym oraz znajomość instrumentów finansowych pozostawiają wiele do życzenia. Większość Polaków nie zdaje sobie sprawy z tego, że, brak zaufania do fachowców i poleganie w kwestiach finansowych wyłącznie na intuicji, może być przyczyną poważnych problemów – komentuje wyniki badania Krzysztof Kaczmar, Dyrektor Fundacji Kronenberga przy Citi Handlowy.
Komu ufają Polacy?
Polacy są powściągliwi w kwestiach związanych z inwestowaniem i oszczędzaniem. Pytani o to, komu najbardziej ufają odpowiadali, że w pierwszej kolejności ufają rodzinie i znajomym (38%). Nikomu nie ufa aż co trzeci Polak (39%). Tak deklarowali przede wszystkim rolnicy, robotnicy i emeryci. Zaskakujące, że żaden z respondentów nie wskazał małżonka czy małżonki, jako osoby godnej zaufania w tych kwestiach.
Badanie „Postawy Polaków wobec oszczędzania” zostało zrealizowane przez Pentor Research International na zlecenie Fundacji Kronenberga przy Citi Handlowy, w ramach akcji Tydzień dla Oszczędzania 2009. Patronem medialnym akcji jest tygodnik Newsweek Polska.
Postawy Polaków wobec oszczędzania w badaniach Fundacji Kronenberga przy Citi Handlowy – komentarz
Wyniki badań komentuje prof. Tadeusz Tyszka z Centrum Psychologii Ekonomicznej i Badań Decyzji, Akademii Leona Koźmińskiego.
Dlaczego Polacy częściej ufają rodzinie czy znajomym, niż doradcom finansowym, a całkiem często nie ufają nikomu?
Prof. Tyszka. Jest co najmniej kilka przyczyn takiego stanu rzeczy. Po pierwsze zaufanie do rodziny czy znajomych, jest zjawiskiem powszechnym w tym sensie, że nie dotyczy tylko spraw finansowych. Taka tendencja jest obserwowana przy zakupach – jednym z typowych źródeł informacji jest tu właśnie rodzina i znajomi. Podobnie jest ze zdrowiem. W tej kwestii ludzie także chętnie zasięgają opinii bliskich osób. Jest to najłatwiej dostępne źródło informacji, a w dodatku takie, które traktujemy jako nam życzliwe. Po drugie niskie zaufanie do doradców finansowych to przede wszystkim efekt świeżego, spektakularnego niepowodzenia przewidywań tej grupy ekspertów. Chociaż teraz analitycy finansowi „na wyścigi” tłumaczą kryzys finansowy, nikt go wcześniej nie był w stanie przewidzieć. Indywidualni inwestorzy przekonali się także, że wbrew oczekiwaniom, aktywnie zarządzane przez ekspertów finansowych fundusze inwestycyjne nie przynoszą ponad-przeciętnej stopy zwrotu (nie udaje im się pokonać indeksu WIG).
W większości Polacy mówią, że nie odczuli negatywnych skutków obecnej sytuacji gospodarczej. Być może dlatego wielu badanych przyznaje, że nie podjęło żadnych działań przeciwdziałającym skutkom kryzysu?
Prof. Tyszka. Trudno oszacować, jak wielu Polaków rzeczywiście doznało negatywnych skutków kryzysowej sytuacji gospodarczej. Ci, którzy twierdzą, że ich nie odczuli, mówią o swojej świadomości, a nie o obiektywnym stanie rzeczy. Wiadomo, że nie wszystkie zmiany są przez nas rejestrowane. Możemy na przykład nie zauważyć niezbyt drastycznego wzrostu cen itp. Kryzys i jego negatywne skutki to zjawiska budzące lęk czy niepokój. Dlatego staramy się je zanegować, jeżeli nawet w jakimś stopniu nas dotykają.
Inna tendencja, która tu odgrywa rolę to skłonność do optymizmu. Nawet jeżeli zagrożenie jest widoczne, to szybko się z nim oswajamy. Co więcej, w sytuacji kryzysu ekonomicznego konsumenci niechętnie obniżają poziom dotychczasowej konsumpcji. Dzieje się tak, gdyż łatwo adaptujemy się do wyższego jej poziomu, ale niełatwo do niższego. Toteż nawet w czasach rzeczywiście trudnych, staramy się zachować dotychczasowy poziom konsumpcji przynajmniej w niektórych sferach. Zaobserwowano na przykład, że w czasach wielkiego kryzysu w 1929 konsumentki nie rezygnowały z zakupu szminek.
Czy istnieje skłonność do oszczędzania? 66% badanych przyznaje, że warto oszczędzać. Twierdzi też, że powodzenie w oszczędzaniu zależy wyłącznie od ich własnych decyzji.
Prof. Tyszka. Nasza kultura i wychowanie wyrabiają w nas pozytywny stosunek do oszczędzania. Wystarczy sobie przypomnieć bajkę o rozsądnej mrówce i leniwym pasikoniku. Mrówka pracowała w pocie czoła całe upalne lato. Zbudowała solidny dom i zebrała zapasy na srogą zimę. Konik polny, który ten okres spędził na tańcach i hulankach, kiedy nadeszły chłody i deszcze umarł z głodu i zimna.
Warto też zauważyć, że istnieje wiele możliwych motywów oszczędzania. Jednym z nich jest potrzeba bezpieczeństwa. Innym – jakiś zaplanowany cel (dom, samochód, itp.). Jeszcze innym jest np. chęć pozostawienia spadku i zabezpieczenia losu potomstwa itp. Sprawiają one, że oszczędzanie jest dość powszechnie uważane za zachowanie właściwe.
Oczywiście, pozytywny stosunek do oszczędzania, a samo oszczędzanie, to nie to samo. Żeby oszczędzać potrzebne są nie tylko chęci, ale też możliwości. Ciągle spora część Polaków nie dysponuje wystarczającymi zasobami. Nie wszyscy także chcą to robić. Z jednej strony są osoby, u których dominuje „preferencja czasu teraźniejszego” (będzie o tym mowa za chwilę). Są też inni, którzy oszczędzali na emeryturę i po przejściu na nią wciąż odkładają takie same lub większe niż przedtem sumy pieniędzy. Można powiedzieć, że te osoby wyrobiły sobie „nawyk oszczędzania”.
Skąd Polacy czerpią wiedzę o formach i instrumentach oszczędzania?
Prof. Tyszka. Skąd zwykli ludzie czerpią wiedzę o zjawiskach gospodarczych? Są dwa typowe źródła tej wiedzy: własne doświadczenie i komunikacja masowa. Oczywiście oba te źródła dostarczają wiedzy wysoce niekompletnej i nieusystematyzowanej. Stąd obserwowana w badaniu słaba znajomość form oszczędzania. Bez wątpienia potrzebna jest bardziej systematyczna edukacja ekonomiczna młodzieży, ale też społeczeństwa dorosłego.
Aż ¼ badanych kobiet stwierdziła, że nie interesuje się powiększeniem swojego przyszłego świadczenia emerytalnego. Wśród nich największy jest odsetek kobiet do 29 roku życia oraz w wieku 30-39 lat. Dlaczego ani kobiety, ani mężczyźni nie myślą o przyszłej emeryturze?
Prof. Tyszka. Ważnym motywem oszczędzania jest przyszła konsumpcja. Oszczędzanie można wręcz określić jako przesunięcie konsumpcji w czasie. W tym sensie wybór między odkładaniem, a natychmiastowym zużyciem pieniędzy, jest w istocie wyborem między konsumpcją teraźniejszą a przyszłą. Wybór ten, jak pokazują liczne badania, jest zwykle dokonywany na korzyść konsumpcji teraźniejszej. Wystarczy zastanowić się, co byśmy wybrali (gdyby wybór mieli podjąć taką decyzję): otrzymać 1000 złotych dzisiaj, czy 1500 złotych za pół roku. Większość ludzi ma skłonność do wybierania pierwszej opcji. Konsumpcja czy też nagroda obecna są preferowane nad konsumpcję czy nagrodę przyszłą. Wprawdzie tendencja do „preferencji czasu teraźniejszego” nieco słabnie wraz z wiekiem, ale jest obecna także u dorosłych.
Czy da się wyrobić w ludziach chęć i nawyk oszczędzania? Kiedy i jak to robić?
Prof. Tyszka. W miarę rozwoju dzieci następuje zjawisko ekonomicznej socjalizacji. Dzieci uczą się rozumieć świat gospodarczy, przyswajają sobie pojęcia, umiejętności, zachowania z życia gospodarczego. Jedną z dziedzin tego życia jest oszczędzanie. Badania pokazują, że dzieci już dosyć wcześnie są świadome istnienia oprocentowania lokat bankowych, jednak nie rozumieją ich idei. Na przykład w pewnym badaniu amerykańskim ustalono, że połowa ośmiolatków ze Stanów Zjednoczonych wiedziała, że pieniądze należy ulokować/odłożyć. Nie potrafiła jednak zaproponować żadnego sposobu na powiększenie tej kwoty. Już większość czternastolatków wiedziała o inwestowaniu i o zakupie akcji czy obligacji. Ekonomiczna socjalizacja dokonuje się najczęściej w sposób niekontrolowany. Rzecz jasna, pożądaną rzeczą jest podejmowanie w tej sprawie bardziej systematycznej (zaplanowanej) edukacji.
Oczywiście do wyrobienia w ludziach chęci i nawyku oszczędzania nie wystarczy samo dostarczanie odpowiedniej wiedzy. Jak przy wyrabianiu każdego nawyku, potrzebne jest regularne „wzmacnianie” tj. nagradzanie pożądanych zachowań. Wydaje się, że niezastąpioną instytucją, która może wytwarzać tego rodzaju nawyki jest rodzina.
Źródło: Citi Handlowy