Zdaniem analityków cała sytuacja może spowodować jeszcze większą niepewność na rynku i w rezultacie osłabić złotego. Już zaczął on tracić do euro, dolara i franka szwajcarskiego.
Wczoraj, drugi dzień z rzędu trwała przepychanka o to, co stanie się z zyskami NBP za ten rok. Rząd domaga się, by bank centralny przekazał je w całości do kasy państwa, co miałoby pomóc w załataniu dziury budżetowej. Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego premiera, na antenie TVN24 w dość ostrych słowach powiedział, że jeżeli NBP nie będzie chciał przekazać zysku dobrowolnie, to rząd postara się zmusić go do tego drogą ustawową. Ekonomiści są zaskoczeni taką postawą.
– Mam wrażenie, że wracamy do pomysłów, o których kiedyś mówili Andrzej Lepper czy Roman Giertych – mówi Jarosław Klepacki, analityk walutowy z DM ECM. – Zasadnicza różnica polega na tym, że tym razem do takich nacisków ucieka się rząd, a to może być już bardzo niepokojące – uważa.
Skutek? Możliwe osłabienie polskiej waluty. Już wczoraj dolar umocnił się do złotego o około 1 proc. i na rynku trzeba było za niego zapłacić 3,14 zł. Nieco wolniej do polskiej waluty zyskiwało euro i frank szwajcarski. Gdy jeszcze dzień wcześniej górą był nasz złoty.
– Cała sytuacja pokazuje, że kondycja polskiego budżetu jest bardzo poważna i rząd szuka pieniędzy, gdzie się da. To może spowodować odwrót inwestorów z naszego rynku i w rezultacie jeszcze większy spadek kursu złotego – mówi Grzegorz Mielcarek, zarządzający z Investors TFI.
Po raz ostatni z gwałtownym osłabieniem polskiej waluty mieliśmy do czynienia w lutym. Wówczas cena euro podskoczyła do prawie 5 zł. Sytuację najmocniej odczuli importerzy. W górę poszły również ceny towarów sprowadzanych zza granicy, jak chociażby owoców. Po kieszeni dostali również kredytobiorcy spłacający swoje zobowiązania we frankach szwajcarskich, bo ich raty skoczyły co najmniej o kilkadziesiąt złotych. Nie mówiąc już o skoku cen paliwa, biletów lotniczych czy zagranicznych wycieczek.
Według analityków podstawowym problemem rządu w jego planach zamachu na kasę NBP może być jednak to, że bank centralny w tym roku wcale nie wypracuje zysku. – Jeżeli 31 grudnia okaże się, że bank odnotuje zysk, to zgodnie z ustawą o NBP i uwzględniając poziom ryzyka wynikający ze zmienności kursu złotego, przekażemy pieniądze do budżetu – zapowiada Sławomir Skrzypek, prezes NBP.
Rząd zakłada, że NBP wypracuje w tym roku nawet ponad 10 mld zł zysku. To bardzo optymistyczne założenie, zważywszy na to, że w poprzednich latach zysk banku centralnego nie przekraczał 4 mld zł.
Do tej pory jednak NBP stosował zupełnie inną praktykę w odniesieniu do wypracowywanych przez siebie zysków. Były one przekazywane na zwiększanie naszych rezerw walutowych, które mają służyć obronie złotego w przypadku jego gwałtownego osłabienia. Wówczas, rzucając obcą walutę na rynek, NBP wzmacnia naszą.