Popyt wewnętrzny nie jest już motorem wzrostu. Polska gospodarka, gdyby nie eksport byłaby na biegu jałowym. Takie wnioski można wysnuć analizując dzisiejsze skorygowane dane Głównego Urzędu Statystycznego na temat wpływu poszczególnych kategorii gospodarczych na wzrost realny Produktu Krajowego Brutto w drugim kwartale br. Tendencje są wręcz dramatyczne i niezbyt dobrze wróżą wynikom gospodarczym w kolejnych kwartałach.
Skorygowana wielkość dynamiki PKB w drugim kwartale wyniosła co prawda 1,1 proc. (b.z.), ale dużo ciekawsza jest analiza czynników oddziałujących na PKB. O ile w 2008 roku motorem dochodu narodowego był popyt krajowy i spożycie, to pierwsze półrocze tego roku wskazuje na spadkowy trend w tych kategoriach. Popyt krajowy ma coraz niższy udział w kreowaniu realnego PKB, a udział ten ciągle spada (saldo -2,1 proc.). To oczywiste Polacy konsumują wyraźnie mniej, co gorsze dynamika wydatków inwestycyjnych też spada.
Jedyną pozytywną informacją jest mocna pozycja eksportu (saldo +3,2 proc.), co zresztą nie dziwi, gdyż pierwsza połowa roku to czas słabego złotego i rosnącego popytu zewnętrznego. Szturm Niemców kupujących samochody w polskich salonach, czy też większa opłacalność eksportu to jednak zdarzenia jednostkowe, a nie trwały trend. Wygasające programy pomocy i gra na coraz mocniejszego złotego powoduje, że nie ma zbytnich szans na podtrzymanie wysokiego potencjału polskiej gospodarki w eksporcie i trzeba szukać rezerw w innych miejscach.
Nie możemy jednak liczyć na większą akumulację (-3,3 proc.), co jest kolejnym spadkiem po bardzo trudnym pierwszym kwartale br. (-5 proc.). Oznacza to bowiem, że wykorzystywane są naturalne rezerwy na podtrzymanie procesów wzrostowych. Można powiedzieć wręcz, że Polacy zaczęli konsumować swoją przyszłość. Niższe inwestycje i akumulacja, to jednocześnie też prawdopodobnie efekt mizerii budżetowej. W 2010 roku sytuacja może być jeszcze gorsza. Bez podtrzymania procesów inwestycyjnych (w tym infrastrukturalnych), ekspansji eksportu i słabym popycie wewnętrznym polska gospodarka może się zatrzymać w próżni. Wszyscy po cichu jednak liczą, że na świecie będzie już wtedy ożywienie, co pozwoli nam przetrwać kryzys jako free rider. Taka ładna nazwa na typowo polskie „Jakoś to będzie”.
Bogusław Półtorak
Główny Ekonomista Bankier.pl S.A.
Źródło: Bankier.pl