W konsultacjach społecznych znajduje się już projekt ustawy, który zakłada zwolnienie średnio 10 proc. z ponad 300-tysięcznej armii urzędników. Ma to dać ponad miliard złotych oszczędności w skali roku. Redukcje mają dotknąć nie tylko ministerstwa, urzędy centralne i wojewódzkie, ale nawet takie instytucje jak NFZ czy ZUS. Informacje o przewidywanych cięciach zatrudnienia trafiły już do pierwszych instytucji. Jak się dowiedzieliśmy, w Lasach Państwowych z 25 tys. pracowników ma odejść ponad 2 tys. Z 17 dyrekcji regionalnych ma zostać 11. Likwidacji ulegną wszystkie nadleśnictwa, które sprzedają mniej niż 70 tys. metrów sześc. drewna rocznie. Dzieje się tak, mimo że Lasy Państwowe są w bardzo dobrej sytuacji finansowej.
Na urzędy padł blady strach. W wielu z nich przerosty zatrudnienia i złą organizację widać gołym okiem. Są jednak instytucje, gdzie brakuje specjalistów, np. do obsługi wniosków o unijne dopłaty. Rząd będzie miał ciężki orzech do zgryzienia, bo znaczna część pracowników to tzw. urzędnicy mianowani, których trudno zwolnić. Praktycznie wolno to zrobić dopiero po kilku latach. Tak potraktowani urzędnicy mogą jednak odwołać się do sądu.
Nie tylko zwolnienia dotkną urzędy. Nie ma już mowy o wielkich remontach, zakupie mebli, komputerów czy nowych samochodów. Cięcia w urzędach to tylko jeden ze sposobów na zasypywanie dziury budżetowej w przyszłym roku. Przede wszystkim jednak rząd zamierza nas zadłużać. Deficyt finansów publicznych sięgnie aż 7 proc. PKB. Minister finansów Jacek Rostowski bronił wczoraj budżetu na 2010 rok i wysokiego deficytu: – Nie jest to deficyt moich marzeń, ale to naturalny, opóźniony efekt kryzysu – mówił.
Ministerstwo Finansów chce w ciągu czterech lat radykalnie obniżyć deficyt i do końca grudnia przedstawi konkretny plan. Rostowski ujawnił, że tegoroczny, zaplanowany na 27 mld zł, deficyt będzie znacznie mniejszy. Wyniesie „tylko” 22,5 mld zł. Może się więc okazać, że i przyszłoroczny deficyt będzie mniejszy niż zaplanowany.
Najwyraźniej wierzą w to inwestorzy. Nie spełniły się obawy o reakcję złotego i giełdy na wieści o wielkim deficycie. Indeks WIG20 wzrósł wczoraj o 3,8 proc.
To będzie budżet oszczędności
Takiego budżetu jeszcze Polska nie miała. I to z co najmniej dwóch powodów. Na 2010 r. rząd zaplanował bowiem rekordową, bo aż 52,2-miliardową dziurę w kasie państwa. Dochody mają wynieść 245,5 mld zł, a wydatki aż 297,7 mld zł – o ponad 24 mld zł więcej niż w tym roku.
Jednocześnie, mimo tak wielkiego deficytu rząd zakłada wzrost wpływów ze wszystkich podatków, licząc na wyższy – 1,2 proc. wzrost gospodarczy, a więc na to, że osoby indywidualne i firmy będą płacić wyższe podatki. I tak:
-> wpływy z podatków w 2010 r. mają wynieść 223,1 mld zł, podczas gdy w tym roku podatnicy wpłacą do kasy państwa „zaledwie” 210,6 mld zł (to wzrost o 2,3 proc.).
-> najbardziej, bo aż o 9,6 proc., wzrosną w 2010 r. wpływy z podatku dochodowego od osób prawnych ( CIT) i wyniosą 26,3 mld zł ( w tym roku to 24 mld zł)
-> o niemal 9 proc. wzrosną wpływy z podatku VAT – z 97,5 do 106,2 mld zł. Rząd ma nadzieję, że rozkręci się koniunktura i firmy zaczną robić większe zakupy.
-> o 3,3, proc. więcej oddamy państwu z podatku PIT _- w 2009 r. będzie to 34,8, a w przyszłym roku 36 mld zł.
-> mizernie mają wzrosnąć wpływy z akcyzy – państwo ma na niej zarobić w przyszłym roku 53 mld zł,podczas, gdy w tym roku – 52,7 mld. Już wiadomo, że rząd podwyższy od 1 stycznia akcyzę na papierosy – o 2,57 proc. Powinniśmy się też spodziewać podwyżki akcyzy na olej napędowy.
Od przyszłego roku wzrasta minimalna stawka akcyzy obowiązująca w Unii Europejskiej, z 302 do 330 euro na 1 tys. litrów. – Być może, jeśli ropa naftowa zacznie tanieć, rząd zdecyduje się na podniesienie podatku akcyzowego także na inne paliwa. Wówczas cena na stacjach nie zmieniłaby się – mówi Marek Zuber, ekonomista z firmy doradczej Dexus Partners, dodając, że niebawem może wzrosnąć także akcyza na alkohol, którą stosunkowo łatwo uzasadnić, bo alkohol jest używką, towarem szkodliwym.
Tym ostatnim pomysłem zaniepokojeni są przedstawiciele branży piwowarskiej. – Nasza branża rocznie płaci do budżetu ok. 3 mld zł podatków. W tym roku spadła nam sprzedaż. Kolejne podwyższenie akcyzy spowoduje, że ten koszt przerzucimy na klienta. Spadek sprzedaży może się pogłębić. Przez to zamiast wzrosnąć, wpływy do budżetu z akcyzy od piwa mogą się zmniejszyć -żali się Paweł Kwiatkowski, rzecznik Kompanii Piwowarskiej.
Największy problem w tym, że nawet podwyżki akcyzy nie zmniejszą ogromnego dystansu pomiędzy dochodami a wydatkami państwa. Płacimy mniej podatków, a państwo musi wypłacać renty, emerytury, czy świadczenia socjalne. To tzw. wydatki sztywne budżetu, które mogą być zniesione lub zmniejszone wyłącznie poprzez zmianę ustaw. Stanowią dziś aż trzy czwarte wszystkich budżetowych wydatków.
W przyszłym roku państwo zwaloryzuje renty i emerytury, świadczenia rodzinne, podwyższy dotację do Narodowego Funduszu Zdrowia i do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych W tym ostatnim przypadku dotacja wzrośnie aż o 7,5 mld zł do kwoty 37,9 mld zł z powodu niższych składek, odprowadzanych od pracowników i pracodawców. Wreszcie, o 13 proc. więcej wyda państwo na ubezpieczenie społeczne (m.in. 15,4 mld zł na KRUS).
Z_powodu wyższego deficytu państwo musi też zaciągnąć większe długi w bankach i płacić coraz większe odsetki. Dziś nasz dług publiczny to ok.700 mld zł i z wolna zbliżamy się do granicy 55 proc. PKB, czyli 740 mld zł. Jeśli te granicę przekroczymy, czekają nas, narzucone przez prawo radykalne cięcia wydatków i podwyżki podatków. Tylko za rządów koalicji PO-PSL nasz dług urósł o rekordowe 102 mld zł- nic dziwnego, że obsługa zadłużenia będzie nas w w przyszłym roku kosztowała 35,1 mld zł, podczas, gdy w tym 30,6 mld zł.
Według Krzysztofa Rybińskiego, partnera w Ernst &Young i i prof. Stanisława Gomułki, byłego wiceministra finansów rząd będzie musiał, by zbić deficyt uciec się albo do dość ostrych cięć wydatków, albo do stopniowych podwyżek danin publicznych. Wczoraj napisaliśmy, powołując się na wysoko postawionych polityków PO, że rząd będzie w ciągu rok u próbował podwyższać akcyzę na używki i paliwa oraz być może zlikwiduje niektóre ulgi w podatku VAT. Zdaniem Rybińskiego rząd może też podwyższyć akcyzę na prąd, co miałoby zmotywować obywateli do oszczędzania energii i zaliczy część kosztów przedsiębiorstw, jako koszty podatkowe. -Wynik będzie taki, że formalnie stawki VAT,PIT i CIT nie wzrosną, ale do budżetu napłynie więcej pieniędzy. A więc rząd nie złamie obietnicy, że w przyszłym roku nie będzie podwyżek podatków, a jednocześnie do kasy państwa trafi więcej pieniędzy z podatków – dodaje Rybiński.
Rząd nie bedzie wahał się w przyszłym roku przed ograniczeniem wydatków – każdy resort dostał nakaz cięcia swoich wydatków o 10 proc. W tym roku nie ma więc mowy o wielkich remontach w szkołach, czy zakupie mebli, komputerów oraz nowych samochodów dla urzędników. Z informacji „Polski” wynika, że większość ministrów załamała ręce po otrzymaniu pisma z resortu finansów. W rozmowie z “Polską” rzecznik ministerstwa edukacji Grzegorz Żurawski przyznał, że wydatki resortu na inwestycje już w w tym roku były mocno ograniczone. – Takie są realia i resorty muszą oszczędzać – nie pozostawia złudzeń Szymon Milczanowski z gabinetu ministra finansów Jacka Rostowskiego. Ale prawdziwą reformę oszczędnościową rząd ma dopiero w zanadrzu. Doradcy premiera pracują nad ustawą, która ma odchudzić administrację publiczną. Pracę może stracić 10 procent urzędników, co może przynieść pół miliarda złotych oszczędności w 2010 r.
Tomasz Ł. Rożek, Henryk Sadowski, Paweł Różyński