Czwartek był dość istotnym dniem dla złotego. Nasza waluta z pewnym opóźnieniem zareagowała na opublikowane jeszcze w środę informacje o poziomie deficytu sektora finansów publicznych w 2008 r. Przypomnijmy, według zrewidowanych wyliczeń Głównego Urzędu Statystycznego wyniósł on 3,9 proc. PKB, podczas kiedy powszechnie spodziewano się, iż pozostanie on poniżej akceptowalnego w kryteriach konwergencji poziomu 3,0 proc. PKB.
To w zasadzie przekreśla perspektywę szybkiego wejścia do systemu ERM-II, a tak naprawdę definitywnie zmusza do dość poważnego zrewidowania wcześniejszych oczekiwań. Bo nikt nie liczy na to, iż w obliczu spadku dochodów budżetu w 2009 r. i dość prawdopodobnej rewizji poziomu planowanego na ten rok deficytu, wskaźnik jego relacji do PKB na powrót będzie niższy od 3,0 proc. PKB. Zdaniem ministra w kancelarii premiera, Michała Boni, może on wzrosnąć do 4,6 proc. PKB, choć na rynku nie brak opinii, iż może on przekroczyć poziom 5,0 proc. PKB. Dodatkowo wczoraj pojawiły się pogłoski, iż także poziom długu publicznego może w tym roku znaleźć się powyżej pierwszego progu ostrożnościowego, tj. 50 proc. PKB. To wszystko skłania do ponownego przemyślenia realnej daty wejścia Polski do strefy euro (co obecnie ma miejsce w działach analiz zagranicznych banków), chociaż najlepszym wyjściem może być nie podawanie kolejnej sztywnej daty, tak jak to zauważył wczoraj prof. Dariusz Filar z RPP. W obecnej sytuacji, kiedy sytuacja na rynkach światowych jest dość zmienna, Polska powinna wyrazić pełną wolę wypełnienia nominalnych kryteriów związanych z tym procesem. Nie zmienia to jednak faktu, iż cała mapa drogowa procesu konwergencji będzie pisana od nowa.
W efekcie jeszcze wczoraj późnym wieczorem za euro płacono ponad 4,51 zł. Dzisiaj rano poziom ten został ponownie przetestowany, ale negatywnie, co sprawiło, że na otwarciu krajowego rynku międzybankowego notowania EUR/PLN powróciły poniżej 4,50 zł. Z kolei dolar potaniał względem wczorajszych poziomów do niecałych 3,41 zł za sprawą wyraźnych wzrostów EUR/USD na globalnych rynkach, a za franka płacono średnio 2,9750 zł. Co dalej? Niewątpliwie w najbliższym czasie będzie nas czekać zalew nowych raportów zagranicznych banków, które na powrót będą oceniać realne perspektywy dla złotego w najbliższym czasie. Nie warto jednak popadać w przesadny pesymizm. Sytuacja budżetowa wielu krajów naszego regionu, a także krajów z grupy G-7 jest znacznie gorsza, niż Polski i winą za ten stan rzeczy dość łatwo jest obarczyć szeroko pojmowany problem „globalnego kryzysu”. Obecna sytuacja na rynkach akcji nie jest zła, co nie skłania do nadmiernej wyprzedaży złotego, chociaż akurat w tej materii wszystko może ulec zmianie w ciągu kilkunastu godzin.
Dzisiejszym zaskoczeniem niewątpliwie są notowania EUR/USD, które rano zbliżyły się w okolice figury 1,32. Tym samym definitywnie została pokonana bariera 1,3088-1,3111, co może stanowić podstawę do średnioterminowego odwrócenia trendu. Analitycy przypisują siłę euro wczorajszym publikacjom o lepszych wynikach finansowych banku Credit Suisse, ale przede wszystkim pozytywnym odczytom szacowanych indeksów koniunktury PMI w kwietniu. Ich zdaniem może to pokazywać, że najostrzejsza faza kryzysu gospodarczego w strefie euro może pomału mijać, co tym samym zmniejsza presję na Europejski Bank Centralny w kontekście zaplanowanego na 7 maja posiedzenia. Wydaje się też, iż oczekiwana obniżka stóp o 25 p.b. do 1,00 proc. będzie ostatnią w cyklu, a zaproponowany przez ECB pakiet niestandardowych działań nie będzie szczególnie „dewaluował” wspólnej waluty. Dzisiaj kluczową kwestią dla notowań EUR/USD będzie publikacja indeksu IFO z Niemiec o godz. 10:00. Jeżeli kwietniowy odczyt przewyższy 82,3 pkt., to będzie to pretekstem do naruszenia bariery 1,32, w przeciwnym razie może pojawić się chęć do realizacji zysków. Drugą kwestią będą odczyty danych z USA (zamówień na dobra trwałego użytku w marcu – progn. -1,5 proc. m/m i wolumenu sprzedaży domów na rynku pierwotnym w tym samym okresie – progn. 340 tys.), które w oczywisty sposób mogą zaważyć na notowaniach EUR/USD. Warto będzie też obserwować rynki akcji, gdyż obserwowana w ostatnich dniach konsolidacja indeksów na Wall Street wcale nie musi oznaczać, iż będą one kontynuować swój marsz w górę. Wiele będzie zależeć od tego, jak inwestorzy ocenią opublikowane dzisiaj kryteria brane pod uwagę przy sporządzaniu tzw. „testów wytrzymałości” dla 19 największych banków. Poza tym, wpływ na notowania EUR/USD będą mieć także wypowiedzi jakie będą się pojawiać przy okazji zaplanowanego na dzisiaj spotkania ministrów finansów i szefów banków centralnych państw grup G7 i G20. Wprawdzie z wcześniejszych sygnałów wynikało, że temat walut, a tym bardziej poszukiwania nowej waluty rezerwowej dla świata poza dolarem, nie będzie podejmowany, to jednak część inwestorów niejako „zawczasu” mogła zacząć redukować pozycje w amerykańskiej walucie.
EUR/PLN: Silnym poziomem wsparcia są okolice 4,45-4,46, które mogą być dzisiaj testowane, zwłaszcza, że w pierwszych minutach handlu widać zwiększoną presję na sprzedaż europejskiej waluty. Przebieg dziennych wskaźników nie sugeruje jednak, aby rozpoczęty przed kilkoma dniami trend wzrostowy miał być zakończony. Oporem są okolice 4,51-4,52. Ich naruszenie otworzy drogę do ruchu w stronę 4,54-4,55.
USD/PLN: Za sprawą zwyżek EUR/USD konsolidacja notowań USD/PLN przedłuża się na kolejny dzień, a wczorajsze naruszenie poziomu 3,43 nie okazało się trwałe. Wykres przybiera formę prostokąta z ograniczeniami 3,36-3,46. Przebieg dziennych wskaźników nie sugeruje, aby którakolwiek ze stron (popytowa/podażowa) miała w najbliższym czasie zdecydowanie wygrać.
EUR/USD: W okolicach 1,32 znajduje się 61,8 proc. zniesienie fali spadkowej od 13 do 20 kwietnia. Naruszenie tego poziomu będzie kolejnym po wczorajszym złamaniu oporów na 1,3088-1,3111, sygnałem, iż trend zaczyna zmieniać się na wzrostowy. Podobne wskazania zaczyna dawać analiza koszykowego US Dollar Index. Kolejnym istotnym oporem będzie rejon 1,3250-1,3270. Silnym wsparciem są okolice 1,3111. Dzienny MACD wciąż sugeruje przewagę scenariusza spadkowego, chociaż kilka dni zwyżek wystarczy do tego, aby wygenerować sygnał kupna.
Marek Rogalski
Analityk DM BOŚ S.A.
www.bossa.pl
Źródło: DM BOŚ