Weekend chyba dobrze zrobił giełdowym inwestorom. Pozwolił im zapomnieć o złych wieściach z gospodarek (choćby rekordowym spadku PKB w Niemczech i całej Strefie Euro). I od poniedziałku kupujący znowu próbują narzucić swój rytm.
W Warszawie WIG20 będzie dziś próbował odbić się w górę od poziomu 1850 pkt. (przed startem sesji jest 4 pkt. pod nim). Solidny wzrost cen akcji w USA w poniedziałkowy wieczór polskiego czasu może ułatwić naszym bykom marsz w górę (Dow Jones i Nasdaq zyskały na wartości ok. 3 proc.). Ale powiedzmy sobie szczerze: harce optymistów są bez znaczenia dopóki nie doprowadzą do przełamania granicy 1900 pkt. Na razie drużyna posiadaczy akcji jest przy piłce, ale wymienia ją w środkowej strefie boiska, przymierzając się do ataku pozycyjnego. Do strzelenia bramki jeszcze daleko.
Hitem dzisiejszej sesji jeśli chodzi o dane makroekonomiczne będzie zestaw wiadomości z amerykańskiego rynku nieruchomości (m.in. zezwolenia na budowę nowych domów i liczba rozpoczętych budów). Co prawda w normalnych okolicznościach tego rodzaju dane nie należą do najważniejszych, ale ostatnio inwestorzy, by znaleźć uzasadnienie dla wzrostów, chwytają się każdej brzytwy. Jeśli więc nieruchomościowe dane z USA będą dobre – giełdy mogą zareagować dość żywiołowo.
Ale paliwa w postaci dobrych wieści z gospodarek jest wciąż za mało, by można było myśleć o przełamaniu ważnych barier i rozpoczęciu nowej fali wzrostów. Widać tylko tyle, że rynki akcji nie chcą spadać. W zeszłym tygodniu wiara inwestorów w to, że dno bessy mamy już za sobą, zaczęła się znów chwiać, ale tylko na krótko. Teraz znów odżyła.
Paweł Grubiak
Doradca inwestycyjny
Superfund TFI
Źródło: Superfund TFI